wtorek, 30 października 2012

Rozdział XII

Obudziłam się w łóżku, sama. To dziwne bo pamiętam że zasypiałam koło Slasha. Zeszłam na dół i rozejrzałam się po salonie. Wszędzie walały się butelki po wódce, Danielsie i puszki po piwie. Kopnęłam jedną z nich i przeszłam obok kanapy. Widok zdziwił mnie tak mocno że przez jakieś 10 sekund stałam z otwartą gębą wpatrując się w to co zobaczyłam. Na kanapie siedział Duff z Amy. Tą samą laska która chciała się z nim wczoraj bzyknąć. Siedzieli prawie nago. Ona nie miała bluzki i siedziała na nim okrakiem. A uff, jak to Duff. Był całkowicie nagi. Zakryłam sobie oczy jedną ręką i szybko odwróciłam się.
- MATKO BOSKO, DUFF NIE TUTAJ!-krzyknęłam zażenowana (tak, Starlight mega mi się spodobało to określenie :D) Usłyszałam jak odrywają się od siebie. Pierdole- pomyślałam i odwróciłam się. Właśnie zobaczyłam jak dziewczyna zasłania się kocem a Duff w całej swojej nagiej okazałości stoi patrzy na mnie.
- Pojebie, zasłoń się chociaż!- krzyknęłam obrzydzona.
Duff szybko usiadł koło dziewczyny i nakrył się kawałkiem koca. Spojrzałam najpierw na niego a potem na nią. Rzuciłam jej spojrzenie pełne pogardy. Niech wie że go kurwa nie oddam tak łatwo- pomyślałam z szyderczym uśmiechem i odwróciłam się.
- Duff, zakładaj gacie i chodź idziemy szukać reszty. Wszyscy wypierdolili .- powiedziałam idąc w stronę drzwi. - Za pięć minut na dole. I ruszyłam w stronę swojego pokoju. Weszłam pod prysznic, ubrałam się i nałożyłam delikatny makijaż. Dzisiaj piątek, więc pewnie pójdziemy do Rainbow, czy coś. Ubrałam na swoja czarną bluzkę z Slayerem skórzaną ramoneskę, a do czarnych, wytartych rurek ubrałam czarne Conversy za kostkę. Zbiegłam po schodach na dół. Przystanęłam na dole. Duff już na mnie czekał, o dziwo był już w pełni ubrany i nawet się umył, ha to dopiero. Zaśmiałam się na jego widok i pokręciłam z nie dowierzaniem głową. 
- Duff, co ci kurwa przyszło do głowy że bzykałeś się na kanapie w salonie?- zapytałam ze śmiechem. Idąc wzdłuż  Santa Monica Blvd która prowadziła do Rainbow. Zapaliłam papierosa i spojrzałam na niego wyczekująco.
- No kurwa, napalona była to co miałem kurwa zrobić? Ja też potrzebuję trochę miłości..- powiedział robiąc minę typu'nikt mnie nie kocha'.
- Wiesz że wczoraj z nią rozmawiałam? Była na ciebie tak napalona że nawet nie kontaktowała co do niej mówię- powiedziałam patrząc na niego. Nie powiem było to dla mnie trochę dziwne. 
- Ja nawet nie wiem jak ona ma na imię, ale skoro tak bardzo jej na mnie zależy to w sumie..- zawahał się teatralnie chwytając się za podbródek. Zaśmiałam się. Właśnie mijaliśmy sklep muzyczny. Spojrzałam na witrynę sklepową. Jest nowy Les Paul stał już i chamsko wpatrywał się we mnie. 
- Jezu, Duff- szepnęłam pokazując mu palcem na sklep. Podeszliśmy i Duff jebnął głowa o szybę. 
- Ja pierdole, Rain ile ja bym dał , żeby ją mieć- szepnął.
Pogrzebałam ręką w kieszeni spodni. Znalazłam kartę kredytową. Pomachałam mu nią przed nosem.
W jego oczach zapaliły się iskierki. Uśmiechnęłam się.
- Idziemy po twoje marzenie.- powiedziałam wchodząc do sklepu. Duff był tak szczęśliwy że wręcz wleciał za mną do sklepu. 
- Jeeeeeeeezu Rain, ty moja kochana , ty moja słodka, najsłodsza Rain- mruczał mi do ucha gdy stałam przy kasie. Uśmiechałam się. poczułam ukłucie w brzuchu. Takie uczucie satysfakcji, że  spełniłam jego marzenie
ze widziałam w jego oczach szczęście. Gościu w sklepie zapakował gitarę w pokrowiec. Gdy delikatnie uśmiechnęłam się do niego on dorzucił jeszcze kostki z logo Sex Pistols. Duff był wniebowzięty. Przez całą drogę dumnie prężył się, bo na plecach miał gitarę swoich marzeń. Cały czas mu się przyglądałam.
Ale przypomniało mi się że mieliśmy szukać reszty Gunsów. Szukaliśmy ich wszędzie. Byliśmy dosłownie wszędzie. W końcu Duff wpadł na zajebiście inteligentny pomysł i zadzwonił z budki, do domu. Odebrał Axl. Cały czas byli d domu. Spali na tarasie. Śmiałam się chyba z półgodziny, z tego jak mocno jestem jebnięta. W końcu poczułam głód więc poszliśmy z Duffem bo jakiegoś baru. Zamówiłam sobie dwie kanapki , a Duff 8 hamburgerów i dwa cheeseburgery. Serio, nie ogarniam.
- Zjesz to wszystko?- spytałam patrząc jak zjada 4 hamburgera.
- No pewnie!- uśmiechnął się. Wyciągnął w moja stronę swojego na w pół zjedzonego hamburgera i posłużył mi pod usta. Wgryzłam się w niego. Był tak kurewsko dobry.  Duff uśmiechał się pod nosem. Ponownie wyciągnął rękę w moja stronę i kciukiem starł mi resztę sosu. Zlizał sos z swojego paca. Nie wiem dlaczego ale zarumieniłam się. Nigdy nie był 'aż' tak czuły. Chyba to zobaczył bo spuścił głowę. Nie tknęłam na razie mojej kanapki. Wpatrywałam się w Duffa. Był tak kurewsko przystojny. Jego blond włosy opadały mu bezwładnie na twarz. Oczy były takie rozpalone i dzikie. Było  mi z nim tak cholernie dobrze. to mnie martwiło. nigdy tak o nim nie myślałam. Od czasu tego pocałunku w szpitalu, coś się we mnie zmieniło. Jakby pękło. Nie zależało mi już tak bardzo na czułości Slasha. Chciałam być tylko cholernie blisko Duffa. To mnie wewnętrznie bolało i nie pozwalało normalnie funkcjonować.
Duff:
Co raz bardziej zbliżaliśmy się do siebie z Rain. Jestem popieprzonym kretynem. Przecież ja kurwa ją.. Nie to nie może być prawda. Jest moją najlepszą i jedyną kochaną Rain która właśnie kupiła mi gitarę za .. za naprawdę dużo. Odłożyłem hamburgera. Wpatrzyłem się jej w oczy. Była taka chudziutka. Taka miała dziewczynka. Jakbym mógł to przytuliłbym ją teraz tak mocno. Żeby wiedziała że zawsze ma mnie. Niezależnie od tego co się stanie. W sumie co mi szkodzi. Wyciągnąłem ramiona w jej stronę. ?Ona z ogromnym wyszczerzem na twarzy wstała, obeszła stół i wjebała mi ie na kolana. Pocałowałem ją we włosy. Zajebiście pachniały. Taką wanilią moim ulubionym zapachem. Ona spojrzała na mnie i oparła głowę o moje ramię.
- Ej, Duff?- spytała.
- Tak, mała?- zapytałem ją wgryzając się ponownie w mojego ostatniego hamburgera.
- Wiesz, że to co robię jest okropne, prawda?
Spojrzałem jej w oczy. Nie mogłem z nich nic wyczytać. 
- Nie rozumiem- powiedziałem.
- Siedzę tu teraz z tobą zamiast pieprzyć się ze Slashem.- zaśmiała się. Wstała z moich kolan , wzięła kurtkę z krzesła i cmoknąwszy mnie w policzek udała się w stronę wyjścia. Zerwałem się z miejsca. Wziąłem na plecy pokrowiec i cheeseburhery. Wyszedłem za nią z baru. 
                                                                                         ***

Gdy doszliśmy do domu była tak około 15. Wszyscy siedzieli w kuchni. Przy o dziwo kubku ciepłej herbaty. Na dworze było zimno więc, w domu było bardzo przytulnie. Effy siedziała na kolanach Axla. Potem siedział slash, Steven a na końcu Izzy z jakąś dziewczyną. Na pierwszy rzut oka wydawała się być miłą, Natychmiast podeszła do mnie i do Duffa i przedstawiła się:
- Emm, cześć wy to pewnie Rain i Duff, tak?- spytała podając nam rękę- Jestem Kaira. Nowa dziewczyna Stradlina. wybuchłam śmiechem i zwróciłam głowę w stronę stoły Izzy z otwarta buzią wpatrywał się w swoją dziewczynę. Widać że się biedny zakochał. Spojrzałam na Slasha i ten mrugnął do mnie z uśmiechem. 
- Miło cię poznać, kochanie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się. Nie mogła być głupia. Izzy zawsze wybierał tak, żaby po za łóżkiem można było jeszcze z laską pogadać. Wydaje się być kurewsko inteligenta. Biedna , zmarnuję się z nami. Podeszłam do wieszka i ściągnęłam kurtke. Duff rzucił się na chłopaków wylewając przy tym kubek z herbata Izziego.
- Ja pierdole, McKagan..co ty kur..-zawiesił się slash gdy zobaczył co Duff ma na swoich plecach.- Duff .. o kurwa.. skąd..ty..- wyrwał pokrowiec od Duffa i położył go na stole. Rozpiął zamek i wyjął gitarę. Wszyscy spojrzeli na gitarę. Jęki zachwytu były wszechobecne. Usiadłam przy stole z dumną miną. Duff stojący za Slashem nachylającym się nad gitarą. Mrugnął do mnie i położył ręce na biodrach.
- To od Rain.- powiedział i poklepał Slasha po plecach. Ten oderwał wzrok od gitary. Momentalnie zrzedła mu mina. Jego wzrok zrobił się inny. Rzucił kostki które trzymał w ręce o stół. 
- Kurwa..- powiedział. Odwrócił się i szybko wyszedł z kuchni. Wszyscy spojrzeli po sobie. Łzy zebrały mi ie pod oczami. wiedziała o co mu chodzi.
- Emm. powiedziałem coś nie tak?- spytał Duff. Wstałam i wyminęłam go. Udałam się do pokoju.
Slash stał oparty o okno, palił papierosa. Westchnęłam i podeszłam do niego. Objęłam go od tyłu.
- Co to kurwa było, Rain?- spytał cicho.
Wtuliłam się w jego plecy.
- Nie wiem- szepnęłam- Nie wiem co się ze mna dzieje.
Odwrócił się i spojrzał mi w oczy. 
- Mam się kurwa bać, Rain? -spytał.- Kochasz go.
Zamarłam.
- Kogo, Slash? - spytałam, płacząc.
- Duffa, prawda? 
- Nie wiem..ja..proszę..- jąkałam się. Nie wiedziałam co mam myśleć a co dopiero mówić.
- Przecież wiem że tak. Widzę tę wasze gry. Rain po prosty mi powiedz, czy chcesz być jeszcze ze mną?- spytał.
- Oczywiście, że tak Slash, Co ty mówisz?- mówiłam.
- Nie wiem, już Rainy, kurwa nic nie wiem- krzyknął wymijając mnie. Odwróciłam się i chciałam do niego podejść ale kopnął w łóżko tak mocno, że złamała się cała rama. Pękająca rama wydała okropny huk, usłyszałam ze ktoś wbiega po schodach, ale znowu z nich zbiega cofając się. Podeszłam do drzwi i trzasnęłam nimi cały czas.
- O co ty się kurwa czepiasz?- krzyknęłam.- On jest moim przyjacielem, slash musisz to zrozumieć! Musisz zrozumieć to ze jest tak samo ważny jak ty. 
- Kupujesz mu gitarę, przesiadujesz z nim..- krzyczał- kurwa, po chuj ty w ogóle ze mna jesteś, Rain?
Tego było kurwa za wiele. Podeszłam do niego i z całej siły rzuciłam się na niego z pięściami. Zaczęłam go okładać pieścami na oslep. On popchnął mnie na łóżko i zamachnął się ręką w powietrzu.
Spojrzałam mu w oczy.
- uderzysz mnie?- szepnęłam.
Spuścił rękę i odszedł metr ode mnie. 
- Sama się zastanawiam , dlaczego kurwa z tobą jestem. Zdradziłeś mnie już tyle pieprzonych razy, Slash. A ja kurwa nadal ci ufam. Nadal z tobą jestem.A ty robisz mi wyrzutu o Duffa. Którego znam od urodzenia Slash, rozumiesz? - krzyknęłam mu w twarz. - Nie waż się kurwa, nigdy więcej wypominać mi to że spędzam z nim kurwa czas, rozumiesz?
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju zostawiając go samego. Byłam taka wściekła, taka kurwa zła. Zeszłam ze schodów siedział na nich Duff i Steven. 
- Hej, Rain wszystko w porządku?- spytał z uśmiechem Steven.
Ominęłam go i powiedziałam łamiącym się głosem
- Spierdalajcie..- trzasnęłam drzwiami  i wyszłam przed dom. Szłam ulicą nie oglądając się za siebie. Ktoś mnie wołał ale nie zwracałam na to uwagi. Zaczęłam biec, co raz szybciej i szybciej. Łzy leciały mi tak mocno i natarczywie że nie widziałam drogi, biegłam n oślep, obijając się o ludzi. Wbiegłam do jakiegoś starego baru. siedział tam znany mi już diler. Rzuciłam mu kasę na stół a ten szybko podał mi strzykawkę z jakimś płynem. Schowałam ją pod kurtką. Wyszłam z baru i udałam się przed siebie. nie wiem gdzie byłam, wściekłość działała za mnie. Weszłam na teren jakiejś opuszczonej fabryki. Schowałam się za murem, opadłam na ziemię. Trzęsącymi się rękami wbiłam sobie strzykawkę w żyły. Poczułam jak ciepły płyn rozlewa mi się w organizmie. Spojrzałam na niebo. Było całkowicie czarne. Głowa opadła mi na ziemie. Poczułam że całą odpływam. Zamknęłam oczy i po prostu odleciałam. 
- Boże..- szepnęłam i na tym się skończyło.



No to jest. Przepraszam za błędy :) Enjoy.

poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział XI

- Rain !!!!- wydarła się Effy próbując prze krzyczeć głośną muzykę wydobywającą się z wielkich głośników ustawionych zupełnie na przeciwko drzwi wejściowych.- Otwórz te jebane drzwi, to gliny !
Poprawiłam wygląd w lustrze . Podciągnęłam moją sukienkę wyżej tak, że mocniej opinała mój biust. Jakoś trzeba sobie radzić, no nie? Otworzyłam drzwi wcześniej ściszając muzykę.
- Tak, panie władzo?- spytałam , zalotnie opierając się o drzwi. Przed drzwiami stał dość niski policjant. 
- Pańscy sąsiedzi zgłosili nam naruszenie ciszy nocnej.- powiedział oficjalnym tonem.
- Proszę pana, jakie naruszanie tu jest stypa. Kolega umarł- powiedział Axl przychodząc mi na ratunek. 
- No właśnie, panie Nicholson- powiedziałam patrząc na jego odznakę.- Głośna muzyka jest po to by zagłuszyć ból po stracie tak bliskiego nam przyjaciela- powiedziałam teatralnie wzdychając. Zasłoniłam ręką twarz by nie wybuchnąć śmiechem. Axl był dość najebany, ale i tak wyszło mu bardzo wiarygodnie.
- W takim razie, bardzo mi przykro. Proszę przyjąć moje kondolencje. Jednakże proszę, o ściszenie muzyki i zachowania pewnych granic. Dziękuję, dobranoc- powiedział odwrócił się i wyszedł. Spojrzałam na Axla i razem wybuchnęliśmy śmiechem. Odwróciłam się i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie koło Snake'a a Duffa. Gitarzysta ze Skid Row' ów był także dość przystojny. Wyglądał naprawdę dobrze, miał bardzo długie, brązowe włosy. Rozmawiali o typie nowego Les Paula, który wchodził do sklepów muzycznych już za kilka dni. Chyba kupię mu ja na gwiazdkę. Wiem, ze zawsze o niej marzył więc w sumie co mi szkodzi? Spojrzałam na niego. Był taki jakiś dziwny. Był wyraźnie naćpany, a to nie rzadkość w jego przypadku. Siedział , kompletnie rozwalony na kanapie. Jego nogi były tak długie że wystawały mu po prawie po drugiej stronie stolika który stał naprzeciwko kanapy. Palił Marlboro i wpatrywał się w coś intensywnie.
Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam dziewczynę. Była ubrana w miarę normalnie. Jej brązowe włosy przylegały jej do czoła. Oczy miała takie jakieś wystraszone, jakby bała się spojrzeć na kogokolwiek z nas. Przypominała mi trochę siebie, kiedyś. Taka mała zagubiona dziewczynka. Siedziała koło Rachela. Chyba z nim jest , nie wiem. Spoglądnęłam w stronę Duffa i nasze spojrzenia się spotkały. Przeszedł mnie znany mi już dreszcz. Jezu, jakby on wiedział co ja teraz przechodzę. Jakby wiedział jaką toczę  walkę z samym sobą. Nie rozumiem tego zupełnie. Kocham Slasha, tak bardzo, ale  nie wiem czy to wystarcza. Jeszcze raz spojrzałam na dziewczynę. Tym razem to ona zwróciła wzrok w moja stronę. Uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech ,nerwowo podciągając sobie sukienkę. Wstałam z miejsca i podeszłam do niej. Usiadłam koło niej i uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Cześć, jestem  Rain- powiedziałam nachylając się i całując ją w policzek.- A ty?
- Umm, jestem Amy. - powiedziała cicho. spojrzała nerwowo na Rachela.
- Jesteś z nim ?- spytałam biorąc ze stołu paczkę fajek Duffa. Wzięłam jednego i podałam jej. Wzięła paczkę i z ulga zaciągnęła się papierosem.
- Jestem, ale on chyba ze mną nie - powiedziała śmiejąc się cicho pod nosem. Przyjrzałam się jej twarzy. 
Byłą bardzo ładną dziewczyną, ale coś w jej oczach mówiło mi że nie mam jej kurwa polubić. Tym czymś było to że kurewsko wlepiała swoje gały na Duffa. 
- Emm, Rainy?- spytała nieśmiało i nachyliła się na de mną. Zaraz spyta kim jest ten blondyn na stówkę. Uwaga trzy..dwa..
-Kim jest ten blondyn co siedzi naprzeciwko nas?- powiedziała. Wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem. to mnie rozwaliło, kurwa jak ja dobrze znam takie laski. Przyszła tu tylko i wyłącznie ze względu na to ze jest tutaj Duff.  
- To jest Duff, mała.- powiedziałam cichym głosem i zaciągnęłam się papierosem.- Jest moim najlepszym przyjacielem, wiesz?
Spojrzała na mnie wystraszona.
- Tylko się pytam..- opowiedziała szybko unosząc ręce w obronnym geście. - On jest..- zawahała się.
- Jest basistą, kurwa !- bulwersowałam się, gasząc papierosa o stół. - Mała po co tu przyszłaś? Jak chcesz się z nim bzyknąć to po prostu mu to powiedz, anie siedzisz tu jak na kurwa jebanym tureckim kazaniu! Jak będzie chciał cię przelecieć to to kurwa zrobi, czaisz bazę, mała?- powiedziałam tak ostro ze dziewczyna aż zbladła. Przełknęłam głośno ślinę. Co się ze mną kurwa dzieje? Wstałam i szybko wyszłam z salonu. poszłam na górę bardzo wkurwiona. Po drodze wpadłam na slasha. Natychmiast pociągnęłam go za koszule i wepchnęłam do naszego pokoju. zatrzasnęłam drzwi i spojrzałam mu w oczy. Już wiedział o co mi chodzi.Natychmiast podszedł do mnie i jednym ruchem pozbawił mnie sukienki.Zostałam w samej bieliźnie i rzuciłam się na niego. Zachłannie całowałam jego usta plącząc nasze języki. On błądził rekami po moich plecach. Zaczęłam rozpinać mu spodnie gdy byliśmy kompletnie nadzy . slash rzucił mnie na łóżku. Podparł się rękami na de mną. Wsłuchałam się w nasze oddechy które z czasem przestawały bić miarowo. Zaczeliśmy się kochać.To było takie cudowne uczucie. Byłam tak wkurwiona na Duffa, że każde złe emocje wyładowałam tutaj. Slash to wyczuł i chyba także trochę się odreagował. Dochodziliśmy na zmianę chyba z 10 razy. Cały czas było to podobnie przyjemne.Kiedy skączyliśmy opadliśmy obok siebie na łóżku.
slash zapalił papierosa. Wyjęłam mu go z ust i sama zaciągnęłam się papierosem.
- Dawno tego nie robiliśmy, nie?- spytałam go kładąc głowę na jego ramieniu. On delikatnie gładził mnie opuszkami palców po plecach tworząc kółka i szlaczki.
- No- zaśmiał się i pocałował mnie w skroń. Nie poczułam tego charakterystycznego dreszczu który przeszedł mnie gdy zrobił to Duff. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się zapachem jego perfum.
Slash:

Leżałem tak  nią za łóżku i zastanawiałem się nad życiem. Kocham Rainy, bardzo, ale czy to jest kobieta na całe życie? Nie dogadujemy się. Nawet już przestaliśmy się ze sobą bzykać. To takie dziwne, no nie w jej typie. Spojrzałem w jej stronę. Miała zamknięte oczy. Jej długie rzęsy spoczywały delikatnie na powiekach. Nachyliłem się i po całowałem ją w jedną z nich. Uśmiechnęła się pod nosem. Zacząłem delikatnie ściągać kołdrę z jej ramion. Zacząłem całować najdelikatniej jak mogłem jej ramiona, obojczyki i szyje. Ona odchyliła głowę i rozchyliła lekko usta. Wiem że potrzebuje delikatności, jest tak cholernie wrażliwa ale to wszystko ukrywa głęboko w sobie. Duff już dawno mi to mówił. Odsłoniłem jej piersi. Zacząłem je delikatnie całować. Powoli całowałem jej brzuch, zjeżdzając co raz niżej. Zsunąłem kołdrę z jej ciała. Spadła na ziemię. Odsłoniło to całe jej ciało. Była taka piękna i taka ciepła. Zacząłem delikatnie pieścić językiem jej kobiecość, co spowodowało że wygięła się w łuk. Oderwałem się od niej i spojrzałem jej w oczy. 
- Nie przestawaj, pojebie- jęknęła śmiejąc się. Długo jeszcze jęczała i wiła się. sprawiało to i jej i mi ogromna przyjemność. Widziałem w jej oczach nareszcie szczęście. Oderwałem się od niej i pocałowałem ją  w brzuch. Opadłem koło niej na poduszce. wyszczerzyła się do mnie i przytuliła się do mojego boku.
- Podobało się, maleńka?- pytałem z uśmiechem.
- Baaardzo- zaśmiała się i chyba zasnęła. Spojrzałem na zegarek. 3 :30. Pójdziesz do piekła Slash - pomyślałem i wyciągnąłem z kieszeni woreczek z kokainą. Wciągnąłem całą zawartość i położyłem głowę na poduszce. Naćpać się przed pójściem spać. Kurwa jestem pojebem - pomyślałem i odleciałem. nie wiem czy zostałem w pokoju czy wyszedłem. Na dole trwała impreza i to zdecydowanie nie był jej koniec.


          Ten rozdział jest tragiczny, wiem. Mój pierwszy ekhem pornol :D
            Nie wyszło mi to jakos super ale co tam .
            Miłego czytania ! <3

niedziela, 28 października 2012

Rozdział X

Obudziłam się rano. Tak to z pewnością jest rano, bo na dworze panuje charakterystyczna mgła. Słońce próbowało przebić się przez ciemne chmury, ale coś mu chyba nie wychodziło. W każdym razie jedna myśl cały czas krążyła mi po głowie. Jest już koniec Listopada, co znaczy że za dokładnie miesiąc Święta.
Jak co roku, z resztą cały obowiązek wyprawiania tych durnych rytuałów w stylu choinki, lampki, prezentów spoczywały na mnie i Effy. Chłopcy raczej nie przywiązywali dużej wagi do tego gdzie, jak i w jaki sposób spędzą święta Bożego Narodzenia. Chociaż w zeszłym roku udało mi się namówić Steve'a żeby przebrał się za świętego mikołaja. Nie dosyć że rozdarł wypożyczony strój to jeszcze zamiast rozdać prezenty on wziął wszystkie i zamknął się w pokoju. Slash do dzisiaj nie odzyskał swojej nowej gitary która dostał od Axla. O dziwo nikt się na niego nie wkurwił. Dla nich  Steven wykazał się kurewską odwagą zakładając ten debilny strój. Tak czy inaczej, święta w tym domu były nieźle zryte. Tak, to mogę stwierdzić.
Wstałam niechętnie z łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Podeszłam do szafy by wybrać sobie rzeczy na dzisiaj. Wybrałam jakieś czarne rurki i zwykły szary top z napisem " FUCK YOU!" Taaak, idealnie do mojego dzisiejszego humoru. Poszłam, do łazienki. Umywszy się i ubrawszy (jak to dziwnie brzmi:D) zrobiłam czarne kreski eyelinerem i wysuszyłam włosy. Nagle do łazienki wszedł Slash. Był kompletnie nie przytomny. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Jak się spało?- powiedział nieprzytomnym głosem.
- Dobrze, a tobie?- zapytałam chowając suszarkę do włosów w szafce za lustrem. Saul zaśmiał się ironicznie i powiedział:
- Zaraz znowu idę spać.
Zaśmiałam się i pogłaskałam go po włosach. Wyszłam z łazienki zostawiając otwarte drzwi. 
- Ej przecież my mamy dzisiaj koncert- powiedział slash kładąc się z powrotem do łóżka.
Wzięłam pusty kubek z szafki nocnej koło łózka i nachyliłam się nad Slashem.
- Wow, kurwa.
Uśmiechnął się pod nosem. Chyba już spał.
Zeszłam na dół , schowałam kubek do zlewu i wyciągnęłam z lodówki mleko. Wypiłam chyba pół butelki po czym zaczęłam wyciągać składniki na naleśniki. Skoro nikt w tym domu nie ma zamiaru, wstać to ja ich kurwa obudzę. Szybko zrobiłam ciasto naleśnikowe i zaczęłam smażyć je na patelni. Oczywiście momentalnie Duff, Izzy i Steven byli na dole. 
- Jezu, Rain co tak kurwa pachnie?- spytał Steven.
Uśmiechnęłam się pod nosem i przewróciłam naleśnika w powietrzu. Usiedli na stołkach koło blatu.
Duff przyglądał mi się z uśmiechem. Udawałam że nie widzę tego jak się na mnie patrzy. Oparłam się o blat, i założyłam ręce na piersiach.
- Nie widać?- spytałam.- Macie dzisiaj koncert, na stadionie o 19. Będą przed wami grać jacyś nowi. 
- Wiem, słyszałem że to podobno jakiś kolega Basa. - odezwał się Izzy.
Spojrzałam w stronę Duffa, nadal mi się przyglądał. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i mrugnęłam do niego.
Odwzajemnił uśmiech i pokazał palcem na patelnie. Cały naleśnik właśnie się spalił. Szybko chwyciłam ręcznik i zaczęłam przyduszać powstający ogień. Izzy i steven wybuchnęli śmiechem. Duff szybko podbiegł wziął mi z ręki ręcznik i zaczął wykonywać moja czynność. Pokazał palcem na szafkę. Szybko wzięłam szklankę , nalałam do niej wodę i wlałam na patelnie. Ugasiliśmy ogień. Duff spojrzał na w połowie spalony ręcznik, czarna patelnie, na Stevena i Izziego , po czym na mnie i wybuchnął śmiechem. Ja także nie mogłam się powstrzymać i śmiałam się tak głośno że chyba słyszeli mnie w wielkim kanionie. 
- Ja pierdole, smacznego kurwa- śmiał się Izzy.
Uspokoiłam dopiero po jakiś 5 minutach. Naleśnik który został jako jedyny dałam Stevenowi. Chociaż ktoś rano był szczęśliwy. Przez cały dzień nic nie robiliśmy. Wszyscy byli znudzeni pogodą. Ani wyjść na ogród, ani chociażby do jakiegoś sklepu. O 18 wyszykowaliśmy się i wsiedliśmy w taksówki. Pojechaliśmy na stadion, gdzie miał odbyć się koncert. Poznaliśmy ten zespół, co grał przed nami. Fajnie, goście jeden z nich miał chyba na imię Myles. Chłopcy grali koncert przez jakieś 2 godziny. Dalej nic nie pamiętam, bo jakiś techniczny dał mi działkę jakiegoś białego gówna. Odleciałam na maksa. Obudziłam się dopiero jutro.
Leżałam na kanapie w salonie, nad moją głową ktoś brzdąkał na gitarze znajome dźwięki. 
- Cześć, ćpunie- szepnął Duff. No tak, kto inny mógłby się mną zająć jak nie on ? Slash i reszta na pewno byli w podobnym stanie co ja.
- Jezu, Duff co się znowu stało ze mną?- spytałam przewracając się na drugi bok, kładąc głowę na jego kolanie. Odłożył gitarę i spojrzał na mnie z góry.
- Naćpałaś się, a co niby miałabyś zrobić?- zaśmiał się.Spojrzałam w dół. Miałam na sobie tylko majtki i koszulkę. 
- Gdzie moje spodnie, kurwa?- spytałam podejrzliwie.
- Slash ściągnął ci je wczoraj, ale zasnął jak rozpinałaś mu koszulę- powiedział patrząc na lezącego na fotelu Saula. Wybuchnęłam śmiechem bo wyglądał komicznie leżąc na fotelu w pół odpiętej koszuli i z gitara w ręce. Właśnie zdałam sobie sprawę z sytuacji w jakiej się własnie znajduję. Leżę koło Duffa a naprzeciwko mnie leży Slash. Szybko podniosłam głowę w jego kolana i usiadłam po turecku. Zastanawiała mnie jedna rzecz. Dlaczego pomimo tego że teraz udajemy ze między nami nic się wtedy nie wydarzyło ja cały czas o tym myślę? Dlaczego w kółku zadaję sobie pytanie co by było gdyby on nie powstrzymałby mnie. Spojrzałam w stronę Duffa. Przyjrzałam się jego twarzy. Była kurewsko zmęczona i taka smutna. Jego oczy były takie inne niż zawsze. Patrzył na mnie innym wzrokiem niż zawsze. Jakby chciały mi coś powiedzieć, tyle że sam Duff nie chciał tego mówić. Przysunęłam się bliżej niego. Położyłam głowę na jego ramieniu i wzdychnęłam.
- Duffie, między nami wszystko w porządku?- spytałam cicho. 
- A nie ?- opowiedział biorąc głęboki oddech. Znowu ten sam dreszcz. 
- Nie wiem, jakoś tak..- zawahałam się i spojrzałam na niego.  
- Chyba jest ok, prawda?- spytał uśmiechając się. Co jest Duffie? Dlaczego jesteś taki smutny?
Podniosłam głowę z jego ramienia. 
- Żałujesz tego co stało się między nami w szpitalu?-spytałam szczerze, kompletnie zapominając że Slash śpi tuż obok. 
- Nie, nie żałuję i nigdy nie będę tego żałować, Rain.- opowiedział.- A ty ?
- Nie- szepnęłam.
W tym momencie Slash gwałtownie chrapnął i obudził się. Spojrzał na mnie i na Duffa siedzących blisko siebie.
- Duff spierdalaj od mojej laski- powiedział ziewając i przeciągając się.
Ten zaśmiał się dziwnie i wstał.                                                                                                                       -Słuchajcie zaprosiłem dzisiaj Basa  jego zespół na noc więc wypierdalać na górę, przychodzą za równe 2 godziny. - powiedział i poszedł w stronę schodów. Kolejna nie przespana noc. Zajebiście.



Totalnie dziwny rozdział. Napisałam go w półgodziny o dwunastej w nocy więc przepraszam za błędy . Może być trochę nie spójności xd Wszystko poprawię jutro :D
A tym czasem zostawiam wam moje wypociny . Enjoy :D

sobota, 27 października 2012

Rozdział IX

Jezu przeraża mnie sama ten wątek z Duffem. xd
Sory za błędy. enjoy :D

Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Effy leżała na łóżku, przykryta kołdrą pod nos.
- Jezu, Effy coś ty zrobiła?- zapytałam podbiegając do niej. Przytuliłam ją i pocałowałam w czoło.
- Przepraszam, ale Bach dał mi to coś i ja po prostu..myslałam..że..- zawahała się, westchnęła i przyłożyła sobie rękę do czoła. Spojrzałam na nią. 
- Chodzi o Axla?- spytałam chwytając jej rękę. Wyglądała okropnie, ogromne wory pod oczami, za chudzona.
- Też. Chodzi o Basa.- pierwszy raz od chyba 15 lat usłyszałam przezwisko Bacha, którym wołaliśmy go przez całe nasze dzieciństwo. Przeraziłam się, a co jeśli ona coś czuję do Basa? Co z axlem.
- Dlaczego o Bacha, co się stało?
- Rain, bo jak wiesz już na pewno to on dał mi tą mieszankę. Przyszedł do mnie przed wczoraj. Powiedział że..- znowu się zawahała- On powiedział że mnie cały czas kocha.
Ja pierdole zamurowało mnie. 
- Co kurwa ?
Przymknęła oczy. 
- Effy, przecież Bas i ty.. no no niemożliwe, to było jebane 10 lat temu, Eff!- mówiłam coraz ciszej.
- Wiem, Rain. Najgorsze jest to, że on powiedział to w ten sam dzień w którym znalazłam w rzeczach Axla pierścionek zaręczynowy!- powiedziała. To był szok. Ja pierdole. Rose chce się jej oświadczyć.
- Axl chce ci się oświadczyć? Ja pierdole- szepnęłam.
- Gorzej, Rain. Już mi się oświadczył.- zamarłam. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie tego momentu , w którym Eff powie że właśnie ktoś jej się oświadczył, że wychodzi za mąż. 
- Matko, Effy no.. kurwa..to dobrze! Jezu, zgodziłas się?- dukałam całkowicie zaskoczona.
- Zgodziłam się , ale powiedziałam że ma wybrać inne okoliczności, jakaś trasa, czy cos a nie tu, w szpitalu- powiedziała uśmiechając się. 
-Jak dobrze, Eff że jesteś.- powiedziałam i łzy poleciały mi po policzkach. Przytuliłam ją bardzo mocno. obydwie płakałyśmy. Chyba ze szczęścia. 
Nagle weszli gunsi. Steven natychmiast padł koło Effy, Izzy usiadł na fotelu, slash stanął koło łózka a Axl ukląkł przy niej, na końcu wszedł duff. Nie miał za ciekawej miny.
- Rain, musimy pogadać.- powiedział i kiwnął na mnie głową.
Szybko wyszłam z pokoju, Duff stał koło automatu. Właśnie kupował kawę. Przystanęłam koło niego i założyłam ręce na piersi.
- Co, Duff?- spytałam z uśmiechem.
Nie miał wesołej miny. Był wyraźnie wkurwiony.
- Hej, Duff- podeszłam do niego i odwróciłam go tak by spojrzał mi w oczy. Musiałam wysoko podnieść głowę bo jego jebane 2 metry trochę mi w tym przeszkadzało.- Co jest?
Spojrzał mi głęboko w oczy. Nie miałam pojęcia co chce mi powiedzieć. 
- Rain, ja..- zawahał się- Bo ja się boję..ja się boje o ciebie- wydukał z siebie Duff. 
- Dlaczego się o mnie boisz, hej Duffie?- chwyciłam jego twarz w dłonie.
Oparł czoło o moją głowę. Wziął głęboki oddech. Poczułam dreszcz przechodzący całe moje ciało gdy tylko jego oddech przeszedł pod moją bluzką. Natychmiast stłumiłam w sobie to i spojrzałam mu w oczy.
- Duffie, powiesz mi co się stało?- spytałam.
Nie odrywając głowy od mojego czoła delikatnie pocałował mnie w skroń. Przechodziły mnie tak cholerne dreszcze. nie mogę tego opisać. To było cos w stylu jakbym pierwszy raz się całowała czy coś takiego.
- Brakuje mi ciebie, Rain. - wyszeptał. Przymknęłam oczy. Było mi tak cholernie dobrze. świat się zatrzymał. Nie było już tych cholernych zielonkawych, mdłych ścian. nie było szpitalu i całej rzeczywistości. To jest tak cholernie dziwne. Rozkoszowałam się każdym jego oddechem. Powietrze wydychane z jego ust powodowało dreszcze na mojej twarzy i ciele. Powoli przesuwałam dłonie z jego twarzy niżej. Na obojczyki , kark i ramiona. Nie wiem co robię. Już nad sobą nie panuję. Czuję się tak jakbym cofnęła się o te kilka lat. Czuje się jakbym znowu stała nad jeziorem, za moim domem. Czuję teraz ten zapach. Jego oddech przypomina mi o tym wszystkim. O tym wszystkim co razem przeszliśmy. Jego ręce dotychczas spoczywające na moich włosach, znalazły się na moich plecach. Gładził mnie delikatnie, wręcz niewyczuwalnie wzdłuż kręgosłupa. Jego kosmyki włosów łaskotały mnie w skronie. To była najcudowniejsza chwila. Delikatnie odsunął głowę i spojrzał mi głęboko w oczy. Co raz bardziej przysuwał twarz do mnie. W pewnym momencie musnął moje usta. W moim ciele panował wszech obecny pożar. Nie umiałam juz tego powstrzymać, albo to przerwę albo pozwolę mu za to by przespał się z dziewczyna swojego najlepszego kumpla. Nie mogłam to było silniejsze. Delikatnie popchnęłam go do tyły. Była tam jakaś ściana. Popchnęłam go na nią, tak by nikt nas  nie zobaczył. Duff popatrzył mi w oczy. Jego wzrok był tak dziki, taki namiętny. Podeszłam do niego i chwyciłam jego twarz dłońmi. Jego ręce błądziły po moich plecach, zjeżdżajac co raz niżej, w stronę pośladków. W koncu nadszedł ten moment gdy podniecienie dało mi się we znaki. Zachłannie wpiłam się w jego wargi, mocno splatajac jezykiem , jego język. Całowałam go zachłannie i zaborczo. Jakby miał mi uciec. Nie wiem co robię, niepanuje nad tym. Wszytsko dzieje się szybko. Powoli ściągam sobie moją bluzkę z z Marlboro. Jestem w samym staniku. Duff patrzy na moje piersi z podnieceniem , ale nie rusza ich. Nawet nawet na nie nie patrzy. Cały czas mnie całuje, w pewnym momencie zaczęłam ściągać mu jego bluzkę. Nagle Duff wyraźnie się zawahał. Znowu oparł się czołem o moje , czoło i głęboko zaczerpnął mojego zapachu.
- Rain, nie róbmy tego.- wyszeptał dotykając ustami moje czoło. - Nie mogę tego zrobić.
Przymknęłam oczy. Rozkoszowałam sie jego zapachem. Pachniał bardzo charaktery stycznie, nie tak jak
Slash czy ktokolwiek inny. Jego zapach przypominał mi o dzieciństwie, o tym jak bardzo było mi ciężko i jak bardzo on mi pomógł. 
- Przepraszam, Duff- szepnęłam, ostatni raz pocałowałam go w usta. jedna , pojedyncza łza spłynęła mi powoli po policzku. On zobaczywszy ją, szybko zmarszczył brwi.
- Rain, błagam cię nie płacz- powiedział przyciągnął mnie mocno o siebie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową. 
- Dlaczego to zrobiłam, Duff.- mówiłam cicho- Dlaczego? Kocham go, kocham Duff.
Miałam wrażenie że on sam zaraz się popłacze. Oczy miał całe wilgotne.
- Wiem , że go kochasz. Dlatego, właśnie nie możemy tego zrobić Rain. Cierpiałabyś, a tego bym nie zniósł.
Dlatego proszę cię nie zadręczaj się, to moja wina nie powinienem w ogóle mówić ci że..- zawahał się- Tego wszystkiego.
- Wiem, Duffie, wiem- wyszeptałam.Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. - Ale obiecaj że nie zapomnisz o tym co się stało przed chwila, Duff.
- Nawet jakbym chciał to i tak nie zapomnę.- powiedział i zmusił się do uśmiechu.
Spojrzałam na niego smutno i pocałowałam delikatnie w policzek. 
Założyłam bluzkę i odwróciłam się na pięcie i wyszłam zza ściany. W oczach miałam łzy. Po prostu płakałam. Nie było mi do śmiechu. Łzy spływały mi po policzkach. Zatrzymałam się przed drzwiami do pokoju Effy.
Wytarłam łzy z policzków i weszłam do pokoju. Wszyscy popatrzyli w moja stronę. Tylko Effy popatrzyła na mnie rozumiejącym wzrokiem. Ona jedna wiedziała o co chodzi. Znała mnie na wylot. Dobrze wie że płakałam.
- Co tak długo, Rain? - spytał uśmiechający się do mnie Steven. Odwzajemniłam uśmiech i usiadłam koło Effy. Kątek oka zobaczyłam że Slash mi się przygląda. Za wszelką cenę starałam się nie spotkać jego spojrzenia. Nagle do pokoju wszedł Duff. Przysiadł po drugiej stronie łóżka. 
- Effy, na pewno dobrze się juz czujesz?- spytał zatroskany Axl.
Nagle do pokoju wparowała banda foto reporterów natychmiast zerwali się slash z Izzim.
Jeden z reporterów zrobił zdjęcie z lampą błyskową która chamsko jebła slashowi po oczach. wkurwił się i krzyknął do niego:
-Daj mi tę kamerę ! Wsadzę ci ją głęboko w dupę, że będziesz mógł sfilmować swoją tchawicę, jebany skurwielu!
Gdy udało im się wypierdolić ich z pokoju, odezwał się Steven.
- ej my mamy koncert dzisiaj na stadionie.
- Kurwa- mruknęli wszyscy na raz. To wywołało falę śmiechu i ogólne rozluźnienie. Effy patrzyła na mnie przenikliwym wzrokiem. Wiem o ty że się domyśliła co ię stało między mną a Duffem. Ona już taka była.
Siedzieliśmy jeszcze w szpitalu jakieś dwie godziny, po czym Effy została zwolniona do domu. Moja grypa przeszła na trochę słabszy poziom, co mnie bardzo cieszyło. Ku naszemu szczęściu doktor Harry okazał się być zajebistym gościem. Nie zadzwonił po gliny i jeszcze dał nam jakąś paczkę zielska. Zajebisty, na serio. Gdy wróciliśmy do domu Effy natychmiast poszła spać. Axl także poszedł z nią. Ja znowu wróciłam do mojego pokoju. Nawet nie wiem która była godzina, wiem że nie spałam ani jednej godziny tej nocy. Skuliłam się koło slasha i zasnęłam.
Mając na ustach smak ust Duffa. Jest mi tak cholernie źle.

czwartek, 25 października 2012

Rozdział VIII

 Siedzieliśmy w szpitalu, chyba dwie godziny i ciągle nie było wiadomo cóż Effy. Myślałam że umrę na tym korytarzu. Miliony osób przewijały się przez szpitalny korytarz, w tak szybkim tępie. Lekarze, pacjenci, jakieś inne osoby związane ze szpitalem. To na pewno nie jest miłe miejsce. Czułam się tu taka przytłoczona, Axl zapewne czuł się tak samo. Wszystko było takie mdłe. W takim samym kolorze. Wchodzisz tu i pierwsza myślą jest ''śmierć''. Niestety , ale to prawda. Rozmyślałam siedząc na jednym z krzeseł przed salami operacyjnymi. Ściskałam mocno rękę Axla. Jest mi go tak zal. Nie dosyć że chciał jej się oświadczyć, to jeszcze teraz ważą się jej losy.  Spojrzałam na niego. Nerwowo przegryzał wargi. Jego rude kosmyki włosów opadały mu na twarz. Uścisnęłam go mocniej.
- Axl, będzie dobrze. - szepnęłam . Oparłam głowę o jego ramię gdy nagle podeszła do mnie pielęgniarka. 
- Pani Hudson?- spytała. Jaka kurwa Hudson? 
- Jaka Hudson?
- Czy pani nazywa się Hudson?- ponownie spytała, niecierpliwiąc się.- Dzwoni jakiś pan . Powiedział że do pani Hudson.
Spojrzałam na Axla, ale nawet nie patrzył w moją stronę.
- Ale przedstawił się?- spytałam.
- Powiedział że mam powiedzieć że dzwoni jakiś Slesz, czy Slusz.- zaśmiałam się. Slash jest tak pojebanym człowiekiem. Nawet w takiej sytuacji robi sobie jaja ze wszystkiego.
Wstałam i poszłam za pielęgniarką. Wzięłam telefon do ręki.
- Pani Hudson?- spytałam.
Po drugiej stronie słuchawki był Slash.
- A co miałem powiedzieć, myszko?- dmuchnął powietrzem w słuchawkę śmiejąc się.
- Oddal trochę słuchawkę pojebie, bo nic nie słyszę.
Saul wybuchnął śmiechem.
- I jak z Effy?- spytał.
- Nic nie wiemy, lekarze jeszcze nic nie wiedzą.Czekają na jakieś wyniki badań.- opowiedziałam.
Slash nie opowiedział tylko westchnął.
- Ej, Saul- spytałam ciszej bo jakaś młodsza pielęgniarka wyraźnie próbowała usłyszeć moją rozmowę.
- Tak?
- Wiesz, myślę że powinniście tu przyjechać.
- Wiem, ze powinniśmy ale Izzy i Duff robią śledztwo.
Zaśmiałam się pomimo powagi sytuacji.
-Slash, przyjedz tu proszę. Potrzebuję cię.- szepnęłam zakrywając ręka twarz. Przez długi cza nic nie odpowiadał.
- Saul, jesteś?- spytałam cicho.
- Już jadę, mała. Rozłączył się.
Odetchnęłam z ulgą. Bardzo go teraz potrzebowałam. 
Wróciłam do Axla. Rozmawiał z lekarzem. Ruszyłam z miejsca biegem i zatrzymałam się koło nich.
- Panie doktorze i co z nią?- spytałam przerażona .
- Na razie nic nie wskazuję na to żeby było to coś poważniejszego. - opowiedział.- Przepłukaliśmy jej żołądek. Badania wykazały ogromne ilości heroiny i amfetaminy. Zdają sobie państwo sprawę że będziemy musieli powiadomić policję, tak
- Kurwa..- szepnęłam odwracając się. Obróciłam się w miejscu.
- Ale będzie żyła, ocknie się tak?- mówił cicho Axl. 
- Na pewno będzie żyła i raczej wszystko wskazuje na to że dojdzie do siebie, ale potrzeba na to dużo czasu. Na razie jest w śpiączce. - powiedział do nas lekarz.
- No dobrze, ale dlaczego ona wzięła te dragi?- spytałam nerwowo.
- Na to pytanie, państwo muszą znać opowiedz.- opowiedział- Przepraszam ale muszę iść do innych pacjentów, proszę można wejść do pani Russel.
Podziękowałam mu i poszłam za Axlem do małego pokoju szpitalnego w którym leżała Effy.
Podeszłam do jej łóżka. Axl podszedł od drugiej strony. chwycił jej rekę. 
- Effy..-szepnął- Dlaczego to zrobiłaś?
Chyba powinnam ich zostawić, Effy żyje to najważniejsze. Spojrzałam jeszcze raz na niego, i wyszłam z pokoju. Udałam się w stronę automatu z piciem. Kupiłam sobie puszkę coli. Gdy ją otworzyłam , przysiadłam na jednym z krzeseł obok drzwi wejściowych. Czekałam na Slasha. Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z takim impetem że wypuściłam puszkę coli na ziemie.
- Jezu, pojebało cie?- krzyknęłam podnosząc szybko puszkę coli. podniosłam głowę i stanęłam oko w oko z Bachem.- Co ty tu do chuja robisz, Bach?
Zmierzył mnie wzrokiem i przygładził sobie włosy.
- Gdzie jest Effy?- spytał.
- A co cię to obchodzi?- warknęłam .- wynoś się stąd Sebastian.
Spojrzałam mu w oczy, były zmęczone i przekrwione.
- Rain, nie przyszedłem tu żeby się kłócić, chciałem sprawdzić czy z nią wszystko dobrze- opowiedział cicho. Przez moment poczułam ukłucie wyrzutów sumienia, że tak na niego naskoczyłam, ale to był tylko moment. 
- Jest z nia dobrze, leży w śpiączce. Jest z nią Axl. Więc jest bezpieczna.- powiedziałam nieco ciszej.
Przyjrzał mi się i nieco zmieszany opowiedział.
- To ddobrze..to bbardzo dobrze, to najważniejsze że jest bezpieczna.
Odwrócił się na piecie i skierował się z powrotem w stronę drzwi. Otworzył je i wpadł prosto na Duffa.
Gdy ten go zobaczył, natychmiast rzucił się na niego. Bach oberwał pieścią w twarz.
- Ty chuju, to była twoja dziewczyna, a ty kurwa dajesz jej pierwszy lepszy towar?- darł się na niego.
Bach nic nie mówił. Po prostu patrzył przerażonym wzrokiem na Duffa. Slash rozdzielił ich.
- Bach, po prostu już kurwa idź- powiedział cicho. Sebastian ruszył z miejsca i wyszedł ze szpitala.
- Duff, opanuj się kurwa- powiedział Izzy. Weszli do holu, Slash wziął mnie w ramiona i pocałował we włosy.
- Co się stało?- spytałam - Jaki lewy towar? Izzy, co się stało?- pytałam co raz bardziej zdziwiona.
- Chodzi o to że Bach, dał jej tą ''heroine''. Tyle że to był jakiś jebany mix. Nikt o zdrowej bani nie bierze tego, a tym bardziej nie daje w prezencie swojej byłej przyjaciółce. No ale może to właśnie o to mu chodziło.- powiedział.
- Ale kiedy ona to w ogóle wzięła?- spytałam. Podeszliśmy pod pokój w którym leżała Effy.
- Prawdo podobnie, kiedy rozmawiałaś wtedy z Rosem.- opowiedział Slash. Wszyscy usiedliśmy na krzesłach. 
Nagle wyszedł Axl. Miał wesołą minę, dzięki Bogu.
- Rain, Effy chcę cie widzieć- powiedział. Wstałam i weszłam do pokoju.
                                                                       


No to nowy, miłego czytania. Przepraszam za błędy enjoy :D

środa, 24 października 2012

Rozdział VII

Obudziłam się o 11. Ból głowy był tak nie do zniesienia że od razu  opadłam z powrotem na poduszkę. Zatkany noc, i kompletny brak głosu. Zajebiście. Próbowałam podnieść się by sięgnąć po stojącą na stoliku nocnym chusteczkę gdy do pokoju wparował Duff.
- Rain, jak się czujesz?- spytał kładąc się koło mnie.
- Chujowo- szepnęłam i wydmuchałam nos. Westchnęłam i przykryłam się kołdrą.
- Wiesz że jest 11 wieczorem, nie? Zasnęłaś o 17.- oznajmił zapalając papierosa.
- Ja pierdole..- mruknęłam i nagle zaczęłam kaszleć. Dusiłąm się chyba jakieś 5 minut zanim Duff raczył przynieść mi jakieś tabletki na kaszel. Gdy trochę się ogarnęłam zdecydowałam się zejść na dół. Byłam tak chora, ze ledwo co widziałam na oczy. 
Na dole wszyscy siedzieli. Usiadłam pomiędzy Izzym a Slashem. Rozmawiali o trasie. 
- Jak chcesz to kurwa niby zrobić?- kłócił się slash.
- Normalnie do grudnia, w trasie.- opowiedział ze spokojem.- Czego chcesz, przecież były już dłuższe trasy. Dzisiaj jest 14 listopada, trasa skończy się 4 grudnia. 
- slash, to jest nasza jebana szansa na przedłużenie okresu do wydania drugiej płyty. Nie chcę kurwa znowu pizgać nerwami przez 2 miesiące. Mike dał nam 2 miesiące na napisanie co najmniej 10 piosenek. Wtedy nie powstanie jakieś cudo, tak? więc o co ci chodzi? Jedziemy tylko do 4 krajów.- odezwał się Izzy.
slash westchnął i spojrzał się w moją stronę.
- To kiedy ma to być?- mruknął zrezygnowany.
- Pojutrze.- powiedział z uśmiechem Axl.
Slash odwzajemnił uśmiech i wszyscy odetchnęli u ulgą. 
- A ty Rain? Coś słabiutko!- zaśmiała się Effy.
Pokazałam jej środkowy palec. wyglądało to komicznie, bo gdy wszyscy siedzieli normalnie ja leżałam w poprzek kanapy opatulona grubym kocem, non stop podciągając nosem.
- Jakie kurwa kraje?- powiedziałam .
- To ma być Niemcy, Polska, Szwecja, Hiszpania- opowiedziała Effy.
- Ja pierdole- mruknęłam łapiąc się za czoło. Miałam jebana temperaturę a oni pierdolili o Hiszpaniach i Polskach. Swoja droga to jeszcze nigdy w Polsce nie byłam. Wiem, że moja babcia była polką. Trochę muszę się tam ogarnąć co i owo. Gdy wszyscy za proponowali że idziemy do klubu się najebać tylko sie zaśmiałam i wyszłam do kuchni. Wstawiłam wodę na herbatę. ?Wyciągnęłam kolejna porcję tabletek . Usiadłam na krześle podkurcząjąc nogi. Weszła Effy i gdy tylko mnie zobaczyła wybuchnęła śmiechem.
- Aż tak źle?- powiedziała zalewając moją herbatę wodą.
- Effy, ja umieram.- mruknęłam. Podała mi herbatę i usiadła naprzeciwko mnie.
- A jak tam ze Slashem? 
Spojrzałam jej w oczy.
- Zupełnie sie od siebie oddalamy. Nawet nie rozmawiamy.- powiedziałam cicho. Chwyciła mnie za rękę.
- Wszytko się wyjaśni, Rain. Napewno - uśmiechnęła się i wypiła mi łyka herbaty. - Idziemy do Rainbow, ale ty zostań w domu.
- Zostanę, zostanę idę spać- powiedziałam biorąc w rękę kubek. Wstałam i udałam się do salonu.
Rozsiadłam się na kanapie. Został tu tylko Axl.
- Gdzie są wszyscy?- spytałam, włączając telewizor. Leciała akurat transmisja z jakiejś gali. Na scenę właśnie wchodził Kirk.
- Ej, a oni nie mieli być przypadkiem w trasie teraz?- spytałam ziewając. Axl przysiadł się bliżej mnie i razem oglądaliśmy.
- Są w trasie- uśmiechnął się. Zamurowało mnie.
- Jak, no przecież Kirk jest tu- powiedziałam pokazując na telewizor.
- Obraził się na Jamesa.- zaśmiał się.
- Co ty gadasz?- nigdy nie słyszałam o tym żeby James i Kirk się kłócili, więc to było trochę dziwne.
- No- odpowiedział wpatrzony w ekran.- Ej, Rain?- spytał.
- Hmm?
- Czy to byłoby głupie jakbym..-przerwał- No jakbym się..
- Jakbyś co? - spytałam coraz bardziej zaciekawiona podniosłam się trochę by móc na niego spojrzeć.
- Jakbym oświadczył się Effy.
Otworzyłam japę ze zdziwienia. 
- Co?- zaśmiałam się.- Popierdoliło cię do reszty?
Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie, masz kurwa racje. Nie zgodzi się.- powiedział . Popatrzyłam na niego i wyobraziłam sobie Effy z Axlem w otoczeniu gromadki dzieci. Ja pierdole, co za widok.
- Zrób to.- powiedziałam krótko. Natychmiast się na mnie spojrzał i uśmiechnął.
- Na serio, kurwa?
- Tak, ona się zgodzi. Tylko nie rób już więcej numerów w stylu ''na zaplecze z fanka'' ok?- powiedziałam.
Natychmiast rzucił się w stronę kuchni. 
- ej, Rose!- zawołałam- A pierścionek?
- O kurwa..- krzyknął- GUNSI!!!- ryknął.
Wszyscy po kolei zjawili się na dole.
- Idziemy po pierścionek.- oznajmił.
Wszyscy popatrzyli p osobie. Zaległa cisza, ale po chwili zaśmiał się Steven. I potem już wszyscy. 
Wyszli , zostawiając mnie samą w salonie. 
- Effy?- zawołałam.Nikt się odezwał. Wstałam by po nią iść, weszłam do kuchni, ale na pierwszy rzut  oka jej nie było. Weszłam głębiej i przeraziłam się. Effy leżała na ziemi. Nieprzytomna. Natychmiast do niej podbiegłam i sprawdziłam jej puls.
- Effy, Jezu? Słyszysz mnie?- darłam się. Natychmiast wybiegłam z kuchni i pobiegłam przed dom. Widziałam ich jeszcze w oddali.
- ROSE!!!!!!- wrzasnęłam- EFFY!!!!!!!!!!
Natychmiast rzucił się biegiem w moją stronę. Wszyscy wpadli do domu. Axl podniósł ją i mocno przytulił.
-Boże,  Effy- szeptał jej do ucha- wezwijcie karetkę!- darł się na nas. Nie mogłam na to patrzeć. Co się jej stało,?
Slash wezwał karetkę po czym podszedł do mnie i po prostu mnie przytulił. Cholernie mi tego brakowało. Do axla podszedł Izy.
- Nie martw się będzie dobrze, żyje to najważniejsze.
- Ale co jej się stało? jęknął Axl głaszcząc nieprzytomną Effy po włosach. Nagle z jej kieszeni bluzy wypadła strzykawka.
Izzy chwycił ją i obrócił w reku.
- Heroina, Axl. I o cholernie dziwna. wszyscy spojrzeli po sobie. Łzy leciały mi natarczywie po policzkach. slash tylko mnie przytulał. Duff i Steven wyszli przed dom by pokierować karetkę.
Gdy wreszcie przyjechała, ratownicy weszli do kuchni. Gdy jeden z nich sprawdził jej ciśnienie, spojrzał na tego drugiego. Położyli ja na noszach. Axl cały czas kurczowo trzymał się jej ręki. Wpakowali ją do karetki , za nimi wszedł Axl i potem ja. 
Powiedziałam slashowi że mają zostać w domu, i że jeśli cokolwiek się stanie zaraz zadzwonię. Tylko oby nic się nie stało, błagam. 

Prosze jeśli czytacie, to zostawcie jakiś komentarz, to dla mnie bardzo ważne :D Przepraszam za błedy i miłego czytania.

wtorek, 23 października 2012

Rozdział VI

Siedzieliśmy w milczeniu. Zdziwiło mnie to co powiedział. Nawet trochę zabolało mnie to, co myśli o mnie i o Slashu. Przecież jest moim przyjacielem, powinien mnie wspierać, a nie wypominać mi to najgorsze. Siedziałam nadal wpatrzona w ciemność przed nami. Postanowiłam ze po prostu zignoruję jego ostatnie zdanie. Wyplątałam się z jego ramion i stanęłam naprzeciwko niego. 
- Kto pierwszy do klubu- uśmiechnęłam sie i rzuciłam się w stronę celu. Gdy się obróciłam zobaczyłam za sobą biegnącego Duffa. Przystanęłam dopiero  przy pierwszej z ulic. Gdy doszedł do mnie Duff, był cały spocony i zdyszany.
- Ja pierdole, Rain nie mam już 16 lat- zaśmiał się głośno dysząc. Spojrzałam na niego z uśmiechem i ruszyłam dalej.
- Tylko nie biegnij- mruknął.
Wybuchnęłam śmiechem ale szybko spoważniałam. Po drugiej stronie ulicy biegła Effy. Cała zapłakana. 
- Hej Effy !- wydarłam się do niej, ale mnie nie usłyszała. Spojrzałam znacząco na Duffa. 
- EFFY !- krzyknął., ona natychmiast odwróciła się w naszą stronę. Szybko przebiegła na nasza stronę ulicy i rzuciła mi się na szyję z płaczem.
- Kochanie, co się dzieje, hmm?- szeptałam jej do ucha.- Co się stało?
- Rain..-szlochała- On znowu to zrobił ..
- Co zrobił? Kto?- pytałam spoglądając co jakiś czas na co raz bardziej wkurwionego Duffa.
- Axl..on znowu..z jakąś laską..- wybuchnęła płaczem, zalała mnie fala złości. Kurwa jebany skurwiel.
- Duff spierdalaj do klubu, przyprowadź tu tego chuja.- natychmiast ruszył miejsca i wszedł do klubu.
- Effy, shhh maleńka już dobrze skopie mu tą ruda dupę.- szeptałam jej do ucha.
- Ale ja nie chce żebyś mu coś robiła, Rain.- powiedziała podnosząc głowę- Ja po prostu uważam że i jemu i mi potrzeba trochę czasu do tego wszystkiego.
Spojrzałam w jej oczy.
- No to dajcie sobie czas.
- On mi nie pozwala, twierdzi że jak damy sobie czas to będzie jeszcze gorzej. On nigdy niewydorośleje, Rain. Zawsze będzie tylko Axlem. 
Głaskałam ja po głowie gdy w tym momencie pojawili ie Duff i Axl. Rose gdy tylko zobaczył Effy odwrócił głowę w inną stronę. Szli jeszcze chwilkę po czym przystanęli koło nas. 
- Axl kurwa, chcesz mi cos powiedzieć?- spytałam ostrym tonem.
- Nie mam tobie kurwa nic do powiedzenia.- bąknął w moją stronę- Effy, czy możemy pogadać jak ludzie?
Ona spojrzała na mnie i kazała mi iść.
- Rose, ostatni raz- powiedziałam mu na ucho ciągnąc za rękę Duffa.
- Lepiej tam nie idź, rain. Slash właśnie pieprzy się ze słodką Betty.- krzyknął za mną śmiejąc się szyderczo.
- Spierdalaj- mruknęłam pod nosem.- przeszukałam kieszenie w celu znalezienia paczki papierosów. Nieskutecznie.- Duff, masz fajki?
Wyciągnął z kieszeni spodni zmiętolona paczkę czerwonych malboro.
- Em.. Rain może faktycznie am nie idźmy- powiedział podając mi paczkę fajek.
- Duff, już widziałam jak slash rucha się z jakąś inną- Powiedziałam niewzruszona.- Nie rusza mnie to
Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Idziemy się najebać?- spytał.
- Zawsze spoko- zaśmiałam się wchodząc do klubu.
Tak minęła cała noc. Wypiłam z Duffem i Izzym dwie butelki wódki. Leżałam już dawno pod stołem podczas gdy oni normalnie rozmawiali jakby co najmniej wypili dwa drinki z rozcieńczonym sokiem.
Obudziałam sie rano w salonie , na kanapie. Byłam tak obolała że najchętniej bym nie wstawała. Było mi wyjątkowo wygodnie jak na tą 20 letnia kanapę zwiniętą z domu babci Slasha. Zajebiście, nie ma co.
- Cześć, Rain- powiedział Steven stojący tuż nade mną.
- Cześć, Steve- szepnęłam zapominając jak bardzo sucho mam w gardle. Potworny ból głowy, nóg, brzucha i konkretnie przełyku. - Mógłbyś mi podać szklankę wody?
- No jasne- uśmiechnął się i ruszył w stronę kuchni. Nagle coś wielkiego położyło się koło mnie na kanapie.
- Rose, pojebie zaraz umrę- nadal szeptałam bo chyba straciłam głos.
- Nie ma się głosiku? - zaśmiał się.- Musieliśmy cie ściągać ze sceny , bo Bach nie dawał sobie rady z odplątaniem twoich włosów od jego mikrofonu.-powiedział ciszej czekając na moja reakcję.
- Ja pierdole..- szepnęłam- Ale co z moim głosem?
- No śpiewałas z nim Youth Gone Wild.. To było zajebiste.- zaśmiał się próbując naśladować mój głos zaspiewał kawałek utworu. 
- Spierdalaj- zaśmiałam się nadal bez głosu.
- Najlepsze jest to że potem zatrzasnęłaś sie w kiblu i Izzy musiał rozwalić gitarę żeby cie z tamtąd  wyciągnąć.
Zrobiłam wielkie oczy.
- Co? Rozwalił gitarę?- szepnęłam- a gdzie teraz jest ?
- Pojechał do muzyka kupić sobie nową - uśmiechnął się po czym przejechał rękami po swoich włosach.
- A co z Effy?- spytałam.
- A co ma być? - uśmiechnął się tajemniczo.
Spojrzałam mu w oczy. Nie mogłam z nich nic wyczytać, ale to chyba dobrze. wole  niewiedzieć.
Wtedy do salonu wszedł Slash z Duffem.
- Rain, wymiatasz skarbie- powiedział slash podchodząc do mnie i całując mnie we włosy. 
- Wy tez tam byliście?- szepnęłam nadal bez głosu.
- Byli tam wszyscy, łącznie z Skid Rowami. biedny Sebastian, będzie kurwa musiał przez miesiąc śpiewać do okłaczonego mikrofonu.
Cała trójka wybuchnęła śmiechem  łącznie ze Stevenem który właśnie niósł mi aspiryne i szkalnkę wody.
- Słoneczko dziękuję ci- uśmiechnęłam się do niego i szybko połknęłam tabletkę. Opadłam na łóżko gdy nagle przeszedł mnie okropny dreszcz.
- Rain, przecież ty jesteś chora- powiedział Duff przyglądając mi się. Rzeczywiście czułam się okropnie. Miałam dreszcze , okropny ból gardła. Kurwa. 
- Duff zaprowadź ja do góry, a ty slash wypierdalaj do apteki po leki dla laseczki!- zaśmiał się Axl.
Duff wstał i zrzucił ze mnie koc. Próbowałam się podnieść ale byłam tak słaba że nogi miałam jak z waty.
Wziął mnie pod rękę i objął w talii.
Poszliśmy do pokoju Duffa.
- Ej, ale to nie jest mój pokój- szepnęłam.
- wiem, ale narazie musisz zostać tu. Tam nie ma warunków.- zaśmiał się szyderczo.- Już ty się nie martw, ja sie tobą zajmę, a nie ten pojeb. On nawet herbaty nie umie zrobić. wtedy wszedł Slash.
- No Rain, będziesz spała tutaj, ok? Jak chcesz to on moze spać gdzie indziej- oznajmił.
- On mi nie przeszkadza, a tobie?- spytałam nakrywając się kołdra.
- Nie- powiedział cicho po czym westchnął i spojrzał na Duffa, ten pokręcił głową.
- Mam nadzieje, McKagan- zaśmiał się Slash i wyszedł z pokoju.
- O co chodziło, Duff?- zapytałam go próbując powstrzymać narastającą faje dreszczy.
- Jezu, rain juz nie marudź. Zaraz idę po Effy zmierzy ci temperaturę, czy cos tam a ja ide ci zrobic herbatę.
Wyszedł z pokoju. Zastanawiała mnie jedna rzecz. dlaczego slash azał mi spać tutaj. Dlaczego pozwolił by Duff spał tuz obok mnie. Przecież o chore. Wiem, że przed Duffem nie mam żadnych tajemnic. Wie o mnie wszystko. W sumie może to i lepiej. Slash jest kochany, ale opiekuńczy raczej o on nie jest. Rozmyślanie sprawiło mi taki ból głowy, że nie doczekałam nawet się tej herbaty i zasnęłam twardym snem. Piękny początek, zajebistej grypy.

 Duff:

- Ej , Duff przeciez mu jutro mieliśmy jechać do Vegas na weekend.- zagadnął mnie w kuchni Axl.
- wiem, ale pojedziecie sami. Bez Rain i mnie.- powiedziałem.
Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Co ty kurwa kombinujesz?- spytał usmiechając się. Ja też nie mogłem powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nie! nic z tych rzeczy, Rose.- za komunikowałem mu, zalewając wodę w kubek.
- Widzę, widzę McKagan..- powiedział.
-Co widzisz?
- Gówno kurwa.- powiedział juz nie patrząc w moją stronę. do kuchni weszła Effy i od razu rzuciła się Rose'owi na szyję. 
- A, Duff na śpi więc możesz sobie w dupę tą herbatę wsadzić.- powiedziała Effy nie przerywając pocałunków.
- Dz-dzięki- powiedziałem biorąc łyka pysznej herbaty. Udałem się na górę wszedłem do pokoju. Rzeczywiście spała. Przykryłem ją pod sam nos i położyłem koło niej. Tak słodko wygląda jak śpi. Dobra, wiedziałem że tak będzie zaczną się nocne rozkminy na temat przeszłości. Kurwa, wszystko jest tak skąplikowane. 

piątek, 19 października 2012

Rozdział V



 Usiadłyśmy przy stole, wcześniej zamawiając butelkę Nightraina. Zapaliłam papierosa i popatrzyłam się w stronę sceny. 
- Effy, kurwa przecież oni grają z Skid Row dziś- wydarłam się- Bach chyba wczoraj coś mówił o tym.
- No przecież wiem, Rain.- powiedziała Effy patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Dlaczego ja o tym nic nie wiedziałam?- zaśmiałam się.
- Myslałam że wiesz, w końcu to i tak nie ma dużego znaczenia koncert to koncert a Bach z chłopakami zaśpiewają z nami tylko dwie piosenki z tego co wiem to Paradise City i My Michelle.
- Axl się zgodził na Bacha?- zapytałam tym razem ze zdziwieniem, z tego co wiem to on nie lubił Bacha za to co zrobił Eff.
- Poprosiłam go o to- powiedziała próbując uniknąć mojego wzroku.- Nie czepiaj się, Rainy i zajmij się danielsem!- zaśmiała się .
- Kurwa, ej.- powiedziałam machając ręką- Ale zamieszanie z tym Sebastianem.
Ona spojrzała na mnie milcząc. Przyglądała mi się.
- Rain?- spytała cicho- co się dzieje między toba a Duffem?
wiedziałam że prędzej czy później to pytanie padnie z jej ust w moim kierunku, bo taka po prostu jest Effy. widzi wszystko i wszystkich w najmniej chcianym przez kogos momencie.
- Nic się nie dzieje, a co ma się dziać?- spytałam , trochę wkurwiona.
- Nie rób ze mnie głupa, Rainy- powiedziała dopalając papierosa. - Przecież widziałam.
- Co ty niby, kurwa znowu widziałaś? Znów zaczynasz, Effy. Skończ z tymi mongolskimi teoriami na ten temat. Duff to mój najlepszy kumpel. - powiedziałam jednym tchem.
- Kumpel?
- A co niby kurwa, Eff !- spytałam co raz bardziej zdziwiona jej teoriami.
- N ok, Rain nie wkurwiaj się tak- powiedziała unosząc ręce w przepraszający gest.
Wtedy zagłuszył nas ryk gitar i perkusji. Chłopcy wyszli na scenę zaczynając grac Sweet Child O' Mine.
Siedziałyśmy z Effy przez dwie godziny, zagłuszone rykami Axla i porywczej gry Slasha.  Siedziałyśmy z milczeniu. Myślałam o tym co mi powiedziała. Czy rzeczywiście to prawda? Ze wcale nie wyglądamy na parę zwykłych kumpli. Że jednak jest coś między nami. Nie wiem, kurwa ale wiem też że Duffa stracić nie mogę. Jest osoba na której zależy mi najbardziej oprócz Effy i .. no Slasha. Dlaczego to musi być tak kurewsko skąp likowane? Effy jest tak szczęśliwa z Axlem. A ja? Chłopak którego kocham, nie kocha mnie tak bardzo jak ja bym tego chciała. Kurwa.
Poziom alkoholu we krwi był już na tyle wysoki że powoli głowa opadała mi na boki.
- Eff, kiedy oni przestaną grać, kurwa – mówiłam, znudzona.
- Rain, no przecież zagrali dopiero 2 piosenki. – zaśmiała się dając łyka mojego Danielsa.
- Effy, to naprawdę tak wygląda?- spytałam półgodziny później.
- Ale co jak wygląda?- spytała też już lekko wstawiona.
- No ja i Duff.
Effy spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem. Długo milczała wpatrując się w moje oczy.
- Wiedziałam, Rain.- powiedziała.
- Co wiedziałaś?- trochę mnie zdziwiła ta odpowiedzią.
- Że zawsze go kochałaś i kochasz nadal.- opowiedziała patrząc mi prosto w oczy.- Nawet jak jesteś ze slashem. On, Rain. On zawsze będzie dla ciebie najważniejszy. Widzą to wszyscy , nawet Slash. Dlatego o ciebie nie walczy. Bo wie że prędzej czy później to wszystko wyjdzie, Rain.
Zatkało mnie. Kurwa, przeciez to wszystko prawda. Zawsze g kochałam . Jest moim najlepszym przyjacielem, ale teraz..
- Eff, kurwa.- szepnęłam przykładając dłoń do czoła.
Uśmiechnęła się do mnie smutno. Zamurowało mnie siedziałam kompletnie wbetonowana. Nawet nie zauważyłam jak chłopaki skończyli grac i podeszli do naszego stolika. Cały czas myślałam o tym co powiedziała Effy.
- Rain, kurwa słuchasz mnie?- spytał Izzy. Kompletnie go nie słuchałam. Effy widziała moje zachowanie więc także nic się nie odzywała.
- Przepraszam Izz, nie mam do tego głowy.- powiedziałam mu cicho.
Wtedy przysiadł się koło mnie Duff.  W klubie zrobiło się głośno, więc nie słyszałam nawet co mówili po drugiej stronie stolika. Byłam tak zamyślona, że nie obczajałam kompletnie nic. Duff to zauważył bo pomimo tego że wszyscy się najebali on tylko siedział i co jakiś czas zerkał w moją stronę. W końcu widocznie nie wytrzymał i spytał mnie
- Rain, wszystko ok.?- próbował przekrzyczeć głośną muzykę.
- Tak, tak  - szepnęłam tak żeby nie usłyszał. Nie wiem dlaczego , ale straciłam ochotę na jakąkolwiek rozmowę. Wypiłam do końca Danielsa i odstawiłam szklankę. Wstałam i wyszłam nie zwracając uwagi na nic. Po prostu szłam przed siebie. Wyszłam z klubu i poszłam w stronę plaży. Miałam ochotę trochę pomyśleć.

                                                       Duff

Widziałem jak Rain wychodzi  z klubu. Co się jej stało? Przecież przed koncertem jeszcze jeszcze było wszystko dobrze. Kurwa Effy jej coś nagadała. Slasha znowu się najebał, Izzy ze Stevenem prawie zasypiali przy stole. Effy i Axl miziali się do siebie. Siedziałem sam jak jakiś nołlajf, podczas gdy Rain łazi gdzieś po LA.
Muszę po nią iść. Bo ostatnio jka tak wyszła to wróciła po 2 dniach. Wyszedłem . Nawet chyba nikt tego specjalnie nie zauważył. Tylko Effy spojrzała na mnie  i z ruchów jej ust wyczytałem słowo „ Plaża”. Czyli tam przesiadywała zawsze gdy znikała na tyle godzin. Jedyna plaża gdzieś blisko to Plaża Północna na Północy Sunset. Udałem się w tym kierunku.
                                                                 Rain

Usiadłam na brzegu morza. Było kompletnie ciemno. Było widać tylko światło latarni morskiej i oddalone trochę światła z Sunset Strip. Założyłam kaptur bluzy i zapaliłam papierosa.  Myślałam o moim życiu. Myślałam o rodzicach, o mojej wyrodnej siostrze która zostawiła mnie jak byłam mała, o Duffie, o slashu. O wszystkim. W pewnym momencie ktoś zaszedł mnie od tyłu. Siadając tak, że nogami oplatał mnie w pasie. To był Duff.
- Dlaczego siedzisz tu sama?- spytał wtulając głowę w moje włosy.
Kurwa, tego mi jeszcze brakowało.
- Przecież tu jesteś- zaśmiałam się cicho patrząc w ciemność.
- Tutaj nawet jak nic nie widać jest cudownie. Kiedyś tu przychodziłem jak wyjechałem do LA zostawiając Ciebie i Effy. Przesiadywałem tu i myślałem o was. Dokładnie w tym samym miejscu.- powiedział.
- Wiesz, Duffie ..- zawahałam się
- Tak, mała ?
- Dlaczego tak w ogóle wyjechałeś?- spytałam zamykając oczy.- Przecież miałeś mnie Duff. Mogliśmy teraz mieć, kurwa dwójkę dzieci i być małżeństwem od  13 lat.- zaśmiałam się.
- Myślisz że bylibyśmy razem do teraz ?- spytał dotykając moich włosów.
- A nie ?- pytałam odwracając głowę.
- No to dlaczego tego nie zrobimy?- spytał. Zamarłam mając cały czas odwróconą głowę w jego stronę.On to zobaczył i bardzo się speszył.- Przepraszam Rain, ja..nie ..chciałem.- powiedział.
- Wiesz, o tym że kocham Slasha, tak? – szepnęłam.
Westchnął i spojrzał gdzieś w ciemna dal.
- Wiem, Rain. Ja to wszystko wiem. Ale uważam że on nie zasługuje na ciebie. Rani cię na każdym kroku. To jest nieludzkie, w twoim przypadku, Rainy.- powiedział.
Spojrzałam w dal. Co za noc.