niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 50

Los Angeles 23 sierpień 1990
*** 


Trzy dni później...

- Chcecie do nas dzisiaj przyjechać?-usłyszałam w słuchawce przejęty głos Axla.- Dawno was nie widziałem.
Usiadłam na rogu kanapy i rozejrzałam się po salonie, szukając Duffa.
- A co, coś się stało?- spytałam. Byłam zdziwiona tym, że rudy chce się spotkać. Od czasu gdy wróciliśmy z podróży poślubnej ani razu się do nas nie odezwał. Nie wiem czy to ze względu na siostrę Duffa, Mandy która pomimo sprzeciwu blondyna zamieszkała razem z Mickeyem u niego. 
- N-nie no...-chyba wyczuł mój dziwny ton.-Po prostu chcemy się z wami spotkać.
- Dobra, to za chwilę będziemy wyjeżdżać, do zobaczenia.- rozłączyłam się nim zdążył cokolwiek powiedzieć.Odłożyłam słuchawkę na miejsce i wstałam, zakładając na głowę kaptur bluzy. Przeszłam do kuchni i zobaczyłam, że blondyn siedzi przy stole i pije kawę, czytając gazetę. Jak on się zmienił, Boże. 
Nie ćpa, przestał pić. Czyta jebane gazety i nie chodzi na imprezy. Przestał spotykać się z kumplami. Cały wolny czas poświęca mi. A jednak wiem, że czuje się zawiedziony. Wszyscy w zespole zajęli się swoimi rodzinami. Stradlin zaszył się w tej swojej willi razem z Keirą i Blue, nie dając nawet znaku życia. Steven pomimo tego, że rozstał się z Elly cały czas siedzi w domu i ćpa, co raz bardziej się staczając. Slash razem z Michelle, opiekują się swoją miesięczną Heaven, nawet do nas nie dzwoniąc. A Axl? O Axlu już wspominałam. Nikt nie ma ochoty wracać do studia, nagrywać cokolwiek i jakkolwiek. 
- Kto dzwonił?- spytał, gdy przeszłam obok niego. Oparłam o kuchenny blat i spojrzałam w jego stronę.
- Axl.- odparłam.- Zapraszają nas.
Blondyn zamknął gazetę i przyjrzał mi się uważnie. Przez moment zerknął na mój brzuch po czym zamrugał parokrotnie i popatrzył w moje oczy. Zamarłam i szybko odwróciłam się do niego plecami, udając że robię coś przy zlewie.
- Kiedy?- spytał po dłuższym milczeniu. Usłyszałam, że wstaje z miejsca i idzie w moją stronę.Stanął bardzo blisko mnie i włożył kubek do zlewu.
- Powiedziałam mu, że zaraz będziemy wyjeżdżać.- powiedziałam i spojrzałam na niego z boku. On także na mnie spojrzał i zmarszczył brwi.
- No...no to jedźmy.- odpowiedział i ominął mnie, idąc w stronę schodów.
Stałam cały czas w tej samej pozycji, nie mogąc się ruszyć. Poszłam w jego kierunku i zastanawiałam się nad tym, czy byłaby możliwość, że zobaczył cokolwiek. Jesteś głupia, Rain. Przecież to drugi miesiąc...jeszcze nic nie widać...a nawet jakby to i tak lepiej, że domyśli się sam.Nie, no przecież muszę mu sama powiedzieć. Kurwa, dobra. Dzisiaj wyciągnę go na spacer i powiem mu o ciąży. Nie, no...przecież to będzie idiotyczne. Powiem mu teraz...albo...
- Będziemy mogli wieczorem porozmawiać?- odezwał się, siedząc na łóżku i patrząc jak wybieram z szafy ciuchy. Odwróciłam się w jego stronę, z dwoma sukienkami.
- Pewnie.- odparłam.- Która?
Najpierw długo patrzył w moje oczy, potem powoli spuścił je na ubrania.
- Może być ta czarna...-powiedział jak od niechcenia i spojrzał w inną stronę. 
- Może być?- spytałam ciszej i kiwnęłam głową, na znak, że rozumiem jego niezainteresowanie moją osobą. 
Nic nie powiedział tylko mlasnął z dezaprobatą. 
- Rain pospiesz się, chcę tam pojechać i mieć to z głowy.- powiedział a raczej warknął, wstając i mijając mnie. Podążyłam za nim wzrokiem i poczekałam, aż zostanę w sypialni sama. Kurwa, co jest?Spytałam samą siebie. Tak dziwnie się zachowuje. Przecież wczoraj było wszystko dobrze. W końcu się poddałam i ubrałam zwykły t-shirt i spodnie. Zbiegłam na dół i zauważyłam, że Duff już czeka w samochodzie. Wyszłam więc z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz. Wsiadłam do auta i opuściłam szybę, tak by wpuścić trochę powietrza. Duff wcale się nie odzywał. Przez całą drogę nie powiedział ani słowa. Gdy w końcu zaparkowaliśmy pod wielką willą Axla, spojrzał na mnie.
- Nie siedźmy tam długo, nie mam ochoty patrzeć na Mandy.- powiedział, czekając na moją reakcję.
- Kochanie, musisz się w końcu pogodzić z tym, że są ze sobą szczęśliwi...- powiedziałam ciszej.
Pokręcił głową i wyszedł z samochodu. Gdy ja też to zrobiłam, podbiegłam do niego i chwyciłam go za rękę, splatając nasze palce. 
- Potem pójdziemy sobie na spacer, co?- spytałam. Znowu kiwnął głową i przełknął ślinę. Stanęliśmy pod wielkimi, dębowymi drzwiami. Zadzwoniłam na dzwonek. Po chwili otworzyły się drzwi. stanęła przed nami Mandy. Wyglądała jak milion dolarów. Świeże włosy, jakby dopiero co wyszła od fryzjera. Odpierdolona w takie ciuchy, jakich zazdrościła by jebana Madonna. Zrobione paznokcie, a na stopach wysokie szpilki. Mimowolnie otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Cześć kochani !- krzyknęła tak głośno, że aż się wystraszyłam. Dłoń Duffa mocniej ścisnęła moją. Pociągnęła nas do środka i uściskała najpierw blondyna a potem mnie. Poczułam silny zapach kobiecych perfum, gdy tylko machnęła przede mną włosami.
- Mickey!- zawołała chłopca, który zaraz potem zbiegł ze schodów i rzucił się w naszą stronę.
- Cześć, stary.- Duff pogłaskał go wolną dłonią po włosach. 
- Cześć wuja, cześć ciocia.- uśmiechnął się do nas i przytulił mnie mocno.Przeszliśmy do ogromnego salonu, na którego środku stał biały fortepian. Byłam tu jeszcze przed remontem, więc czułam się tak jakbym pierwszy raz zwiedzała ten wielki budynek. Blondyn cały czas trzymał moją dłoń, co trochę mnie dziwiło. Nie puścił jej nawet, kiedy podszedł do nas Axl. Wyraźnie wyczuwałam, napiętą atmosferę panującą nad nami wszystkimi.Usiedliśmy przy stole, zaczynając jakąś marną rozmowę.
- Nie możemy zostać długo, mamy potem jeszcze kilka spraw do załatwienia.- odezwał się Duff i ścisnął pod stołem znacząco moją rękę.
- T-tak...musimy jechać..-coś tam bąknęłam i wbiłam wzrok w piersi Mandy, które były o wiele większe niż ostatnio.
- Zrobiłaś sobie cycki?- ni stąd ni zowąd blondyn spytał swoją siostrę, która spojrzała na niego zdziwiona. Rose chrząknął znacząco i spojrzał na Mickeya. Przegryzłam wargę by nie wybuchnąć śmiechem. Niestety, rozbawiło mnie to na tyle, że parsknęłam cicho ,odwracając wzrok.Zapadła martwa cisza. 
- Nie.- odpowiedziała i zaczęła nalewać mu do filiżanki herbaty.
- Nie dzięki, napiję się w domu.- powiedział. Znowu nie wytrzymywałam ze śmiechu. Duff był tak opryskliwy, że aż dziwnie się czułam. Mandy usiadła z powrotem na miejsce. Axl nic się nie odzywał, tak jakby w ogóle nie miał tematów.
- No...miło was widzieć.- uśmiechnęła się. Sztucznie, według mnie.
- Was też.- odparłam, próbując jakoś rozładować napięcie.
- Chcieliśmy się z wami zobaczyć, bo musimy wam coś powiedzieć.- w końcu powiedział coś Rose.
- Co, ty też będziesz sobie robić cycki?- nie wytrzymałam i po raz kolejny parsknęłam śmiechem, tym razem także Duff uśmiechnął się głupkowato i ruchem głowy odgarnął włosy z czoła. 
W kącikach jego ust zaczaił się uśmiech, ale jednak nie zareagował.
- Michael, przestań.- warknęła Amanda, a ja zobaczyłam jak Duff spina mięśnie i nerwowo zaciska zęby.
- Będziesz mi teraz kurwa mówić po imieniu?- warknął i spojrzał w stronę chłopca.- Mickey, idź do swojego pokoju.
- Nie będziesz mówił mojemu synowi co ma robić!- oburzyła się dziewczyna.
- Co, jemu też tak mówisz jak każe mu coś zrobić?- spojrzał na Rose. Zamarłam, przerażona rozwojem sytuacji. 
Spojrzałam na Axla, który także patrzył teraz w moją stronę. 
- Jak śmiesz. -syknęła.- Mickey, w tej chwili na górę. 
Duff zaśmiał się i opadł na krzesło, puszczając moją dłoń.
- Uspokójcie się.- powiedział cicho rudy, gdy chłopiec zrezygnowany wyszedł z salonu.
- Nie wtrącaj się.- krzyknęła Mandy w jego stronę.- Śmiało, Duff ! Mów o co ci kurwa chodzi.
- O gówno.- warknął. 
- Czyli tak jak zawsze, mam racje?- znowu krzyczała.- Tobie zawsze chodziło o gówno.
Zobaczyłam w jej oczach łzy.
- Tak i teraz też o to mi chodzi, do kurwy.- blondyn jeszcze nie krzyczał. 
- O czym wy do chuja pana rozmawiacie?- zniecierpliwił się Axl.- Mandy przestań wrzeszczeć.
Dziewczyna spojrzała na niego i opadła na krzesło, unikając wzrok swojego brata. 
- Chcieliśmy was zaprosić,bo musimy was powiadomić o bardzo ważnej rzeczy...- powiedział. Patrzyłam z boku na Duffa. Był tak wkurwiony, jak nigdy. Aż się bałam, co rudy nam powie. 
Zapadła cisza, przerywana głośnymi oddechami rodzeństwa.
- Twoja siostra jest ze mną w ciąży.- odezwał się w stronę blondyna.- I bierzemy ślub.
Zamarłam, czując się tak jakby ktoś uderzył mnie młotem w głowę. Duff nic nie mówił, tylko wpatrywał się intensywnie w Mandy.
- To są chyba kurwa jakieś jaja.- szepnął i znowu opadł na krzesło. Kręcił głową, błądząc wzrokiem.
- Takie jaja, że chcemy żebyś był świadkiem na naszym ślubie i ojcem chrzestym dziecka. 
Blondyn ponownie zamarł, a ja nie wiedziałam gdzie podziać oczy. 
- A opowiadał ci, jak Effy dostawała od niego po ryju?- podniósł głos.- I jak ją zmuszał, do różnych dziwnych...rzeczy?
Kobieta wstrzymała oddech i spojrzała na swojego brata.
- Jak przychodziła do nas i płakała? Bo ją zdradzał po kątach?- znów mówił. Wręcz czułam jak przebija tym serce i Axla i Mandy. 
- Duff...-szepnęłam z niedowierzaniem. 
- Jak mogłeś Axl.- zwrócił się w jego stronę.- Jeszcze robić jej dziecko.
Rudy patrzył na niego z niedowierzaniem. 
- A-ale...-chciał coś powiedzieć, ale Mandy mu przerwała.
- To wszystko co masz do powiedzenia?- szepnęła a po jej policzkach spłynęły łzy. 
Blondyn nic nie powiedział, tylko na nią patrzył.
- T-to wypierdalaj...-wyszeptała i wstała z miejsca, zasłaniając twarz dłońmi. Wyszła z pokoju, z szlochem zostawiając za sobą tylko zapach perfum. Zapadła cisza. Strasznie ciężka cisza. 
Rose patrzył na Duffa, a ten patrzył przed siebie gdy nagle wstał i nic nie mówiąc poszedł tam gdzie udała się Mandy. Popatrzyliśmy na siebie z Axlem, zszokowani. 
- P-przepraszam...- jedyne co udało mi się powiedzieć.
Schował twarz w dłoniach, głośno wzdychając.
- Nie masz za co, przecież oboje wiemy że ma racje.- powiedział. 
- I gratuluję...naprawdę...- próbowałam jakoś uratować sytuację.
Kiwnął głową i znowu nastała cisza. 
- Chcesz może wódki?- palnął jakieś dziesięć minut później, gdy z pokoju obok wyraźnie dało się słyszeć ich kłótnie.
-Tak...- i wtedy przypomniało mi się, że nie mogę.No ja pierdole.- Albo nie...nie dzięki.
Kiwnął głową i sam sobie nalał.
- Wyjechałeś i zostawiłeś mnie samą, rozumiesz? Matka chorowała a ty...- Mandy cały czas krzyczała.
- Przestań kurwa, wywoływać we mnie poczucie winy !- wtedy pierwszy raz usłyszałam krzyk mojego męża. 
- Ale to jest twoja jebana wina...nawet jak byłeś jeszcze w domu...to cały czas wolałeś ją, a nie mnie...tylko Rain się dla ciebie liczyła...nikt więcej, ani ja ani mama...zostawiłeś nas...- zaczęła głośno płakać.
- Bo dzięki niej mogłem się wyrwać z tego chorego domu rozumiesz?- darł się.- Matko dostała na głowe i dobrze o tym wiesz...zaraz po odejściu ojca...i nigdy nie byłem dla niej dobrym synem...bo przypominałem jej jego! Zawsze kochała ciebie...ja byłem na uboczu...więc co mi jeszcze kurwa powiesz? 
- Przecież to nieprawda, Duff!- krzyknęła błagalnie.
- I o to tu chodzi, rozumiesz? Zawsze mi zazdrościłaś, że wyjechałem z Pheonix, że tak dobrze skończyłem, że mam tak dużo pieniędzy i że robię to co kocham...
- Zazdrościłam ci tego, że kochasz ją tak jak mnie nigdy nie pokochałeś.- płakała.- Za to, że jak byliśmy mali zamiast bawić się ze swoją siostrą ty bawiłeś się z nią i z resztą tych debilnych dzieci, rozumiesz? 
- Kiedy zaszłam w ciąże z Mickeyem, obiecałam sobie że będzie miał lepsze dzieciństwo niż ja...że będzie miał wszystko czego pragnie...i wreszcie mogę, mu to zapewnić, rozumiesz? Bo choć raz, czuję że ktoś mnie kocha, że jest w stanie oddać wszystko dla mnie i dla mojego syna...
- Czyli wychodzisz za niego, dla jebanych pieniędzy?
- Nie, wychodzę za niego dlatego że urodzę jego dziecko...
Długo nic nie mówił, ale w końcu się odezwał.
- Nie będę żadnym świadkiem ani ojcem chrzestnym.... i nigdy nie wybaczę ci tego, co robisz...
Wtedy usłyszałam kroki i Duffa, który nawet na mnie nie patrząc wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami. Axl zerwał się z miejsca i pobiegł do Mandy. Ruszyłam za nim i zobaczyłam siedzącą na kanapie Mandy, która trzymała twarz w dłoniach.
- Rain idź już.- Axl warknął i zasłonił ją swoim ciałem, podnosząc ją do góry i przytulając. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się na pięcie, udając się w stronę wyjścia.
Gdy tylko wyszłam z domu, zdałam sobie sprawę z tego że samochód stoi i Duffa nie ma. Na pewno gdzieś poszedł. Zrezygnowana wsiadłam w samochód i pojechałam w stronę dom, modląc się żeby nie przyszło mu na myśl nic głupiego.


Jest kolejny rozdział, który wreszcie rozpoczyna pewien wątek, który...hmm będzie się teraz rozwijał? Kłótnia Duffa i jego siostry może się dla niektórych wydawać nie interesująca, ale niestety wprowadza w pewną sytuację w którą będzie  zaplątana Rain...reszty się dowiecie w następnych rozdziałach :)
Aha no i znowu zmieniłam wygląd, bo ja lubie zmiany :D
Sory za błędy i komentujcie :*






9 komentarzy:

  1. No i kolejny zajebisty rozdział!
    Jak ty to robisz Rain? :D
    Kłótnia Duffa i Mandy była bardzo interesująca....
    Chyba jeszcze nie było u cb tak opryskliwego i chamskiego Duffa ale to mi się w nim podoba.
    Jestem cholernie ciekawa jak rozwinie się ten wątek no i kiedy Duff dowie się o ciąży.
    Z niecierpliwoscią czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam tylko nadzieję, że Duff nie zrobi nic głupiego. Generalnie dziwna sytuacja, ale dobrze wiemy, że w rodzinach tak się zdarza :(
    A rozdział napisany zajebiście, aż żałowałam, że się skończył, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabije Cie jak Rain mu zaraz nie powie ze jest w ciąży to po pierwsze i zabije Cie jak Duff ja zostawi przez Mandy ! A poza tym czemu nagle Duffowi Axl i Mandy przeszkadza ?! Ale sie dzieje ! ~mmckagan

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, mam wrażenie, że po tej przerwie od razu lepiej Ci idzie z tym opowiadaniem.
    Mam nadzieję, że Rain powie wreszcie Duffowi o ciąży, chociaż mam wrażenie, że on się już domyślił. Ciekawe co to będzie za sytuacja związana z ta kłótnią między Duffem i Mandy... dobrze, że masz pomysły na to opowiadanie :)
    No i przy okazji - dodaj coś na Going to California! Ja tak czekam... Proszę!
    nie ma to jak błagania haha
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego nie zostałam poinformowana? :c

    Mam wielkiego nieogara po tym rozdziale :D No, ale tak chyba miało być :P ogólnie przestaje rozumieć ludzi :D No ok, Rose był jaki był, ale podobno ludzie się zmieniają... Taaa, podobno... No dobra, nie ma co wymyślać, czekam na następny, bo jestem ciekawa o co chodzi ^^
    No i kurde niech ta Rain w końcu Duffowi o ciąży, bo już nie mogę! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. *_* Rozdział genialny , ale jakoś nie lubie Mandy XD Mam nadzieje ,że między Duffem i Rain będzie wszystko dobrze , no i nie mogę doczekać się jakiegoś wątku ze Slashem <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Yyy czemu mnie nie poinformowalas? :P
    Rozdział mi się podobał ale mam powoli dość tego, że Rain ukrywa przed Duffem ciążę...przecież jest jego żona!!!
    No kłótnia dosyć burzliwa i trochę nieogarniam ale rozumiem że wszystko się wyjaśni później ;) Jestem bardzo ciekawa a Duff mógłby odpuścić bo niektórzy ludzoe czasami, np pod wpływem wielkiej miłości, się zmieniają więc może Axl też...trzeba im dać szansę a nie się tak chamsko zachowywać...co nie powiem, podobało mi się bardzo :D takiego McKagana lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie pojawił się dodatek... :)
    http://here-today-gone-to-hell.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń