wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział XXXV

       Los Angeles 1.01.1990 rok.  



                                                                                         
Powoli otworzyłem oczy. Moim uszom dobiegły dźwięki z sąsiedniego pokoju. Duff i Rain. Jezu.
Dlaczego to wszystko musi być tak kurewsko trudne? Jeszcze kilka miesięcy temu byłem przekonany, że to właśnie ja, będę dawał jej pierścionek zaręczynowy. Że to właśnie ja będę jej mężem. A jednak zjebałem. Po całości.
Teraz, gdy kurwa słyszę jak się kochają po drugiej stronie ściany widzę jak bardzo to wszystko zepsułem. Przecież ją kochałem..tylko dlaczego uświadomiłem to sobie teraz? Gdy ona już dawno nie jest moja. Teraz jest Michelle..której tak naprawdę nie kocham. Ja jej nawet nie znam. Mógłbym sobie równie dobrze zadać pytanie skąd ona się tu w ogóle wzięła. Nasz związek polega na seksie. Na bezwarunkowym seksie. Obróciłem głowę i spojrzałem na jej spokojną twarz. Teraz gdy spała, mogłem się jej przyjrzeć. Długie rzęsy spoczywały na jej powiekach. Kurwa..chyba z nią zerwę. Jestem pojebany..ale mam tego dość. Wieczne poczucie winy, za to że niszczę jej życie. Przecież ona jest po studiach..niech znajdzie sobie innego faceta i niech będzie z nim bardziej szczęśliwa niż ze mną. Miech się tylko obudzi i..
- Wszystko w porządku?- usłyszałem cichy głos Michelle. Przypatrzyłem się jej twarzy, długo milcząc.
Patrzyła na mnie dziwnie, jakby wiedziała że zaraz powiem coś co ją zrani.
- Nie...- odpowiedziałem , szeptem. - Michelle..
Nadal patrzyła na mnie. Podniosła głowę z nad poduszki i oparła się na łokciu.
- Chcesz..coś powiedzieć, Saul?-spytała cicho.
- Chyba musisz..już iść..Chelle..- szepnąłem. Zapadła martwa cisza. No..nie do końca. Zza ściany dobiegały nas odgłosy orgazmu Rain i głośnych jęków Duffa. Czułem, jak serce zaczyna mi bić szybciej.
- Gdzie mam iść, Slash?- szepnęła.
- Duff, mocnieeej..- jęknęła głośno Rain, zza ściany. Przyglądała się intensywnie mojej twarzy. W duchu modliłem się, by mnie zrozumiała.
Nagle zobaczyłem, że jej podbródek niebezpiecznie drga. Zrzuciła z siebie kołdrę i wstała z łóżka. Wbiegła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Boże..jesteś niesamowita..- krzyknął Duff.
Szybko wstałem , chwyciłem leżący na stole telefon i z całej siły rzuciłem nim o ścianę.
- Żebym , kurwa jeszcze raz nie musiał was uspokajać!!!- wrzasnąłem, gdy telefon rozbił się o ścianę.
- Spierdalaj, chuju..- usłyszałem głos Duffa i nagły krzyk Rain. Znowu się zaczęło.
Podszedłem do drzwi od łazienki i cicho zapukałem.
- Chelle..proszę cię..zrozum mnie nie mogę dłużej cię narażać..- zacząłem mówić gdy drzwi powoli się otworzyły. Była już cała ubrana.
Stanęła przede mną i popatrzyła na mnie załzawionymi oczami .
- Masz racje, Slash to nie moja bajka..nie powinnam była tutaj zamieszkać..to twoje życie  ja ci się w nie wpierdoliłam. Mimo to..nie żałuję tych kilku miesięcy..i mam nadzieje , że ty też nie..- powiedziała krótko i podniosła się na palcach. Pocałowała mnie mocno w usta, poczułem na moim policzkach jej      pojedyńcze łzy. Objąłem ją ręką w pasie i odwzajemniłem pocałunek. W końcu oderwała się i odwróciwszy się na pięcie wyszła z pokoju. Zostawiając mnie samego.


***



Miarowo poruszaliśmy biodrami, co raz szybciej oddychając. W końcu oboje doszliśmy, opadając na łóżko. Leżałam zupełnie na opak, trzymając nogi na przedniej ramie łóżka. Duff trzymał w dłoni, szklankę do połowy wypełnioną Jackiem Danielsem. Wpatrywał się we mnie i w moje nagie ciało tak intensywnie że czułam ciarki. Nagle odłożył szklankę na szafkę i ręką dotknął mojej nogi. Przejechał po niej opuszkami palców. Spojrzałam na niego uważnie i przeniosłam nogi na wysokość jego głowy.
Zaczął gładzić delikatnie moje udo, jadąc coraz bardziej na zewnętrzną stronę. Przymknęłam oczy.
- Mmm..- mruknęłam z zadowoleniem.- Możesz tak robić cały dzień..
- Chciałbym..- szepnął.- Boże..jesteś taka piękna..
Zaśmiałam się i zakryłam się szybko leżącą obok kołdrą.
- Nie..- mruknęłam, z dziecinną przekorą. 
Zaśmiał się pod nosem i zmienił pozycje. Położył się na mnie i przygniótł mnie ciężarem swojego ciała.
Pocałował mnie delikatnie w czoło, potem w usta a następnie przyłożył wargi do mojej szyi. Jedną ręką,  podążał po moim udzie.Drgałam pod każdym jego dotykiem i oddechem.
- Jesteś..najpiękniejszą..istotą..na całej..pieprzonej ziemi..- mówił, przerywając na krótkie pocałunki.
Uśmiechnęłam się i przyciągnęłam go do siebie.
- Znowu jestem..głodna..- szepnęłam , przegryzając płatek jego ucha.
Zaśmiał się i pocałował mnie w usta.
- Marzę o tym, że kiedyś powiesz mi to w swoim własnym łóżku, w naszym nowym, pięknym domu..
- Już, niedługo..obiecuję..tylko..Duff?- spytałam.- Ko za ten dom zapłaci?
Popatrzył na mnie smutno.
- No jak kto..no my, nie?
- A..ja to przepraszam z czego zapłacę? - spytałam ponownie.- Kurwa..no tak..
Chciałam się podnieść spod Duffa, ale skutecznie obezwładnij mi ręcę.
- Mów, co się dzieje! 
- No bo..- zaczęłam mówić.- Bo..ja cały czas żyję..jakby za wasze pieniądze..swoich nie mam, przecież  nic mi nie zostało w spadku po babci..może ja pójdę do jakiejś pracy, co?
Duff parsknął śmiechem i pocałował mnie mocno w usta.
- Słuchaj mnie uważnie, nigdy nie będziesz musiała pracować z mojej woli..dla mnie to obojęnie..jeśli chcesz iść do pracy to oczywiście ci pozwolę..ale po co ? Co ja zrobię z tymi pięniędzmi z tras..i w ogóle..wszystko to co mam należy też do ciebie, mała..
- No tak..wiem, ale..po prostu nie chcę by nasz wspólny dom..był kupiony tylko z twoich ciężko zarobionych pieniędzy..ja też chcę trochę się dorzucić, dobrze?- powiedziałam, cmokając go w usta.
- Dobra..jak tam chcesz..- westchnął i wstał szybo ze mnie.- To, co idziemy na dół? 
Pokiwałam głową i także wstałam z łóżka. Nałożyłam na nogi majtki i z podłogi podniosłam koszulkę Duffa z Ramones. Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy po cichu z pokoju. 
- Powiesz mi dlaczego zawsze po seksie tylko ty masz gacie?- zaśmiałam się, siadając na kuchennym blacie.
Duff stał do mnie tyłem, wyciskając sok z..uwaga pomarańczy.
- Bo ja umiem się rozbierać..myszko..- mówił w skupieniu.- Kurwa..będzie tak dalej a będę jeszcze ćwiczyć jogę i wpierdalać pierdolony serek tofu..
- Pamiętam jak kiedyś z Effy, poszłyśmy..- nagle przerwałam. Duff szybko podszedł do mnie  i chwycił mnie w talii. Położyłam głowę na jego ramieniu i westchnęłam.
- Ciekawe, czy kiedykolwiek wróci, nie?- szepnął, całując mnie we włosy.
- Nie..nie wróci..pewnie wyjechali z miasta..znając Bacha..to pewnie daleko stąd.- odpowiedziałam.- Dobra..z resztą dawaj ten sok, bo zeżygam sie zaraz..
Cmoknął mnie w usta i powrócił do swojej czynności.
Przyglądałam się jemu od tyłu, gdy nagle do pokoju wszedł Steven.
- Cześć, laski..- jęknął i podszedł do Duffa przytulając go od tyłu.- Głośniej, to się już chyba nie dało , nie?
- Nie..- odpowiedział cicho Duff, podchodząc do mnie i podając mi do ręki szklankę z sokiem. 
- Ej..słyszeliście dzisiaj Slasha i Michelle?- spytał, sięgając do lodówki po butelkę wódki. 
- Nie..a coś się stało?- spytałam  niepewnie.
- Zerwali..- zaśmiał się.
Obydwoje z Duffem popatrzyliśmy na niego ze zdziwieniem.
- Jak to zerwali?- powiedział Duff.
- Słyszałem jak rozmawiali rano.. i potem Chelle wyszła..z domu..- mówił z przerwami, biorąc łyki wódki.
- Duff..może..albo któryś niech idzie z nim pogadać, co ?- spytałam. Popatrzyli się na mnie jak na idiotkę.- No, dobra to ja pójdę z nim pogadać..
Nie czekając na ich reakcje wzięłam swoją szklankę z sokiem i chwyciłam drugą by zanieść ją slashowi. Weszłam po schodach i zapukałam do jego drzwi.
- Wejdź, Rain..- usłyszałam cichy głos. Weszłam do pokoju, który kilka miesięcy temu także należał do mnie. Slash siedział na ziemi, podpierając się plecami o łóżko. W ręku trzymał w połowie wypitą butelkę Nightrain'a. Podeszłam do niego powoli i usiadłam.
- Skąd wiedziałeś, że to ja?- spytałam nie pewnie.
- Bo ty jedyna pukasz do drzwi..-odpowiedział cicho. Popatrzyłam na niego. Nawet na mnie nie patrzył. Tępo patrzył się w zieloną butelkę wina, obracając znajdujący się w niej czerwony płyn.
- Czy coś się stało dziś.. między tobą a Michelle?- spytałam cicho.
- Zerwaliśmy..- zaśmiał się gorzko. Pociągnął łyk wina.
- Ale..ale dlaczego?- spytałam.
Pierwszy raz podniósł głowę i zderzyłam się z jego spojrzeniem. Jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie tak mocno i intensywnie, że na moim ciele poczułam gęsią skórkę.
- Bo nie czułem do niej tego, czego kiedyś do ciebie..-odpowiedział cicho. Zrobiło mi się gorąco. Fala ciepła zalała mnie natychmiast. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Zamurowało mnie kompletnie.
- Ale..Slash..przecież ty mnie zdradzałeś..- zaczęłam mówić. Nagle wszystko zaczęło się dziać w jakby zwolnionym tępie. Gitarzysta w jednej chwili znalazł się przy mnie. Poczułam na swojej twarzy igiełki jego zimnego oddechu. Zadrżałam i zamknęłam oczy. Poczułam, że delikatnie musnął ustami moje wargi. Delikatnie zamknął usta, złączając nas w pocałunku. Moje ciało było sparaliżowane. Każda część ciała odmawiała mi posłuszeństwa. Czułam się tak jak kiedyś. Wszystko wróciło. Slash oderwał się od moich ust, ale jego twarz nadal znajdowała się kilka centymetrów od mojej.
- Ja..już..cię nie ..kocham..- wyszeptałam. Szybko odsunął swoją twarz i wrócił do swojej dawnej pozycji.
Zamrugałam parokrotnie i popatrzyłam na niego. Chwycił butelkę i opróżnił jej drugą połowę w ciągu kilku sekund rzucając ją o przeciwną ścianę.
Usłyszałam, że ktoś wbiega po schodach. Nie mogłam się odwrócić. Nie teraz. Wpatrywałam się w niego intensywnie.
- Rain..wszystko w porządku?- usłyszałam za sobą głos Duffa. Ani Slash ani ja nawet na niego nie spojrzeliśmy.
- Tak, kochanie wszystko dobrze..- powiedziałam cicho.
- Ale..słyszałem szkło..
- Wszystko dobrze..- powtórzyłam głośno i mocno zacisnęłam powieki. Byłam do niego tyłem , więc nie mógł tego zobaczyć.
Długo jeszcze stał w drzwiach, ale w końcu usłyszałam skrzypnięcie drzwi i głośny huk od ich zamknięcia.
- Chyba trochę się wkurwił..- powiedział cicho.
- Ja już cię nie kocham, Slash.- powtórzyłam, tym razem odważniej.- To co było między nami już nigdy nie wróci.
Popatrzył na mnie.
- Wiem.- szepnął.- Przepraszam, za ten pocałunek..chciałem poczuć coś innego niż tylko tępy ból gdzieś tam w moim sercu.
Nachyliłam się nad nim i objęłam go rękami.
- Jesteś cudownym facetem..ale już nie moim..teraz to on jest wszystkim..-powiedziałam mu na ucho.
Pocałowałam go w policzek i szybko wstałam.
- Między nami ok, Slash?
Uśmiechnął się do mnie i chwycił leżącą obok niego szklankę soku i zaczął ją pić.
Odwróciłam się na pięcie i szybko wyszłam z pokoju. Szłam szybko przez korytarz. Przyłożyłam sobie rękę do ciepłego czoła. Boże..co to kurwa było? Zadawałam sobie w duchu pytania, na które sama nie znałam odpowiedzi. Jestem tak roztrzęsiona, że prawie nie mogłam otworzyć drzwi do pokoju. Gdy to w końcu zrobiłam trzasnęłam nimi z całej swojej siły. Poczułam na swoich policzkach łzy. Zsunęłam się po ścianie i podkurczyłam nogi pod brodę. Płakałam mocno, tak jak nigdy. Schodziły ze mnie wszystkie złe emocje. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi.
- Jezu..co się stało?- szepnął Duff natychmiast podchodząc do mnie i podnosząc moją głowę.- Rain..kochanie..co się stało? Coś ci zrobił?
- P...-zaczęłam mówić, cały czas łkając.- Pocałował mnie..a ja..mu pozwoliłam..
Zapadła cisza, przerywana przez mój głośny płacz. Duff długo nic nie robił, po prostu klęcząc koło mnie z boku. nagle poczułam, że jego ręce obejmują mnie mocno. Położyłam głowę na jego udach i poczułam jak jedną rękę przyciska mnie do siebie a drugą gładzi po włosach.
- Idę..go kurwa zabić..- szepnął prawie niesłyszalnie. Podniosłam głowę i popatrzyłam na niego.
- Proszę, cię nic mu nie rób..on jest w tym wszystkich bardziej poszkodowany niż ja..
- No kurwa..rozmawiałem z nim o tym..powiedziałem, że ma się odpierdolić..nie kurwa, musiał..- mówił.
- Ale..proszę cię zostaw go..powiedział mi dlaczego mnie pocałował więc nie jestem na niego zła..jestem wkurwiona na siebie, rozumiesz? odezwałam się.
Nagle usłyszeliśmy z dołu wołanie.
- Wszyscy którzy są na górze mają się w jebanej kurwa sekundzie znaleść w salonie!!- krzyknął Brian z dołu. Spojrzeliśmy na siebie z Duffem.
- Porozmawiamy o tym później, dobrze?- spytał krótko, otwierając drzwi od pokoju.
- Dobrze, Duff..-szepnęłam i wyszłam za nim.



***



- Co się tam kurwa stało?- krzyczał Brian patrząc po kolei na nas. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, na kanapach. 
- Naprawdę do ciebie dzwonił?- szepnęła Rain, wtulając się w moją klatkę piersiową. Zobaczyłem na nas krótkie spojrzenie Slasha, więc przycisnąłem ją do siebie mocniej.
- No naprawdę, kurwa jak Boga kocham to był Axl..słyszałem jakieś krzyki..nie mam pojęcie gdzie on może być..ale za półtorej kurwa godziny będzie tutaj tej dziennikarz z Rolling Stone..nie wiem kogo wciśniecie za niego, jeśli się oczywiście nie zjawi..no a jeśli przyjdzie..
- To bez niego nie może przeprowadzić tego jebanego wywiadu?- odezwał się Izzy.
- Nie, bo to będzie na żywo..czy jakoś tak..na każdą osobę jest wyznaczony czas antenowy..nie wiem z resztą jak to będzie wyglądać..
- No to niech dziewczyny mówią..Rain, Keira i Michy..- zaczął mówić Izzy.
- Tyle, że Michelle już z nami nie ma..- odezwałem się patrząc na Slasha. Poczułem , że Rain mocniej zacisnęła pięść na mojej koszulce.
- No jak kurwa nie ma..-jęknął Brian, patrząc na wszystkich.- Ja już nie nadążam..ją też Bach wyruchał?
- Nie, kurwa jej też Bach nie wyruchał..po prostu jej już nie ma..a ty kurwa zajmij się swoimi sprawami jeśli tak ciężko ci zrozumieć że najnormalniej w świecie z nią zerwałem, jasne? - wybuchnął Slash , patrząc w moją stronę.
- Masz, jakiś kurwa problem? To nie ja całuję się z nie swoją laską!- odpowiedziałem głośno. 
- Duff, kurwa!- Rain podniosła się i spojrzała na mnie przerażona. 
- Kto to mówi, nawet jak była ze mną ją kurwa prawie przeleciałeś..wtedy w szpitalu..nawet kurwa tu! W twoim jebanym pokoju..- krzyczał, wstając. 
Mocno zepchnąłem z siebie Rain i wstałem. 
- Chcesz powiedzieć coś jeszcze..?- krzyknąłem. Rain szybko wstała i odeszła kilka kroków do tyłu. 
- Ej, chłopcy spokój..- jęknął Brian.
- No dalej, mów..- krzyczałem.
- Ona po prostu kurwa na ciebie nie zasługuje..prędzej czy później ją zostawisz..i co? Wtedy kurwa wróci do mnie..- wściekłość ogarnęła mnie całkowicie. Podszedłem do niego i chwyciłem go za koszulkę podnosząc z kanapy. Izzy, Steven i Brian zerwali się z miejsca by nas rozdzielić. Ale byłem za silny. 
Z całej siły, uderzyłem go w polik. Slash, nachylił się pod wpływem ciosu ale szybko się wyprostował .
- No dalej..uderz.. jeszcze raz..zabij mnie kurwa..od razu..- powiedział cicho.  Przyciągnąłem go do siebie i oparłem nasze mokre czoła o siebie. Oddychaliśmy szybko i płytko.
- Duff..-jęknęła Rain, kładąc rękę na moim ramieniu.- Zostaw go..proszę zostaw go..
Odwróciłem głowę w jej stronę. Płacze. Znowu.
Powoli luzowałem ucisk. Czułem , że Slash traci przytomność, bo już prawie nie stał na nogach. Czyli ćpał. W końcu zupełnie go puściłem i zobaczyłem ,że ten z hukiem przewraca się na ziemie.
Rain ominęła mnie szybko i rzuciła się w jego stronę. Wycofałem się o kilka kroków, przyglądając się temu. Wszyscy stali nad nim. Nikt na mnie nie patrzył. Osunąłem się na kanapę, patrząc jak moja własna narzeczona przytula do piersi ,płacząc, mojego własnego przyjaciela. 



***


- Przedawkowanie..mocne przedawkowanie..będziemy musieli zawiadomić policje, bo psycholog szpitalny stwierdził w dokumentach że to była próba samobójcza..- mówił cicho lekarz. Steven, przytulał mnie mocno. 
- Ale jakie są szanse , że przeżyje?- powiedział Izzy. 
Lekarz spojrzał na nas smętnie.
- Na razie, szanse..są zerowe..- odpowiedział i oddalił się szybko. Opadłam na krzesło, chowając twarz w dłoniach.
- Rain..spokojnie..on nie takie rzeczy znosił i jakoś..jakoś ..- zaczął mówić Steve. - Da radę, na pewno.
Nagle usłyszeliśmy na korytarzu krzyki. Do szpitala wbiegł Axl.
- Co się stało? - krzyknął. Wszyscy podnieśliśmy głowy. Jego twarz była poobijana i sina. - Rain? 
Spytał podchodząc do mnie. Ukląkł przede mną.
- Chciał się kurwa zabić, rozumiesz?- jęknęłam. 
- Ale dlaczego chciał się zabić, co się stało?- pytał.
- Duff go uderzył..ale on wziął coś wcześniej i..zemdlał..i wezwaliśmy karetkę..
- Wiem, Duff mnie szukał i gdy znalazł powiedział że pojechaliście do szpitala..ale dlaczego chciał się zabić?- spytał, patrząc na mnie.
- Axl..nie pytaj o to teraz..- powiedział Izzy. - Rain..jedź do domu..weź Keirę..- popatrzyłam na bladą dziewczynę która kurczowo trzymała się za swój brzuch.
- Dobrze..już..ale jakby coś się działo..to proszę zadzwońcie..- wstałam i podeszłam do niej.
Po chwili wyszłyśmy ze szpitala.
Gdy dojechałyśmy taksówką do domu, było już grubo po północy. Weszłam do domu i zaprowadziłam Keirę do jej pokoju. 
- Rain..gdzie poszedł Duff?- szepnęła, gdy pomagałam jej się rozebrać. 
- Nie wiem..- odpowiedziałam. - Idź spać, dobrze?
Pokiwała głową i ubrawszy się w piżamę położyła się do łóżka.
Wyszłam na korytarz. Wszędzie było ciemno. Powoli podeszłam do drzwi od mojego pokoju. 
Otworzyłam drzwi i o nozdrza obił mi się silny zapach papierosów. Mój wzrok zaczął się wyostrzać w ciemności i zobaczyłam że na łóżku siedzi Duff. 
- Kochanie..- szepnęłam podchodząc do niego szybko. Weszłam na łóżko i przyciągnęłam go do siebie. Wtulił głowę w moje piersi, zrzucając na kołdrę papierosa. Dotknęłam dłonią jego twarzy. Boże..on płakał. Poczułam pod opuszkami palca zaschnięte łzy.
Kołysałam się delikatnie, głaszcząc go po włosach. 
- Przepraszam..- szepnął. - On ma racje..ja na ciebie nie zasługuję..
- Nie mów tak, proszę..przecież wiesz że to nie prawda..- odpowiedziałam. - Chodź..idziemy spać..o wszystkim porozmawiamy jutro..
Położyłam się na łóżku. Duff zrobił to samo tylko bardzo blisko mnie. Jedną ręką chwyciłam kołdrę i przykryłam go. Splotłam nasze dłonie i przyłożyłam je do ust delikatnie całując. 
- Przepraszam..- szepnął i wtulił głowę w moją szyję. Pocałowałam go w czoło i poczekałam aż zaśnie.
Zajebisty początek roku. 



czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział XXXIV







1 styczeń 1990 Los Angeles 



Gdy wypowiedział te słowa czułam rosnące we mnie szczęście. Łzy zupełnie napłynęły mi do oczu. Po raz pierwszy chyba..były to łzy szczęścia. Nie zastanawiałam się ani sekundy. Otarłam spływającą łzę i patrząc w jego błyszczące oczy , szepnęłam.
- Tak.. no pewnie, że tak..
Duff zaśmiał się nerwowo i otworzył pudełko. Moim oczom ukazał się najpiękniejszy pierścionek jaki w życiu widziałam. Duff trzęsącymi rękami wyciągnął go i spojrzał na mnie pytająco. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń i on delikatnie założył mi pierścionek na serdeczny palec. Leżał jak ulał. Wszyscy zaczęli krzyczeć..ale już ich nie słuchałam. Teraz był tylko Duff.
Powoli podniósł się. Popatrzyłam na jego szczęśliwą twarz.
- Rain..kocham cię..- szepnął.
Rzuciłam się na niego tak mocno, że prawie stracił równowagę.
Całowaliśmy się tak namiętnie i mocno że i mi i jemu zabrakło oddechu. Gdy się w końcu oderwałam, spojrzałam na niego.
- Boże..to po to dzisiaj pojechałeś, tak?- jęknęłam.
- Nie , kurwa po moje spodnie!- wydarł się z tyłu Axl. Oboje spojrzeliśmy na nich wszystkich. Effy płakała, opierając się o Michelle. Uśmiechały się do mnie wycierając łzy.
Znowu spojrzałam na Duffa, który wpatrywał się w moją twarz, cały czas mnie obejmując.
- Jesteś moją narzeczoną, kurwa..- szepnął mi do ucha.
- A ty narzeczonym..- odpowiedziałam. Nad nami rozbłysły światła fajerwerków.

Tumblr_mfes8iqexy1qfb46yo1_500_large

Idealnie.
- Idziemy na górę? - szepnął mi do ucha.
Odwzajemniłam uśmiech i pociągnęłam go za rękę w stronę domu.


***



Siedząc tu z nimi, zastanawiałem się co tak naprawdę zrobiłem źle. Całe życie, robiłem to co mi kazano.
Jedyną moją decyzją było założenie Skid Row. Ale co z tego skoro i tak nie jestem szczęśliwy?
Wszystko co miałem odeszło wraz z Eff. Kiedy przypominam sobie siebie, sprzed tych kilku lat, nie mogę za bardzo w to uwierzyć. Byłem wrakiem człowieka. Ćpunem i alkoholikiem. A jednak wróciła. Wróciła, w każdym razie nie do mnie. Wyszła za niego za mąż. Jest już za późno. To wszystko co działo się między nami, wtedy już raczej nigdy nie wróci. Jednak wiem, że ona go nie kocha. Ale co mam zrobić? Iść do niej i tak po prostu " Wiesz Eff, nie kochasz Axla, ale ja kocham ciebie więc w czym problem?"
- Baz..słuchasz?- usłyszałem gdzieś w oddali głos. W jednej sekundzie wyostrzył mi się wzrok. Przede mną siedzi Izzy. Całkowicie zalany. 
- Nie..sory..- odpowiedziałem cicho. Spojrzałem nerwowo na drzwi. Effy już prawie półgodziny nie wychodzi z kuchni. Pewnie poszła się nawalić. Zawsze tak robiła. Gdy coś jej nie pasowało zawsze wychodziła "po angielsku" nikomu nic nie mówiąc. 
- Izzy, stary wiesz że cię kocham ale nie da się już ciebie słuchać..wszyscy już śpią..idź na górę, do Keiry..- nawet nie zajarzył, że coś do niego powiedziałem. Wstałem i powoli, mijając leżącego na podłodze Stevena zaprowadziłem go na górę. Mijawszy pokój McKaganów, usłyszałem jednoznaczne dźwięki ich udanego związku. Dobrze, że są razem. Zawsze do siebie pasowali. Są jak dwie połówki jabłka. Na dole, oprócz Stevena nie było już nikogo. Otworzyłem więc drzwi od kuchni i po cichu wszedłem. W zupełnym rogu, pod blatem siedziała Effy.  W ręku obracała woreczek z koką. 
Podszedłem do niej ostrożnie i usiadłem obok. Przez dłuższy czas w ogóle na mnie nie patrzyła, tak jakby w ogóle nie zauważyła że wszedłem.
- Effy..- powiedziałem cicho. Podniosła oczy i spojrzała na mnie. Już brała. Jej oczy mają charakterystyczny odcień.
- Baz, przepraszam za to..że..- zaczęła mówić. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem. Jest naćpana więc jej ciało jest prawie bezwładne. Wylądowała głową na moim ramieniu. O nozdrza obił mi się jej zapach. Trochę inny niż, taki jaki zapamiętałem. Bardziej intensywniejszy. Dotknąłem dłonią jej włosów. Ona najnormalniej w świecie się do mnie przytuliła.
- Sebastian...- szepnęła, stłumionym przez moje włosy głosem.- Dlaczego mi się kurwa nic nie udaje..moje małżeństwo..już nie istnieje..wszystko moja wina..bo nie potrafię..nie potrafię..
- Jak nie istnieje?- spytałem ją, chociaż znałem odpowiedź.
Spojrzałem na nią, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Eff..dlaczego płaczesz?
Nagle, jakby wstrzymała oddech. Szybko podniosła się z moich kolan i spojrzała mi w oczy.
- Chcę się kochać, Baz..- szepnęła. Przyjrzałem się jej twarzy. Chyba nie jest aż tak bardzo naćpana.
- Z kim?- jęknąłem. Zerwała się z miejsca i dosłownie w jedną sekundę była już przy moich ustach. Zaczęła łapczywie całować moje wargi, wsuwając między nie język. Nie bardzo wiedząc co robię, przyciągnąłem ja do siebie gwałtownie, cały czas odwzajemniając pocałunki. Gdy moja ręka zabłądziła po jej plecach, cicho jęknęła. Ona włożyła ręce pod moje włosy, gładząc powoli mój kark. Wydawało mi się , jakby ta chwila mogła trwać w nie skończoność. Wszystko tak samo jak kiedyś.
Effy przybliżała się co raz bliżej, nasze tułowia prawię się stykały. W końcu moje podniecenie dało się we znaki i Eff chyba to poczuła, bo jej ciało zaczęło niebezpiecznie drgać. W tej chwili , ani ona ani ja nie wiedzieliśmy co nas otacza. Świat jakby się rozpłynął. Jej ręce podążyły w dół , ocierając się o ramiona, brzuch a na końcu chwyciła moją koszulkę i podciągnęła ją do góry. Rzuciła na ziemie i powróciła do moich ust.
Moje dłonie, z pleców powędrowały na pośladki. Jęknęła dość głośno, więc jeszcze mocniej wsunąłem język w jej usta, W końcu oderwała się głośno oddychając. Spojrzała na moje spodnie. Już wiedziałem o co chodzi . Rozpiąłem rękę pasek i spojrzałem na nią pytająco. Szybko wstała i podciągnęła mnie do góry. Agresywnie popchnęła mnie na blat kuchenny i obijając się o jego róg , przy gwoździła mnie swoim ciałem.
- Jesteś ..naćpana..- udało mi się wydyszeć, w przerwie na oddech między pocałunkami.
- To nie ma znaczenia..- odparła szybko i w jednej chwili podciągnęła swoją sukienkę.
Spojrzałem na nią niepewnie.
- Na pewno mam to zrobić?Eff..to zniszczy wszystko..- szepnąłem.
-Już mnie to nie obchodzi- odpowiedziała. Szybko chwyciłem ją za ramiona i obróciłem. Położyłem ja na blacie i włożyłem ręke pod sukienkę. Poczułem przechodzący przez nią dreszcz, więc postanowiłem nie przedłużać już tego wszystkiego. Jedną ręką ściągnąłem jej koronkowe majtki. Ona zsunęła szybko moje spodnie, oparłem się rękami za nią i gwałtownie w nią wszedłem. Krzyknęła, ale szybko stłumiłem to pocałunkiem. Rytmicznie poruszałem biodrami, wywołując jej coraz większe jęki. Wiedzieliśmy, że trzeba było być zupełnie cicho, ale to nie było w stu procentach możliwe. Jęczała głośno, co raz szybciej oddychając.

***


- Duff..jestem głodna..- szepnęłam mu do ucha.
Odwrócił głowę w moją stronę.
- Wiesz która jest godzina?
- Za piętnaście piąta..?- od powiedziałam niewinnie. Po chwili wstaliśmy z łóżka i wyszliśmy z pokoju, na korytarzu spotkaliśmy Axla.
- Widzieliście Eff? - spytał niespokojnie.
- Pewnie siedzi na dole jeszcze..- od powiedziałam.- Axl, chcesz cos do jedzenia?
- Nie..albo z resztą..dobra pójdę z wami ..- zeszliśmy na dół. W salonie już nikogo nie było, ale był tu straszny syf. 

***


- Szybciej..-wydyszała z siebie. Przyspieszyłem, tak jak prosiła. Po chwili odchyliłem głowę do tyłu i poczułem obezwładniającą mnie rozkosz. Ona także wypuściła powietrze z ust i uśmiechnęła się pod nosem. Nasze oddechy powoli stawały się co raz spokojniejsze i bardziej miarowe.
Po chwili znowu zaczęła mnie całować. Wszystko zaczęło się od początku tylko o wiele mocniej i agresywniej. Poruszałem biodrami szybko i mocno, tak że Eff z każdym ruchem wydawała z siebie stłumiony jęk.
- Baz..jeszcze raz..- wydyszała i oparła się głową o moje ramię.
- Nie..już wystarczy..zaraz ktoś przyjdzie..- zacząłem mówić.
- Proszę..- przerwała mi i spojrzała na mnie błagalnie. Westchnąłem pod nosem i ponownie położyłem ją na blacie , podwijając jej sukienkę i wchodząc w nią. W pewnym momencie, usłyszałem za sobą ciche skrzypnięcie drzwi. No to koniec.

***


Duff otworzył kuchenne drzwi. Zamarliśmy. Naszym oczom ukazał się widok, którego ani ja, ani Duff ani tym bardziej Axl się nie spodziewaliśmy. Na kuchennym blacie leżała Effy a obok niej..a raczej w niej Bach.
- O..kkurwa..- jęknęłam. Oni w jednej chwili zerwali się z miejsca. Zasłoniłam sobie ręką oczy, by po prostu na to nie patrzeć. Weszliśmy, powoli do kuchni. Poczułam , że Duff obejmuje mnie ręką. Odsunęłam dłoń i zobaczyłam przerażoną twarz Effy i Bacha, który zapiąwszy sobie spodnie zasłania ją, całym swoim ciałem.
- Co jest do kurwy?- szepnął Duff. Axl, stał przed nami i wpatrywał się nieobecnym wzrokiem na ich dwójkę. Duff szybko do niego podszedł i zaczął odciągać. W jednym momencie Axl po prostu wyrwał się z jego ramion i rzucił się na Baza.
- Co ty sobie kurwa myślisz?!- zasyczał, szarpiąc się z nim. Effy płakała i z przerażeniem w oczach na mnie patrzyła. Nagle, cała moja miłość do niej jakby wyparowała. Poczułam się jak gówno. Patrzyłam na nią, stojąc z bezruchu.
- Rose, kurwa puść go !- darł się basista. Nagle do pokoju wparowali Keira i Izzy, która z niepokojem trzymała się za swój ciążowy brzuch.
- Co się dzieje, Rain?- jęknęła, podchodząc do mnie gdy Izzy pomagał Duffowi odciągnąć Axla od Bacha
- Effy, pieprznęła się z Bachem.. powiedziałam dobitnie. Stałyśmy obok siebie, ściśnięte co raz bardziej przerażone rozwojem sytuacji.
- Po co brałaś ze mną ten pierdolony ślub, skoro i tak cały czas kochałaś jego? Powiedz..- mówił . Bach odsunął się na bok.
- Proszę..zrozum mnie..- szepnęła.
- Powiedz..co myślałaś teraz..gdy..przecież gdybym tu nie wszedł pewnie nadal udawałabyś moją żonę..przez ten cały czas..czy ty w ogóle mnie kochałaś Eff?
- Nie, Axl to właśnie ty nigdy mnie nie kochałeś..- powiedziała cicho.- Byłam ci potrzebna..tylko do jednego..
Izzy podszedł do Keiry i objął ją mocno. Duff został na swoim miejscu, nadal bacznie obserwując Axla.
Axlowi zatrzęsła się szczęka. W jednej sekundzie zamachnął się i z całej swojej siły uderzył Effy z pięści w jej mokry od łez policzek. Zakryłam sobie ręką usta z przerażenia. Znowu rozpętało się piekło. Bach rzucił się na niego , z pięściami. Dosłownie usłyszałam, jak jego kości zatrzęsły się. Duff trzymał rudzelca za ramiona, gdy  Bach w końcu go puścił pomógł Effy wstać. Ona schowała szybko głowę w jego włosy, głośno łkając. Sebastian spojrzał pogardliwie na Axla i powiedział.
- Już..nigdy więcej..jej nie dotkniesz..
Zobaczyłam jak Baz wychodzi z kuchni obejmując mocno Eff. Nastała grobowa cisza.
Wszyscy patrzyli po sobie. 
Nagle Axl wyrwał się z ramiom Duffa i wyminąwszy go wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami.
Mój narzeczony, podszedł do mnie szybko i przygarnął mnie do siebie.
- Nigdy nie mówiła, że go kocha..nigdy..przez tyle lat..nie powiedziała ni słowa..- mówiłam. 
- Ona i Baz? Dlaczego nikt mi nie powiedział?- jęknęła cicho Keira.
- My sami nie wiedzieliśmy..ja myślałem ..że między nimi to już skończony temat..a tu..kurwa..
- Widzieliście jak Axl jej przypierdolił?- spytał cicho Izzy. - Na pewno coś jej się stało..dał jej w prosto z pięści..
Wyswobodziłam się z ramion Duffa i uśmięchnąwszy się słabo wyszłam szybko z kuchni.
Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Usiadłam na parapecie i zapaliłam szybko papierosa. Drzwi się otworzyły i wszedł Duff. Podszedł do mnie i usiadł na przeciwko.
- Rain, obiecaj mi że nie będziesz się zadręczając..błagam..dzisiaj się zaręczyliśmy..cokolwiek się stało tam na dole, już się nie odstanie..nie wtrącajmy się w to..bo to nie jest nasza sprawa..- zaczął mówić.
- Nie będę się zadręczać..ale..już nigdy jej tego nie wybaczę..zrobiła coś co dla mnie jest niepojęte, rozumiesz?
- Rozumiem..dlatego już skończmy ten temat..jutro tez jest dzień..a tymczasem..zapraszam do łózka..mamy jeszcze do powtórzenia pewną rzecz..- uśmiechnął się do mnie kusząco. Wyrzuciłam papierosa za okno i w jednej chwili wskoczyłam na niego, oplatając go nogami.

Kochaliśmy się prawie cały ranek. Bez przerwy. Starałam się zapomnieć o tym, co straciłam.
Ona już nie wróci. To koniec mojej przyjaźni z Effy. 


Przepraszam za błędy :)


sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział XXXIII

31 grudzień 1989, Los Angeles 


Przepraszam za błędy, ale po napisaniu tego rozdziału nie byłam nawet w stanie ich poprawiać. Dlaczego? Dowiecie się jak przeczytacie :)
KOCHAM WAS I CIESZĘ SIĘ ŻE TO CZYTACIE. NIGDY WAS NIE ZAPOMNĘ <3
+ Tą część chciałabym zadedykować Frątowi (czyli naszej blogowej "Sara") za to , że gdyby nie ona nie powstał by żaden rozdział. Nigdy. A także Magdzie, która zawsze dawała mi kopa w dupę jak nie pisałam nowego rozdziału i która pisze mi scenariusze scen "pornograficznych" :D
Chciałam także podziękować mojemu komputerowi. Za to, że działa nie raz naprawdę baaaardzo długo.



Wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę domu. Mocno przyciskałem ramie do kurtki, pod którą niemiłosiernie piekł mnie pierścionek. A co będzie, jeśli się nie zgodzi? Ona owszem, mówiła że chciała za mnie wyjść..ale może to będzie dla niej za szybko? W salonie nikogo nie było, tylko w kuchni słyszałem śmiechy.

- Rose, ja idę na razie schować, nie?- powiedziałem do niego.
- Tak..a w ogóle to kiedy zamierzasz jej się spytać?- ściągnął kurtkę i rzucił ją na kanapę.
Podrapałem się po głowie.
- Genaralnie..to emm..no chyba o północy, nie?- palnąłem. Axl parsknął śmiechem. Nagle do salonu wszedł Slash.
- Co jest kurwa? Gdzie wy byliście?- spytał o dziwo zaciekawiony.
- Byliśmy po pierścionek, Duff hajta się z Rain..- powiedział za mnie Rose, szczerząc się.
Slash wytrzeszczył oczy i spojrzał na mnie.
- Serio?
- No tak..kurwa, ale nic nie mów dobra?- jęknąłem. Włożyłem rękę pod kurtkę i wyciągnąłem woreczek. Odwinąwszy go podałem Slashowi pudełeczko. Chwycił go ostrożnie i otworzył.
Przysięgam, że właśnie teraz jego oczy rozbłysły dziwnym blaskiem.
- Co jest, Hudson? Brzydki?- spytałem przerażony, w końcu jest moim kumplem i jego zdanie jak najbardziej się liczy. On podniósł wzrok i spojrzał na mnie,
- Kurwa, myślałem że to ja będę jej kupował taki pierścionek..- powiedział cicho. Axl, który cały czas przyglądał się nam z boku nerwowo przegryzł wargę.
- Eee..Slash, może oddaj już ten pierścionek..chodź idziemy do Michelle..- odezwał się.
Przyjrzałem się twarzy Slasha, nic nie mówiąc. To co powiedział było nie tylko dziwne. Zbiło mnie z tropu zupełnie. Slash, który nigdy jej nie kochał prawie dwa miesiące po rozstaniu mówi mi, że to on miał dać jej ten pierścionek. Gdzie tu jest kurwa logika, się pytam?
Powolnym ruchem oddał mi pudełko. Zrobiła się dziwna atmosfera. Zupełnie dziwna.
- Slash, idziesz? - ponownie spytał Axl stojąc w pod wejściem do kuchni.
Mierzyliśmy się spojrzeniami. W końcu trzeba było się odezwać by przerwać jakoś tą niezręczna ciszę.
- Chodź na ćmika, chyba trzeba pogadać..- powiedziałem, mijając go.- Do mnie, na balkon..
Powiedziałem i minąłem go.


***


Co tu kurwa, było Hudson? Spytałem sam siebie. Co to kurwa było? Poszedłem za nim, wchodząc po schodach. W końcu wszedłem to tego pokoju. Dosłownie wszędzie. Wszędzie panował jej zapach. 
Ma się tu wrażenie, jakby ten śmierdzący skurwiel w ogóle tu nie spał. Jakby w ogóle tu nie przebywał.
Poszedłem za nim, na ten jebany balkon.  
Podał mi papierosa i oparł się o ścianę. Nie było juz zimno. Można powiedzieć, że LA wracało juz do normalności.
Zapaliłem go i oparłem się dokładnie w takiej samej pozycji.
- Tak dla jasności, Slash..co to kurwa było?- spytał się cicho. Spojrzałem w jego stronę i nie zastanawiając się zacząłem mówić.
- Duff, przepraszam za o co powiedziałem tam na dole..wiem, że jestem winny całemu cierpieniu przez jakie ona przechodziła..i że to wszystko przeze mnie..kurwa..nie układa mi się z Michelle.- w końcu coś tam bąknąłem.
Duff intensywnie przyglądał mi się z boku. Musiałem jakoś wykręcić się z tematu o Rain bo ani dla niego ani dla mnie ten temat nie jest miły.
- Nie układa ?- spytał cicho, zaciągając się papierosem. 
Odwróciłem głowę w jego stronę.
- Tak, po prostu wiem że ona nie jest dziewczyną dla mnie.- powiedziałem krótko. - Za początku było zajebiście, wiesz seks i te sprawy..ale boję się o to że ją zniszczę..ona jest dziewczyną z dobrego domu, skończyła studia..po prostu nie chcę by się w tym bagnie zrujnowała..
Duff, cały czas mierzył mnie wzrokiem.
- Od kiedy ty się przejmujesz uczuciami innych? Sory Hudson,ale po prostu się dziwę..- powiedział.
- Może od kiedy..- zaczałem mówić, ale szybko przerwałem.
Duff chyba się zorientował o co chodzi i jego nozdrza zaczęły niebezpiecznie drgać.
- Chcę, żebyś wiedział że Rain jest dla mnie ..ona jest dla mnie kimś znacznie ważniejszym ..nawet od Michelle..ale zdaję sobie sprawę z tego, że po prostu nawaliłem i już nigdy jej nie odzyskam..bo ona jest już twoja i to teraz..- spojrzałem na jego kurtkę, pod którą znajdował się pierścionek- Zupełnie za zawsze.
Duff szybko podszedł do mnie i najnormalniej w świecie mnie przytulił. Jak dwa pedały, pomijając fakt że jest ode mnie wyższy , więc musiał się schylić.
- Slash, po prostu kocham ją najbardziej na świecie..i gdybym miał ją znowu stracić..na przepraszam , że to powiem ale na rzecz ciebie..nie zniósł bym tego i prawdo podobnie bym cię zabił..- odezwał się stłumionym przez moje włosy głosem.
- Wiem, Duff..dlatego przepraszam za to co wtedy powiedziałem..
Ściskaliśmy się jeszcze długo, ale było to na tyle dziwne że w końcu przestaliśmy.
- No..- spojrzałem na niego.- To może, odłóż ten pierścionek ,co ? Jest dziewiąta, za chwile przyjdą..
- Kurwa..jakoś tak nie mam na nich wszystkich ochoty, a ty?
- Też nie..ale przyniosą towar, a to najważniejsze..z reszta oni nie są źli..Pewnie znowu napierdolę się ze Snakiem..będzie zajebiście..
Jeszcze trochę rozmawialiśmy po czym wróciliśmy na dół, po ówczesnym upewnieniu się, że Rain przed dwunasta nie natknie się na swój pierścionek zaręczynowy.


***


Otworzyły się drzwi i stanął w nich Slash, a tuż za nim Duff. Zerwałam się z miejsca i wymijając zdziwionego Slasha rzuciłam się na mojego mężczyznę.
- Gdzie ty byłeś?- jęknęłam, całując jego usta.
- A..no się, tak jakby ..ee po sklepach przejść, co nie Rose?- spojrzałem nie pewnie na niego on uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Tak, bo chciałem sobie kupić nowe spodnie..
Wycofałem się z Rain z kuchni i oparłem ją o ścianę w salonie. Musnąłem delikatnie jej usta.
- Może poczekajmy do północy, co ?- wymruczała. 
Jeszcze raz spojrzałem w jej oczy. Formalnie, za parę godzin będzie już na zawsze moja.

***


Wszyscy poszli się wykapać. Dosłownie wszyscy. Za chwile przychodzą Skidzi, więc przygotowania idę wre. Gdy ja się kapałam, Duff się golił. Gdy on się kapał ja się malowałam i męczyłam się z zapięciem mojej sukienki, która chamsko wbijała mi się w prawie każdą część ciała. 
- Dżizys..- jęczałam, układając ręce w "agrafkę" próbując zapiąc z tyłu zamek. 
- No, kurwa poczekaj zaraz wyjdę i ci pomogę..- Duff mówił zza zaparowanej szyby. 
W końcu zakręcił wodę  i zupełnie nagi wyszedł mi na ratunek.  
- Tylko wytrzyj ręce..- powiedziałam , śmiejąc się. Westchnął teatralnie i wytarł je w ręcznik.
Delikatnie zapiął zamek, po czym przejechał dłonią bo mojej talii.
- Jesteś przeraźliwie chuda, Rain..jak..emm..kiedyś będę musiał cię chyba karmić..- powiedział mi na ucho.
- Też cię kocham , Duffy..- powiedziałam. - Dalej ubieraj się..no to co jak wyglądam?
Odwróciłam się do niego przodem, jego oczy rozbłysły.
- Przecież wiesz, że jesteś najpiękniejszą istotą na tej ziemi..a pięknemu we wszystkim ładnie..- powiedział, uśmiechając się.
Pocałowałam go jeszcze raz w usta i nagle z dołu dobiegł nas dźwięk dzwonka.
- Gotowa?
- Gotowa.


***


- A gdzie kurczaki?- Michelle próbowała prze krzyczeć tłum, którego w kuchni było najwięcej.
- W lodówce!- odkrzyknęłam, próbując przejść po podłodze omijając przy tym sporą grupkę zupełnie nieznanych mi osób.
- Tu nie ma kurwa, żadnych kurczaków..są tylko piwa..- zaczęła mówić.
- Michy, ja już wziąłem te kurczaki..idź po Slasha bo leży na schodach..wszyscy po nim deptają.-do kuchni wszedł Duff.
- Zajebie, gnoja ..- powiedziała przez zęby i szybko wyszła z kuchni. Rzuciłam ręcznik kuchenny na blat i wzdychając oparłam się o lodówkę.
- Co jest Rain?- spytał Duff , podchodząc do mnie. O dziwo nie jest nawalony. Prawie w ogóle.
- Nie ogarniam, jest jedenasta a ja nie wypiłam nic..zupełnie..latam jak pojebana i robię jakieś jebane kurczaki, bo kurwa Baz jest głodny..
- Ej, spoko jak nie chcesz to nie rób..i nie Baz tylko ja..- uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w szyje.- Ja też nic nie piłem, a tam już wszyscy nawaleni..- wskazałem głową na salon z którego dochodziła głośna muzyka.
- Dobra..nie obrazisz się jak po prostu stąd pójdę, włączę Metallice i zatańczę na stole z butelką wódki?- spytałam.
- Droga wolna..- zaśmiał się.
Szybko go ominęłam i wyszłam z  kuchni, zabierając ze sobą butelkę.
W salonie sytuacja miała się znacznie gorzej, żeby nie powiedzieć najgorzej. 
Wszędzie dosłownie wszędzie był ktoś. Pokój aż pękał w szwach od ludzi. Połowa była mi zupełnie nie znana. Gdzieś w kącie siedzi Steven..potem Snake..Rachel..
- Ej, Rain!- krzyknął do mnie Rachel.- Gdzie jest Michelle?
- A po co ci Michelle?
- Jest zajebista..a Slash śpi, więc chciałbym skorzystać..- krzyknął. Zaśmiałam się głośno i wskazałam na dziewczynę, rozmawiającą z Scottim i Robem, którym chyba naprawdę się podobała bo nieodrywali od niej wzroku.
Rachel natychmiast rzucił się w jej stronę. 
Wzięłam winyla Metallici. Cały dom aż zatrząsł się od pierwszych dźwięków " Fade to black". Wszyscy zerwali się do tańca, chociaż przy tym wcale nie da się tańczyć. Gdzieś w kącie, zobaczyłam Effy, która rozmawiała z Izzy'm. Pokiwałam jej by do mnie podeszła.
- Eff, pamiętasz tą imprezę kiedyś u Bacha..jak tańczyłyśmy z jego mamą na stole przy " Twist and shout", Beatlesów ?- przekrzyczałam muzykę. Pokiwała twierdząco głową.
- No to dajemy..- powiedziałam. 
- Co dajemy..ty chyba nie..- juz za późno Effy została wciągnięta przeze mnie i przez już stojącego na stole Bacha. Wzięłam haust wódki i zaczęłam tańczyć w rytm muzyki.
Nagle, gdy poczułam że kręci mi się w głowię na chwile przystanęłam. Czułam na sobie spojrzenie i bynajmniej nie należało ono do Duff'a. Podążyłam wzrokiem po pokoju. Mój wzrok utkwił na siedzącym w rogu pokoju, Slashu. Wpatrywał się we mnie natarczywie i intensywnie. Długo nie mogłam się oderwać. Wpadłam jakby w jakiś trans, z którego nie mogłam się wyrwać. Pomimo tego, że dzieliła nas dość duża odległość i z dwadzieścia skaczących osób widziałam zupełnie dokładnie jego oczy. 
- Rain..kurwa..!- ktoś zawołał mnie z dołu. Szybko oderwałam wzrok od Slasha i odwróciłam się by zobaczyć kto nie woła.- Widziałaś gdzieś Keirę? 
Izzy, który ledwo co stał na nogach majaczył jakieś bzdety. 
- Kochanie, Keira siedzi w kuchni z Axlem..- powiedziałam do niego, biorąc łyk z butelki.
- Ojej..a..a..ja jej nie widziałem..- odpowiedział , po czym odwrócił się na pięcie i odszedł w stronę drzwi.

***

- Duff, za dwie dwunasta! Zapierdalaj po pierścionek !- krzyknął do mnie Axl. Szybko zerwałem się z miejsca. Dom był już prawie pusty bo wszyscy wyszli na zewnątrz. Wziąłem ze sobą pierścionek i ponownie zbiegłem na dół. Prawie cały trawnik przed domem był zajęty. W końcu znalazłem wzrokiem Rain. Pudełko schowałem do tylnej kieszeni. Rose i Slash patrzyli się na mnie z uśmiechem, starałem się unikać ich spojrzeń. Jestem dosłownie przerażony. 
- Minuta, ludzie!- ktoś krzyknął. 
Podszedłem do grupki jak najbardziej znanych mi osób.
Rain, Effy, Baz, całe Skid Row, Rose, Effy, Keira Izzy, Slash i Michelle. Moja rodzina.
Przytuliłem Rain od tyłu. O nozdrza obił mi się jej zapach. Pachniała dosłownie wszystkim. Alkoholem, miętowymi Marlboro, perfumami. 
Wszyscy patrzyli się w niebo, gdzie już powoli pojawiały się fajerwerki.
- Dobra, odliczamy..20..19..18..- wszyscy zaczeli krzyczeć. Przełknąłem głośno ślinę. Dobra, kurwa. Puściłem Rain i wyszedłem z "szeregu" Spojrzenia wszystkich były skierowane teraz na mnie. Stanąłem na przeciwko mojej brunetki i patrząc jej w oczy chwyciłem jej obie dłonie.
Wszyscy zamarli. Effy zasłoniła sobie ręką usta, powstrzymując łzy. 
- Dziesięć..dziewięć..- odliczali.
- Rain..- powiedziałem cicho. Ona wpatrywała się w każdy mój ruch. W końcu powoli, uklęknąłem przed nią co wywołało krzyki wszystkich ludzi.
Spojrzałem się głęboko w jej oczy i sięgnąłem do tylnej kieszeni po pudełeczko. Rain, miała w oczach łzy. Ponownie chwyciłem jej dłonie i wypowiedziałem te słowa.
- Rain, jesteś wszystkim co mam w życiu, czy zostaniesz moją żoną?












środa, 2 stycznia 2013

Rozdział XXXII cz. II

Los Angeles , 31 grudzień 1989


Otworzyłem oczy. Pierwsze co ujrzałem to biały sufit, z którego zwisała , długa pajęczyna. Wcześniej jej tu nie było. Ziewnąłem i przewróciłem się na drugi bok. Rain, leżała odwrócona do mnie placami. Jedyne co widziałem to długie, brązowe włosy porozrzucane po prawie całej poduszce.
Uśmiechnąłem się pod nosem i wyciągnąłem rękę , by trochę ogarnąć jej te włosy. Przerzuciłem je na jedną stronę, po czym przesunąłem się bliżej by zobaczyć czy śpi. Jak zabita. Niech śpi, wczoraj była wykończona. Pocałowałem ją w policzek i nakryłem kołdrą. Przeturlałem się na koniec łóżka i usiadłem na rogu.
- Kurwa..- jęknąłem, przecierając sobie oczy. Wstałem i poszedłem do łazienki, biorąc ze sobą ciuchy.Szybko się umyłem, cały czas trzymając w gębie ćmika. Muszę rzucić to palenie.
Wyszedłem z kibla, zamykając za sobą drzwi. Rain, spała cały czas w takiej samej pozycji, więc postanowiłem jej nie budzić. Zszedłem po cichu na dół. Poszedłem od razu do kuchni, zastałem tam Effy.
- Cześć, Eff- uśmiechnąłem się do niej i otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem mleko i napiłem się prosto z butelki.
- Cześć, Duffie..- opowiedziała, przeglądając gazetę.
- Co czytasz?- usiadłem naprzeciwko niej. Miała całe podkrążone oczy, włosy spięte w wysokiego koka. Spojrzałem na kącik jej ust. Leciała z niego krew.- Co ci się tu stało?
Dotknęła ust, opuszkami palca po czym szybko spuściła wzrok.
- Jak myślisz?- spytała cicho.
Przyjrzałem się jej twarzy.
- Rose?- spytałem niepewnie, patrząc w jej zmęczone oczy.
Pokiwała twierdząco głową.
- Dlaczego sobie dajesz?- ponownie spytałem.
Nic nie odpowiedziała.
- Effy, jak chcesz mogę z nim pogadać..albo coś..- oparła czoło o dłonie.
- Duff..ty nic nie rozumiesz..to jest mój mąż..muszę go akceptować, nawet jeśli tego nie chce..po prostu muszę.- opowiedziała. Odpuściłem, bo wiem że ten temat ją boli. Taka prawda, Rose leje swoje laski czasem nawet nie świadomie. Pamiętam, jego poprzednie. Było tak samo. Gdy jest na przykład na głodzie, albo długo nie pije wpada w jakiś amok. Wszyscy myśleliśmy , że gdy poznał Eff to się zmieniło. Może, ewentualnie trochę zmniejszyło. Kiedyś potrafił dziewczynie przypierdolić przy nas. Tak o. Teraz..chowa się z nią w pokoju.
Nagle do kuchni wszedł Slash, szurając nogami.
- Się wróciło, co nie McKagan?- zaśmiał się, wyciągając z lodówki piwo. Spojrzał smutnym wzrokiem na moją butelkę mleka. - Biedaku..
- Slash, trzeba ogarnąć koniec tego chujowego roku, co nie?- spytałem, go. Ten usiadł koło mnie i zapalił papierosa.
- Skidzi przychodzą..- wypuścił dym z ust. - Cooper, mógłby wpaść ale ..ale Rain chyba go nie lubi, nie?- zaśmiał się złośliwie.
-Ej, Hudson odpierdol się, co? Masz okres czy co, że się tak czepiasz?
- Nie, ale Michelle ma..i bardzo mnie to wkurwia..- zaciągnął się papierosem. Effy parsknęła śmiechem, patrząc na naszą dwójkę.
- Dlaczego każdy zaczęty przez was temat sprowadza się do seksu?- spytała.
- Ciągnie swój do swojego,prawda McKagan?- Slash objął mnie ramieniem. Wypadł mi papieros z ust i z wrażenia zakrztusiłem się dymem. Slash szybko poklepał mnie po plecach i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Nagle do kuchni weszła Rain.
- Kurwa..słychać was w całym domu..ludzie..- powiedziała, przez zaschnięte gardło. Szybko odwróciłem się od Slasha i podążyłem wzrokiem za moją kobietą. Mrugnęła do mnie i nachyliła się nad szafką i wyciągnęła z niej butelkę wody.
Popatrzyłem na kudłacza, a ten spojrzał się na mnie spojrzeniem w stylu " Not bad" (wiecie o co chodzi :D)
- Przestańcie gapić mi się na dupę..- mruknęła Rain, wypijając prawie całą butelkę wody na raz. Podeszła do mnie i klepnęła mnie w nogi. Przepuściłem ją i usiadła mi na kolanach.
Pocałowała mnie w usta, poczułem że się uśmiecha.
- Kto dziś będzie?- spytała.
- Baz i reszta..- odpowiedziała Effy, bawiąc się swoimi włosami. Zobaczyłem że Rain także dostrzegła ranę na ustach Effy, ale nic nie powiedziała.

***



-Widziałeś te usta Eff?- powiedziała cicho Rain, gdy wchodziliśmy po schodach na górę.
- Ta..przyznała się, że to Axl..- odparłem i przepuściłem ją w drzwiach od naszego pokoju.
Weszła do niego i położyła się do łóżka, nakrywając się kołdrą.
- Nie wiem, jak ty ale ja idę spać dopiero dwunasta..- nakryła kołdrę pod nos.
Podszedłem do niej i położyłam się kładąc głowę na jej ramieniu. 
- Jutro przychodzi Marc Jason z Rolling Stone...najpierw zrobi grupowy wywiad potem z każdym z osobna..jak będę mówił to będziesz ze mną?- spytałem.
Poczułem , że się uśmiecha.
- No pewnie..ale będę musiała coś powiedzieć?
- Nie wiem..zależy czy spyta..ale chyba coś tam powiesz..-powiedziałem, przeturlawszy się na moją stronę łóżka.
Sięgnąłem po paczkę papierosów leżących na stoliku nocnym, wyciągnąłem jednego i włożyłem do do ust. Podłożyłem zapalniczkę i zaciągnąłem się dymem.
- Duff?- spytała Rain, kładąc mi głowę na ramieniu.
- Hmm ?
- Już za kilka godzin minie prawie 25 lat odkąd się znamy..
Pocałowałem ją w włosy, uśmiechając się.
- Jezu..jestem taki stary? Już jutro obudzimy się w 1990 roku..jeszcze kolejne 10 lat..i nowe milenium..a potem znowu i 2010...ciekawe co wtedy będzie, nie?- powiedziałem.
Nagle Axl wtargnął do pokoju, tak mocno otwierając drzwi, że te z hukiem uderzyły o ścianę.
- Co jest, Rose?- spytała Rain z niepokojem.
Spojrzał na nas i oparł się o ścianę.
- Nic, nic mam sprawę do McKagana..- powiedział, intensywnie się we mnie wpatrując. Na początku w ogóle nie wiedziałem o co chodzi. - No, dżizys..przypomnij sobie!
No tak. Pierścionek.
- Kurwa..- jęknąłem.- Teraz?
- No a kiedy ?- jęknął Axl podchodząc i ciągnąc mnie za nogę.- Natychmiast..Rain- zwrócił się do niej.- Nie przejmuj się , my wrócimy za jakieś dwie godziny..
Zerwałem się z łóżka, pocałowawszy Rain w czoło.
Mrugnąłem do niej i szybko opuściliśmy pokój.


***


Dalej patrzyłam się w drzwi, nie za bardzo wiem o co chodziło. Co załatwić? Dlaczego tak nagle?
Nigdy nie ogarnę do końca Rose'a. Wstałam z łózka , wzięłam z szafy krótkie spodenki i czarną, flanelową koszulę. Poszłam do łazienki trochę się ogarnąć i zeszłam szybko na dół. W salonie nikogo nie było. Weszłam do kuchni zastając tam Effy.
- Cześć, Eff..- powiedziałam do niej siadając na krześle.
- Gdzie pojechał Duff?- spytała, nalewając sobie coli do szklanki.
- No właśnie..nie wiem..z Axlem pojechał..może do studia, czy coś..
- Rain, muszę z tobą pogadać..możesz teraz..?
- No pewnie, mów.
Spojrzała na mnie nie pewnie.
- Zaczynam się bać Axla..- powiedziała Eff, przyglądając się intensywnie mojej twarzy wyraźnie wyczekując odpowiedzi.
- Co znaczy bać?
- No..jest jakiś dziwny..wiesz, ja się boję..że..że..on mnie już nie kocha..- opowiedziała, zamykając oczy i biorąc głęboki oddech.
Ja też się jej przyjrzałam. Przecież zawsze kochała Rose'a. 
- Ale..jak nie kocha..on cię kocha..i to bardzo..- zaczęłam mówić, ale i przerwała.
- Nie.., Rain ! To wszystko, nie tak..ja..ja już po prostu nie mogę wytrzymać, on ciągle mi się czepia..o wszystko..wiesz to już nie chodzi o seks, tu chodzi o nas. Przestaliśmy się dogadywać..to nie jest to co kiedyś..
- Ale przecież ślub, był miesiąc temu..nie sądzisz, że trochę pochopnie mówisz takie rzeczy?
- Pochopnie? - zaśmiała się.- kurwa, Rain! Gdzie ty żyjesz? Jestem z nim od prawie pięć lat..wszystko było dobrze, ja go kocham i w ogóle..ale nie wiem czy nasze małżeństwo wytrzyma próbę czasu..wiesz, za chwile zaczną się trasy..wszystko nam się zwali na łeb..może trochę za szybko był ten cały ślub?
- Jeśli tak uważasz..to ja nie mam nic do gadania..tylko proszę, cię nie mów że chcesz to małżeństwo anulować..czy coś..
- Nie wiem..- szepnęła, opierając się łokciami o stół.- Nic już nie wiem..
Spojrzałam na nią z politowaniem. 
- Najebmy się dzisiaj, Eff..w ten jebany nowy rok, co?
- No nareszcie !- uśmiechnęła się ciepło.
Zapaliłam papierosa i odwzajemniłam uśmiech.





***

- No kurwa, Rose..nie taki ! No dżizys..nie chce jakiś rubinów..jej się spodoba taki skromny..ale musi być jakiś zajebisty brylant..
- A ten?- powiedział, Axl wskazując palcem na pierścionek z turkusowym rubinem.
- Pojebało cię do reszty..chcę coś takiego..- zacząłem mówić, ale przerwał mi Axl, szturchając mnie w plecy. Odwróciłem się i podążyłem za jego wzrokiem.
Moim oczom, ukazał się piękny, mały pierścionek z różowym kryształem. 
110760472055224199_ctrbvoyr_c_large
(Wygląda jakby ten pierścionek był włożony, między dwa blade pośladki.)
- Jezu..przecież ona go nie weźmie..- jęknąłem siadając na fotelu, który stał pod tym regałem.
Axl, zawołał ekspedientkę.
- No więc, jesteśmy zainteresowani tym pierścionkiem..to jest prawdziwy kryształ?
- Tak, całkowicie..jest bardzo piękny..klienci bardzo często brali ten model..
- To co, McKagan..bierzemy?- spytał mi się Rose. Podszedłem do niego i jeszcze raz spojrzałem na pierścionek. Przełknąłem głośno ślinę.
- Bierzemy..- powiedziałem cicho.
Axl wyszczerzył szereg zębów.
- No i zajebiście..tylko proszę ładnie zapakować..jakieś pudełko..coś..- odezwał się.
Zostaliśmy sami, oglądając pozostałe wisiorki, kolczyki, bransoletki.
- Jak dobrze, że mam to wszystko za sobą..wiesz, kupowanie pierścionka to najgorsza rzecz, jaką może doświadczyć facet..niby znasz swoją laskę..ale tak naprawdę nigdy nie wiesz, czy jej się spodoba..
-Albo czy nie wiesz, czy w ogóle przyjmie oświadczyny..- przerwałem mu.
Axl spojrzał na mnie spod oczu.
- Dżizys, Duff..przestań tak pierdolić..przecież, się kochacie tak?
- No tak, ale nie wiem w sumie..bo..no rozmawialiśmy o ślubie..ale nie wiem czy teraz..to nie trochę za szybko..
- Jakie szybko..znacie się od urodzenia ! - jęknał Axl. Zza lady, wyłoniła się kobieta z siateczką w której  w ozdobnym pudełku był zapakowany pierścionek.
Wziąłem od niej i wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni, portfel.
Gdy laska powiedziała cenę, portfel spadł mi na ziemie.
- Kurwa..Rose..będę wpierdalał przez rok suchy chleb..- rzuciłem w jego stronę.Ale szybko pożałowałem. Przecież to Rain. Dla niej zapłacił bym wszystkie pieniądze świata.
- Dam ci na masło..wiesz co Duff..mogę..mogę ci coś powiedzieć..?- zawahał się Axl. Spojrzałem na niego. Wyszliśmy ze sklepu. Torebeczkę włożyłem pod kurtkę, by czasem nikt jej nie zajebał.
- No pewnie, mów..
Westchnął i spojrzał na mnie.
- Bo chyba..mój związek z Effy..powoli umiera..- powiedział.
Otworzyłem drzwi od auta i wsiedliśmy do niego.
Położyłem ręce na kierownicy i spojrzałem w jego stronę.
- Jak, umiera?
Podparł się ręką o szybę.
- No bo..jakoś tak..ostatnio oddalamy się od siebie..ona..ale kurwa, Duff nie smiej się!- zagroził mi.
Podniosłem ręce w geście obronnym.
- No, ale dlaczego mam się kurwa śmiać?
- Bo..chodzi o to, że ona już nawet mi nie daje..no wiesz..-spojrzał na mnie błagająco.
- Aa..chodzi o seks, tak?
- Wiesz..niby wszystko zajebiście..ale..jednak..nie ma już między nami tej więzi..kiedyś mogliśmy się kochać cały czas..przecież ta podróż poślubna..a teraz..nie wiem..jakoś tak..kurwa..
- Ogólnie Axl, my z Rain też nie robimy tego często..wyznajemy raczej zasadę, że raz a dobrze..- uśmiechnąłem się do niego pocieszająco, klepiąc go po ramieniu.
- Żeś mnie pocieszył, kurwa..jesteś dobry Duff..wiesz że często mnie wkurwiałeś..ale teraz stwierdzam że da się ciebie polubić, ty stary niewyżyty pedale!- powiedział Axl, zapalając papierosa.
Ruszyliśmy do domu, przy lecącym z głośników " Going to California".
To będzie zajebista noc.

Jest w końcu kolejna część.
Przepraszam za błędy i miłego czytania :)
Nie jestem za bardzo zadowolona, ale w końcu coś napisałam..