poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 51

Mamy kolejny rozdział, jestem ciekawa waszych opinii. Zapraszam do ankiety po lewej stronie, muszę się dowartościować...(albo zdołować)
Wszystko jest takie kochane...i słodkie i w ogóle...oh.
No ale jak na razie, to trochę tak pobędzie. 
Rozdział dedykuję...wszystkim tym anonimowym czytelnikom,  który nie zostawiają tu swoich komentarzy ,bo nie lubię was tak bardzo jak i kocham <3
To dzięki Wam mam tyle wyświetleń, dziękuję :) (wcale nie pisze z ironią,serio!)
Oraz Liz i jeszcze Fever...jeśli czytasz, to wiedz że nowy na Going, którego tak wyczekujesz...będzie już lada moment ! FUCK YEA!
Tak więc komentujcie, poprawiajcie moje błędy...bo jest ich MNÓSTWO i ...i 19 dni do końca wakacji...tak tylko sobie mówię.



***


Świt w Los Angeles widziałam już wiele razy. W różnych miejscach, różnych okolicznościach i z różnymi osobami przy boku. Zawsze z inną butelką cholernego alkoholu w ręce i z innym papierosem pomiędzy dwoma palcami. W każdym z tych miejsc, jednak słońce wschodziło tak samo, dając mi do zrozumienia że przepiłam kolejną noc, że słońce wschodzi tylko po to by znowu dać mi szanse na zobaczenia go w swojej porannej postaci. Nigdy nie lubiłam jednak, patrzeć na wschód słońca siedząc na ganku domu. Nie, lubiłam. Co ja mówię. Lubiłam gdy, był przy mnie ktoś o kogo nie musiałam się martwić, a przez którego za chwilę znienawidzę to jebane wschodzące słońce. Siedząc tak, owinięta kocem zastanawiałam się jak mam sobie wytłumaczyć, to że przecież jakimś cudem trafi do domu. Zawsze trafiał, to dlaczego teraz miałby tego nie zrobić?A co jak wziął coś, czego naprawdę nie powinien? Albo ktoś go pobił i leży w jakimś...Uspokój się, kobieto.Moje myśli nie dawały mi spokoju. Nachodziły na mnie jak chmury. Powoli zaczynałam dostrzegać, że smog opada i już widać drugi koniec ulicy. Wzrok zakłócała mi tylko para lecąca z mojego herbacianego kubka, w którym już od dawna czekała na mnie melissa. Bo przecież, musiałam jakoś przeżyć tą noc. Nie wrócił ani o dziesiątej wieczorem, ani o drugiej w nocy...jest jebana szósta trzydzieści a jego nadal nie ma. Ale za to mam kubek, który przyjemnie ogrzewa mi dłonie. Przejechał pierwszy samochód. 
Zostawił po sobie kłębek dymu, która zaraz po tym opadł na drogę. Ktoś biega, ktoś jedzie na rowerze, tylko jego nie ma.Zajebie chuja.Mówię sobie w myślach, choć wiem, że i tak nic mu nie zrobię.Może to i dobrze, że poszedł się najebać? Może wreszcie jakoś się odreaguje? Może...
I wtedy zobaczyłam za oparami smogu i nad niskim żywopłotem, człapiącą nierównomiernie nogami osobę. Wstrzymałam oddech i zmrużyłam oczy. Koc opadł z moich ramion, a ja nadal skupiałam wzrok na nim. Tak to z pewnością facet. Wysoki, chudy...blondyn. Nie zmieniając pozycji tężyłam wzrok. Duff przeskoczył przez furtkę, potykając się przy tym. Szedł bardzo szybko, więc chyba nie jest do końca pijany. Gdy był co raz bliżej z każdą sekundą zdawałam sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak z jego wyglądem. Gorzej, kurwa. Coś jest nie tak z jego twarzą.Jezu, pobili go.Zamarłam, nerwowo przegryzając wargę. Patrzył w dół, podciągając nosem. Wszedł powoli na schody, nadal na mnie nie patrząc. Z wargi i z nosa leciała krew, a pod okiem miał ogromnego sińca. Opadł ciężko na stopień niżej i rozłożył nogi, wzdychając.
- Szedłem z buta, od Slasha.- odezwał się.- Czaisz?
Patrzyłam na niego z boku, nie mogąc uwierzyć, jak on to robi. Jest pijany, ktoś go pobił, szedł buta z jakieś dwadzieścia kilometrów a teraz grzecznie siedzi i uśmiecha się do mnie.
- Co się stało?-spytałam , zdając sobie dopiero po kilku minutach sprawę, że szepczę.
Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Pobiliśmy się z Hudsonem z jakimiś debilami w Rainbow.-odgarnął sobie włosy z czoła, pojedyńczym ruchem głowy.Pokręciłam głową i oparłam głowę o balustradę schodów. Czułam na sobie jego spojrzenie, ale nie miałam ochoty na rozmowę. Słońce powoli wyłaniało się zza palm, ocieplając nasze twarze. 
- Nie, to chyba oni pobili się z debilami.- powiedziałam, przymykając oczy.- I oczywiście ty  musiałeś oberwać najbardziej...
Przysunął się bliżej i wyciągnął rękę w moją stronę. Włożył opadający kosmyk moich włosów za ucho i nachylił się, całując mnie w skroń. Poczułam od niego silny zapach tytoniu.
- Miałeś nie palić...-szepnęłam, a on nadal trzymał usta na mojej skórze.W końcu oderwał się ode mnie i dmuchnął we mnie powietrzem .W końcu na niego spojrzałam i poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, spowodowane widokiem jego spuchniętej twarzy.Patrzył na mnie z lekko przymrużonymi oczami.Uwielbiałam jak przyglądał mi się w taki sposób. 
- Rain, mieliśmy dzisiaj porozmawiać.-nagle odezwał się. W tym samym momencie  jego nosa pociekła strużka czerwonej krwi. Ignorując jego słowa zerwałam się z miejsca i pobiegłam do kuchni, w poszukiwaniu apteczki.Gdy wróciłam na werandę, siedział w takiej samej pozycji. Ominęłam go i uklęknęłam na przeciwko niego, rozsuwając jego nogi i wchodząc pomiędzy nie. Otworzyłam pudełko i wyciągnęłam z niej gazę i wodę utlenioną. 
- Nie ruszaj się.-szepnęłam i dotknęłam nasączoną gazą jego ran na twarzy.Syknął pod nosem, ale wciąż na mnie patrzył.Przejechałam po małym rozcięciu w wardze i przytrzymałam na chwilę. Sięgnęłam po mały plasterek i nakleiłam go na małą rankę. Następnie to samo zrobiłam z rozciętym nosem, z którego cały czas sączyła się krew. Przycisnęłam do niego wacik i odczekałam chwilę.Oderwałam wzrok i zdałam sobie sprawę z tego, że Duff cały czas się na mnie patrzy. Bada wzrokiem moją twarz, co jakiś czas zerkając na usta.Nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam go delikatnie w rozcięcie na jego ustach.Oboje zamknęliśmy oczy, oddając się chwili. Przeciągnęłam pocałunek na całe usta a potem na ich drugi kącik i oderwałam się, spuszczając wzrok i zamykając apteczkę. Już chciałam wstać, ale objął mój tułów ramionami i przyciągnął mnie do siebie mocno. Już odruchowo objęłam go za szyję i wtuliłam głowę w jego pierś. Dłonią, odgarnął mi włosy na jedną stronę i zaczął gładzić dłonią po moich plecach.
- Dziękuję, maleńka...-szepnął mi do ucha i pocałował mnie w głowę.Kołysał nami bardzo delikatnie. Właśnie tego było mi trzeba. Takiego przytulenia.Zwykłego gestu z jego strony.
- Nie bij się już więcej,Duffy.-odpowiedziałam mu stłumionym głosem.
Zaśmiał się cicho, cały czas głaszcząc moje plecy.
- Jak dawno mnie tak nie nazywałaś...-zauważył. Uśmiechnęłam się sama do siebie i choć nie widziałam jego twarzy, wiedziałam że też się uśmiecha. 
- Wiem.
Zapadła cisza. Było już zupełnie jasno, więc przymknęłam oczy i już prawie możył mnie sen.
- Czekałaś na mnie całą noc?- spytał nagle.Pokiwałam głową i otworzyłam oczy, czując natychmiastowy światłowstręt.Westchnął głęboko i znowu zapadła cisza. Minęły długie minuty, mam wrażenie że prawie godziny gdy w końcu wiedziałam, że to właściwy moment. Podniosłam się powoli się z jego ramienia i usiadłam na klęczkach, na przeciwko niego. Spojrzał na mnie nie pewnie, wciąż trzymając ręce na moich biodrach. Nerwowo włożyłam za ucho kosmyk spadających włosów i zamrugałam parokrotnie.
- Duff...-jakoś zaczęłam.- Mieliśmy dziś porozmawiać, ale ta sytuacja z Mandy...i to wszystko...no jakoś tak...
Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale miałam dziwne wrażenie, że domyśla się co chce mu powiedzieć.
- Wiem.-odparł, bardzo ostrożnie. 
- No i...bo ja muszę cię za coś przeprosić...-już szepnęłam, po czułam że łamie mi się głos. Zamilkł, wpatrując się w moje oczy. Otworzyłam usta, by dokończyć i wtedy...
-Baz mi powiedział. 
Zapadła jakaś ciężka cisza. Na początku w ogóle nie zrozumiałam o co mu chodzi.Co jest grane? Pytałam sama siebie. Co ci powiedział? Co ten kretyn ci powiedział? No i wtedy zczaiłam, co takiego Sebastian mógłby mu powiedzieć. Przecież, wiedział że jestem w ciąży. Zemścił się za to, że kazałam Effy się od niego wyprowadzić, że kazałam jej go zostawić. Ja pierdole, wyszłam na egoistkę.Wyszłam na jebaną egoistkę, która zupełnie nie liczy się z zdaniem Duffa.Spuściłam wzrok i wstałam z miejsca, siadając obok niego, na stopniu. Oparłam łokcie o uda i zasłoniłam twarz rękami.Nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo bałam się tego jak zareaguje.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć, o tym że od dwóch miesięcy nosisz w brzuchu nasze dziecko?
No i mnie dobił. Serce biło mi tak mocno że miałam wrażenie jakby zaraz miało mi wypaść z klatki piersiowej.I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, dlaczego Duff tak zareagował dziś, u Mandy. Dlaczego wczoraj rano, patrzył się na mój brzuch...Jesteś idiotką. 
- Wiesz jak się poczułem, kiedy dowiedziałem się o tym, że zostanę ojcem, od własnego kumpla?- powiedział.Nie patrzyłam w jego stronę, ale wiedziałam że na mnie patrzy.
- I, że mnie oszukiwałaś?- dokończył.-Dowiedziałaś się, jak byliśmy na Hawajach...powiedział mi dopiero przed wczoraj...ale wiesz...nie mogłem uwierzyć, że możesz mi nie powiedzieć o czymś takim.
Tego właśnie się bałam.Oskarżeń i wyrzutów. 
- Myślałem, że mi ufasz, Rain.-szepnął.- Jesteśmy małżeństwem.
- Ale ja ci ufam, Duff.- w końcu odezwałam się.- Po prostu...
- No po prostu, co?-spytał, a ja nadal nie reagowałam. Westchnął głośno i pokręcił głową.
- Idę się wykąpać...porozmawiamy w łóżku.- powiedział i poszedł do domu, zostawiając mnie samą.

***

Siedziałam na tym jebanym łóżku i nie wiedziałam co mam robić. Ręce mi się trzęsły, oczy miałam mokre a dłonie całkowicie spocone. Podgryzałam nerwowo wargę, skubiąc palce. Duff siedział w łazience już chyba z godzinę, a ja nie mogłam przestać się zadręczać.A co jeśli on po prostu nie chce tego dziecka?Ja pierdole, zamknij się już. 
Przecież tyle razy o tym rozmawialiśmy. Nie wytrzymałam i wstałam z łóżka, wychodząc z sypialni.Zatrzymałam się pod drzwiami do łazienki i zaczęłam nasłuchiwać.Był pod prysznicem.Oparłam się o ścianę i znowu zaczęłam myśleć. Boże, jak mogłam być taka głupia?Co mną kierowało?Żałowałam, to mogę powiedzieć na pewno. Tego, że go oszukiwałam.W końcu nie wytrzymałam i otworzyłam drzwi, wchodząc do zaparowanego pomieszczenia.Natychmiast podeszłam do kabiny i odsunęłam drzwi, ukazując nagiego blondyna. Popatrzył na mnie zdziwiony, a ja przyległam do jego ciała, wybuchając płaczem.
- K-kochanie...przepraszam...tak bardzo przepraszam, że to ukrywałam...bałam się że nie chcesz mieć dziecka, że...że mnie zostawisz...-woda oblewała mnie i jego, ale miałam to zupełnie gdzieś.- Przepraszam...
Objął mnie ramionami i nic nie mówił.
- Dowiedziałam się na Hawajach...tam zrobiłam test i po prostu wyszedł pozytywnie...i....
-Ciii...-szepnął.- Wiem, Rain...już nic nie mów. 

*

- Dziewczynka, tak czuję.-szepnęłam i otworzyłam zupełnie nie zaspane oczy.Leżeliśmy objęci w łóżku.Duff trzymał ciepłą dłoń na moim odkrytym brzuchu i gładził go delikatnie, kreśląc kciukiem kółeczka. Było mi tak dobrze jak nigdy, bo wreszcie nie musiałam nic udawać. Wreszcie było jak dawniej. 
- Grace.-odpowiedział, stłumionym głosem.- Ewentualnie Mae.(przyp.aut.czyta się Mej, dla tych co nie języczni xd)
Uśmiechnęłam się i wplotłam palce w jego włosy.Była już dziesiąta rano, a ja nie zmrużyłam ani na chwile oka.Musieliśmy sobie wszystko wytłumaczyć, wyprostować i wyjaśnić.
- Wyobrażasz sobie jaka będzie śliczna?- szepnął.- Nasze geny są zajebiste, będzie jeszcze ładniejsza niż Heaven, od Hudsona.
- Ta to dopiero...już teraz wygląda jak najpiękniejsze dziecko na świecie...mając dwa miesiące, to co dopiero kiedyś.
- Nasza będzie o wiele ładniejsza...-powiedział.- Taki mały aniołek.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- A co jak to będzie chłopiec?
-Nie...ja też mam przeczucie co do laski...-odparł.- Dziewczynki są grzeczniejsze...
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Będę wyglądała jak wielka, gruba krowa.-powiedziałam po jakimś czasie. Blondyn parsknął śmiechem i podniósł głowę.
- Nie będziesz, już ja cie dobrze znam.- pocałował mnie w usta i wrócił do dawnej pozycji.
- Czyli twoim zdaniem zaszyje się na siłowni, będę łykać tabletki na odchudzanie i zrobię sobie operacje plastyczne?- spytałam.
- Pozwalam ci tylko na siłownie...jesteś za piękna na operacje, tylko by mi cię zniszczyli...-odparł.Jaki on kochany.
Rozmawialiśmy jeszcze z półgodziny, po czym w końcu zaczął możyć mnie sen. Zamknęłam oczy i wtulona w Duffa, powoli zasypiałam.
- Dobranoc, Rain.-pocałował mnie w policzek.- I dobranoc Gracey...albo Mae...albo...
- Albo Michael...-szepnęłam, będąc już w półśnie.
- Nie, nie pozwolę żeby miał takie pedalskie imię jak ja...będziesz Duff junior...jak już.
Poczułam tylko jak całuje także mój brzuch i urwał mi się film.




13 komentarzy:

  1. Ooooooooooooooo *.* az sie wzruszylam ;(
    jaki cudownie kochany i slodki rozdzial
    jesta taki ohh i ahh i ehhh... co tu duzo mowic nasz geniuszu ? :*

    No to juz wiemy czemu Duff tak sie gapil na Rain w kuchni.
    A seba to kompletny idiota! Pedal zasrany...zeby sie mscic w taki sposob... dupek.
    szkoda ze duff dowiedzial sie w taki sposob ale wazne ze wie.
    hah ta rozmowa w lozku... no az sie wzruszylam na koncowce.
    jestem cholernie ciekawa co bedzie dalej.
    czekam na nastepny i kc :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No faktycznie slodziutki ten rozdział :) Biedna się martwila całą noc a on wrócił pobity...Ci to mają pomysły :D ciekawe jak wyglądał Hudson :P ale mimo wszystko Duffy jest kochany. No i wiedziałam że to się tak skończy że Blondas dowie się wszystkiego od kogoś innego a nie od żony...a mówiłam żeby mu powiedziala ;D jak mogła pomyśleć że on nie chce tego dziecka? To oczywiste że po prostu zrobiło mu się przykro. Duff jest tak uczuciowy i zzyty z Rain że chyba nie potrafił by żyć bez niej. Oni są od siebie zależni i to jest cudowne...też chcę faceta który będzie mnie tak ubostwiał...

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodko słodko słooooodkoooooo :D
    Ale nie byłabym sobą, gdyby nie napisała: mówiłam, że ma mu powiedzieć! No mówiłam! A tak to zamiast od własnej żony dowiedział się od kumpla... przykre. Nie dziwię mu się, że miał żal do Rain. To zrozumiałe. Ona myślała, że on nie chce tego dziecka? Jakim cudem? Przecież Duff od dawna jej mówił, że chciałby bobasa :D
    No, ale później znowu było słodko :D
    I rozwiązałaś zagadkę mojego życia :D Ale to serio się czyta "Mej"? Dziwne xD Ale dobra, nieważne, hahah :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha no widzisz ! <3
      Ja też długo nie wiedziałam, jak to się czyta dopiero jak obejrzałam Married to rock i głupia Susan co chwile wołała "Meeej łer ar ju? Meej?"

      Usuń
  4. Oooooooooo <3 Swietny rozdział i właściwie ciesze się ,że Duff dowiedział się tego od Sebastiana , znaczy szkoda mi Duffa pod tym względem , ale przynajmniej Rain ma nauczkę ;p Wiem , wiem wrodzona podłość , a może to tylko słabość do Baza? No nic czekam na kolejny XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejku! bardzo mi miło :)

      Usuń
    2. Chciałam tylko napisać ,jako ,że komentarz wyżej jest mój , że od dzisiaj oficjalnie nie jestem anonimową ninją i dodaję Cię do obserwowanych , bo to teraz jeden z najlepszych blogów o Gunsach i jeden z najlepszych jakie kiedykolwiek przeczytałam , a trochę się tego przewinęło XD

      Usuń
  5. DOSTAŁAM DEDYKACJĘ! NAWET NIE WIESZ JAK SIĘ CIESZĘ! DZIĘKUJĘ!
    Kocham Cię, no <3
    Uwielbiam to w blogsferze, tą radość, gdy ktoś dedykuje ci rozdział albo dziękuje, bo twój komentarz mu pomógł :D

    Cieszę się, że Duff, chociaż na początku wydawało się że jest zły, od razu wybaczył Rain, że mu nie powiedziała. Ma wspaniałego faceta, niech się cieszy. Końcówka sielankowa, ale wiadomo, że czasem tak musi być. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. 'Duff junior'! Hahahhaha jak słodko <3 jaram sie ! Biedny Dufficzek z podbitym oczkiem jego pięknym majlepszym oczkiem ;c żal mi go pojebany jest ten Bach !

    OdpowiedzUsuń
  7. Swietne! Zapraszam też do mnie! http://watch-over-you-i-love-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Jesteś nominowana do Liebster Blog Award.
    Szczegóły u mnie. --> http://fuck-yeah-guns-n-roses.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award-x2.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny, jak zawsze zresztą SERIO! ;) mam tylko pytanie gdzie oglądałaś Married to rock? szukałam chyba wszędzie!
    ;) czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award :) http://here-today-gone-to-hell.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń