środa, 18 września 2013

Rozdział 53


Nowy rozdział, zapraszam do komentowania :)
Może być trochę błędów, skorzystałam z okazji że jestem chora i trochę napisałam :)
Tak w ogóle, mam pytanie...czy ktoś z  Was chce kolejnego rozdział Going To California?

Los Angeles, CA
***


-Rain, wychodzimy.
Usłyszałam nad swoim uchem zazdrosne warknięcie Duffa. Odwróciłam się powoli, z uśmiechem na ustach.Stał na przeciwko mnie, trzymając ręce w kieszeniach.
- Co się stało, że już chcesz wracać do domu, kochanie?-spytałam przekornie, kątem oka patrząc jak Joe Perry, spuszcza głowę i także uśmiecha się pod nosem. 
Przyjrzał mi się, potem przerzucił wzrok na Joego i jego szczęka zatrzęsła się, tak mocno, że byłam w stanie to zobaczyć. 
- Nie wkurwiaj mnie, Rain.- znowu warknął. Zamilkłam i pokręciłam głową.
- Nie mów do mnie w taki sposób.- nie powiem, droczyłam sie z nim. Wiedziałam, że jest zazdrosny, że jakby mógł rzucił by się na Perryego a mnie przywiązał sznurkiem do swojej ręki. Staliśmy tylko w trójkę, przed Roxy. Gdy po raz setny wyszłam sama z nim na papierosa, blondyn w końcu nie wytrzymał i wyszedł za nami. Wiem, że nie jestem fer, w jego stosunku ale po prostu jestem wkurwiona. Przez cały wieczór nie zamienił ze mną ani słowa, tylko latał gdzieś z resztą, ale ja ja chce sobie pogadać sam na sam z Joe, to robi mi wielką awanture.
- W ogóle o co ci chodzi?- zirytowałam się.- Przez cały wieczór ze mną nie rozmawiałeś i nagle ci się przypomniałam?
Zmrużył oczy i otworzył usta by coś powiedzieć, ale zaraz potem je zamknął, patrząc jak brunet wyrzuca papierosa na ziemie i zdeptuje go czubkiem buta.
- Dobra, ja wam nie przeszkadzam.- uśmiechnął się i podszedł o krok do przodu i pocałował mnie w policzek, tak czule i tak mocno, że myślałam że Duff na serio zaraz bo walnie. Ja także się uśmiechnęłam i pokiwałam mu.
- Do zobaczenia na trasie, Joey!-powiedziałam, by jeszcze bardziej dobić Duffa. Brunet wyminął nas, żegnając się z McKaganem tylko skinięciem głowy i wszedł z powrotem do klubu, zostawiając nas samych. 
Zapadła cisza. Mierzyliśmy się wzrokiem.
- Możesz mi powiedzieć co ty odpierdalasz?- spytał po jakimś czasie. 
- Co ja odpierdalam?- zdziwiłam się.- Będziesz mnie teraz przesłuchiwał?
Przystąpił z nogi na nogę i odwrócił wzrok.
- Dobra.- powiedział cicho.- Ja jadę do domu, jedziesz czy zostajesz z nim? 
Uśmiechnęłam się i przegryzłam wargę.
- Pierdol się, Duff.- szepnęłam.- Nie jestem twoją własnością.
I ominęłam go, z powrotem wchodząc do klubu. Byłam z siebie zadowolona. Byłam wręcz dumna, z tego jak go potraktowałam. Poszłam do baru i zamówiłam sok. Rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, patrzącego na mnie Joego, który uśmiechnął się z niedowierzaniem. 
GIF HUNTERRESS — MIRANDA KERR GIF HUNT (75) Please like/reblog if... | via Tumblr
Kusząco na niego spojrzałam i chwyciłam szklankę idąc w jego stronę. Michelle popatrzyła na mnie z uśmiechem i sama, przusunęła się w stronę Stevena Tylera, który patrzył na nią teraz, bardzo zaciekawionym wzrokiem. 
- Ale jest o ciebie zazdrosny, ten twój mąż.- zaśmiał się Joe, patrząc jak siadam obok niego na krześle i stawiam sok na stole.
- To chyba dobrze, prawda?
- Ja bym był jeszcze bardziej niż on, Rain.- szepnął i w pewnym momencie wyciągnął w moją stronę rękę i pogładził opuszkiem kciuka moje usta. Zamarłam i poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. 
Wziął dłoń i nadal patrząc na moją reakcję, położył ją na moim kolanie. Przełknęłam ślinę i tak jak to zawsze jest, w takich momentach przed oczami stanął mi Duff. To, jak mnie kocha i jak ja kocham jego. 
Miałam nadzieje, że nikt na nas nie patrzy, ale nie mogłam  się odwrócić  od jego hipnotyzującego spojrzenia
- Bardzo mi się podobasz, kochanie.- szepnął i jego dłoń, wsunęła się pod moją sukienkę. Drgnęłam i zachłysnęłam się powietrzem. Wiedziałam, że nie będę w stanie zareagować. 
- Ee..przepraszam, ale chciałbym zatańczyć z Rain. 
O Boże, dziękuję. Slash stanął nad nami i położył ręce na moich ramionach, tak mocno, jakby miał je wbić w skórę. Perry natychmiast wyciągnął rękę spod sukienki i skinął głową, odwracając się ode mnie. Wstałam najszybciej jak tylko mogłam i stanęłam za Slashem. Chwycił mnie za rękę i podszedł jeszcze do Michelle, odciągając ją od Tylera. W trójkę, pomimo jej protestów wyszliśmy z  Roxy, wsiadając do jego samochodu. Michy całą drogę nawijała o tym, o czym rozmawiała z Stevenem, a ja i Slash milczeliśmy. Co jakiś czas, patrzył w lusterku w moją stronę, ale nic nie mówił. Czułam się okropnie. Naprawdę. Chyba nawet nigdy się tak nie czułam. Po chwili Saul zaparkował pod ich domem i kazał mi poczekać, bo mnie też odwiezie. Drzwi od ich domu otworzyły się i wypadła z nich mała Heaven, która swoją droga powinna już dawno spać, bo była jakaś dwunasta w nocy. Michelle podniosła ją i o mało co y się nie potknęła. Slash, natychmiast wziął jej dziecko i weszli do domu, a opiekunka zamknęła za nimi drzwi. Gdy mulat wrócił, kazał mi uściąść z przodu. Przez dłuższy czas nie rozmawialiśmy, ale w końcu się odezwał.
- Przeleciał by cię, jak bym nie zareagował, nie?- spytał.
- Czułam się jakby mnie coś sparaliżowało.- szepnęłam.- Okropne uczucie.
Westchnął i pokręcił głową. 
- Duff się wkurwił, wiesz?- spytał po czym skręcił w moją ulicę. 
- Wiem, pokłóciliśmy się...-odparłam szeptem i po chwili stanęliśmy pod domem. Oboje wyszliśmy i oparliśmy się o maskę samochodu Wyciągnął z kurtki paczkę papierosów i podsunął mi ją pod nos.
- Tak w ogóle gratulacje.- powiedział i zapalił swojego i podał mi zapalniczkę. Obracałam papierosa w reku i patrzyłam na niego, ze spuszczoną głową. 
- Dz-dzięki.- odparłam. - Nie mogę palić, mogę się od ciebie raz zaciągnąć?
Kiwnął głową i podał mi papierosa, a ja mu swojego oddałam. Zaciągnęłam się i poczułam, że dym nie przechodzi przez moje gardło tak łatwo jak kiedyś. Zakrztusiłam się delikatnie, po czym oddałam mu go. 
Spojrzał na mnie współczująco i wyciągnął rękę w moją stronę. Natychmiast wtuliłam się w jego klatkę piersiową. 
- Dzięki, że mnie uratowałeś.- oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Nie ma sprawy.- spalił do końca, pożegnaliśmy się i powoli poszłam w stronę domu.
Wszędzie było ciemno, ale czułam papierosowy dym, unoszący się wszędzie. Z salonu dobiegał mnie dźwięk włączonego telewizora, więc ściągnąwszy buty, poszłam tam. Na kanapie leżał Duff, przykryty to połowy kocem. Głowę miał odwróconą tak, żeby mógł patrzeć w telewizor. Oglądał jakieś telezakupy, więc usiadłam na kanapie, w jego nogach i spojrzałam na niego znacząco. Nie zareagował nawet jednym spojrzeniem. Postanowiłam, jakoś go udobruchać. Stanęłam na klęczkach, na poduszkach i przeszłam przez jego nogi, kładąc się na jego klatce piersiowej i odwracając głowę także w stronę telewizora. Oddychał spokojnie, jakby w ogóle nic nie poczuł. Przygniotłam go, a on nadal nic. Jedną rękę trzymał zgiętą pod głową i drugą wzdłuż tułowia, więc chwyciłam ją pocałowałam.
- Przepraszam, kochanie. - szepnęłam i tym razem pocałowałam go w brzuch, przez koszulkę. Przymknęłam oczy. Było mi tak dobrze i byłam strasznie zmęczona więc po chwili zasnęłam. 

***

Powoli otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę z tego, że leżę na kanapie, ale już nie na Duffie. Nie byłam nawet przykryta kocem, a jedna noga spadała mi, powodując że strasznie ścierpła. Zasłoniłam sobie oczy ręką, bo było tak strasznie jasno. Usiadłam  i rozejrzałam się po pokoju. Telewizor był już wyłączony i wszędzie było cicho.  Wstałam, już w chodzie, rozpinając sobie zamek w sukience, w której nadal byłam. Zrzuciłam ją i na górę poszłam tylko w bieliźnie. 
- Duff...jesteś?- krzyknęłam, by w ogóle wiedzieć czy jest w domu. Cisza. Weszłam pod prysznic i przebrałam się w zwykłe szorty i bluzkę na ramiączkach. W jeszcze mokrych włosach zeszłam na dół, do kuchni i wstawiłam wode na kawę. Na stole leżała kartka.

Jestem w wytwórni, do wieczora. 
PS. Spaliśmy na tej kanapie całą noc, nie mogę chodzić, tak boli mnie kręgosłup.
PS2. To wcale nie znaczy, że nie jestem na ciebie obrażony. 

Uśmiechnęłam się i wyrzciłam kartkę do kosza, zalewając kawę wodą.Zjadłam śniadanie i chwyciłam telefon, wybierając numer do Effy. Msiałam opowiedzieć jej o tym, co zaszło między mną a Joe, woczoraj i o reakcji Duffa i Slasha. Pogadałam z nią trochę po czym stwierdziłam że fajniej będzie się spotkać. Zadzwoniłam także Do Keiry i Michelle i stanęło na tym, że za dwie godziny mamy się widzieć w Starbucksie na rogu Melrose Ave. Znowu się przebrałam, tym razem w jakąś zwiewną sukienkę i wyszłam z domu, zamawiając taksówkę. Wysiadłam pod budynkiem i zobaczyłam, że cała trójka już jest. Pokiwałam im, stojąc po drugiej stronie ulicy.
Gdy w końcu ze spokojem zamówiłyśmy kawy i usiadłyśmy przy stoliku, zaczełyśmy gadać. Opowiedziałam o Joe, potem ze swoich perspektyw opowiedziały także Michy i Keira, a Effy tylko sie przysłuchiwała. Widziałam jak bardzo zmęczone ma oczy i jaka jest inna. Taka dziwnie osamotniona. 
- Effy a ja u ciebie i sebastiana?- spytała, przecież niczego nieświadoma Keira. 
Dziewczyna spuściła wzrok i zaczęła obracać kubek w reku.Przełknęłam ślinę i wbiłam go w jej twarz.
- A, bo wy nic nie wiecie.- odparła.- W ogóle, jest nowa nowina. 
Zamarłam.
- Kazałam mu się wynosić.- szepnęła. 
Zasłoniłam sobie usta ręką i nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała.Ona popatrzyły na nią z niedowierzaniem, nie wiedząc o co chodzi.
- Ma romans, z dwiema kobietami. - powiedziała.- Jedna, ta o której ci mówiłam Rain...a druga...dowiedziałam się dopiero wczoraj...z Las Vegas. 
Kręciłam głową z niedowierzaniem. 
- Ale...ale...jak?- szepnęła Michelle.- C-co?
Effy tylko wzruszyła ramionami, uśmiechając się słabo.
-A gdzie teraz jest?-spytałam. 
- Wyjechał z dziećmi na wakacje, stwierdziłam, że to dobry pomysł. 
Popatrzyłyśmy na siebie z dziewczynami i spuściłyśmy głowy. Zapadła cisza, bo każda zatopiła się w swoich myślach.
- Miłość się kończy.- szepnęła po jakimś czasie.- Ludzie potrafią bez niej żyć, dochodzą do siebie po jej utracie.Podniosłam wzrok i spojrzałam na jej twarz, po której spływały łzy. -Miłość można stracić i odnaleźć ponownie, ale w moim przypadku tak nie będzie.-dokończyła i zmarszczyła brwi. Schowała twarz w dłoniach i wybuchnęła cichym płaczem. Wszystkie w trójkę, zerwałyśmy się z miejsca i przytuliłyśmy ją tak mocno, że prawie nie mogła oddychać. Otarłam jej łzy z policzków.
- Nie smuć się, bo on na ciebie nie zasługuje, kochanie.- powiedziałam jej i wróciłyśmy na swoje miejsce.
- Wiecie co jest najgorsze?- spytała.- Że, ja się obwiniam.
- Ale za co?-spytała Michelle.
- Moim zdaniem to kara za to, co zrobiłam Axlowi. 
Zamarłyśmy, przetwarzając w głowie jej słowa. Wtedy odbiegłam na chwilę myślami od niej i zaczęłam myśleć o Duffie. O tym, jak się wczoraj zachowałam. Znamy się już dwadzieścia sześć lat, równo tak jak się urodziłam. Jest moim mężem, przyjacielem, moim wsparciem i osłoną. Daje mi poczucie bezpieczeństwa i jest wszystkim ,czego kiedykolwiek mogłam chcieć, a ja tak po prostu...daję się dotykać Joe Perryemu, który nie dosyć, że jest ode mnie o 16 lat starszy ,to jeszcze może tak na prawdę mieć każdą, a ja jestem tylko jego kolejną zabawką. Poczułam nagły przypływ takiej miłości do blondyna, że nawet nie mogłam nad tym zapanować. 
- Jezu, jak ja dziękuję, że mam Duffa.- odparłam po jakimś czasie. 
- A ja Izzyego.-dodała Keira. I po chwili Michelle.
- A ja dziękuję, że mam was.- powiedziała Effy. Nie przetrwałabym tego, gdyby nie wy. Uśmiechnęłam się do niej i już myślałam o tym, co mam powiedzieć Duffowi, żeby mi wybaczył.

*** 

Leżałam na kanapie, czekając aż w końcu Duff wróci. Ubrałam na siebie najładniejszą bieliznę jaką mam i czekałam. Jakieś dwie godziny, az w końcu usłyszałam jak podjerzdza jego samochód. Otworzył drzwi i wszedł do domu. Zgasiłam wszystkie światła, więc zapalił to w salonie i w kuchni, ale mnie nie zauważył. Czytałam gazetę, patrząc na niego z nad niej. Ściągnął buty i odwrócił się. Gdy mnie zobaczył, podskoczył nerwowo i zmierzył wzrokiem to jak wyglądam.Położył ręce na biodra i zaczał powoli iść w moją stronę.Kąciki jego ust drgały, a ja sama nie mogłam sie powstrzymać od śmiechu. 
Gdy stanął nade mną, wychylił głowę i popatrzył na moje piersi znad gazety i uśmiechnął się delikatnie. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem, odkładając gazetę na bok.
Untitled | via Tumblr

Zmierzył mnie spojrzeniem i sam się zaśmiał. Zsunęłam z ramion szlafrok i stanęłam na przeciwko niego. 
- I że niby ten stanik ma coś załatwić?- spytał. Zawiesiłam na nim ręce i delikatnie pocałowałam go w usta. 
- Na to liczę.-odparłam, a on w jednej chwili podniósł mnie i przewiesił na swoim ramieniu. Wrzeszczałam jak głupia, ale cieszyłam sie że to poskutkowało. Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku. Stanął przede mną i ściągnął swoją koszulkę, zrzucając ja na ziemię.
- Ja...ci...dam...Joe...Perry...-mówił, przerywając pocałunkami. Śmiałam się głośno, nie mogąc przestać. Rozpiął spodnie a mnie oczywiście rozebrał do końca i już po chwili nie myślałam o niczym.Kochaliśmy się całą noc, a na końcu prawie nie mogliśmy oddychać. 
Nad ranem, opadliśmy na łóżko, czując całkowite nasycenie. Leżeliśmy nadzy na łóżku, patrząc na siebie i uśmiechając się. 
- Jestem lepszy od Perryego?- spytał po jakimś czasie. 
Przysunęłam sie do niego, tak że stykaliśmy się ciałami. 
- Wiesz...inaczej to sformułuje.-powiedziałam. - Joe nie ma takiej żony jak ty, Duff.
Uśmiechnął się. 
- Która kocha cię nade wszystko nad życie.- dokończyłam i pocałowałam go wtulając się jeszcze mocniej. 
- I Joe, nie ma takiej zony, której mąż...kocha ją tak bardzo, że mógłby oddać za nią wszystko, wiesz?
- W ogóle ten Joe, to nie ma ani takiej żony, ani męża jak my.- zaśmiałam się i pocałowałam go w usta.
-Męża?- zaśmiał się.
- Oj no, pojebało mi się.
- Chodź tu, ty moja najsłodsza dziecinko.- przytulił mnie mocno i pocałował w głowę, a mi nadal uśmiech nie schodził z twarzy.- No dwie, dziecinki.
- Ona to wszystko słyszała, Duff...- szepnełam, gdy już zasypiałam.
- Niech się uczy, może kiedyś będzie krzyczeć głośniej niż mamusia. 
- Nie, mnie nikt nie przebije...
- Śpijmy już.-szepnął i po chwili oboje już zapadliśmy w sen.




19 komentarzy:

  1. Wielbię Joe Perry'ego, jest moim Bogiem :D i rozumiem bardzo dobrze to, że Rain nie mogła się mu oprzeć. To widać, że kocha Duffa, ale w końcu sam Joe Perry o nią zabiegał...nie można przejść obok tego obojętnie. No i dobrze, że pojawił się Slash bo mogło być gorąco :D Od razu wiadomo czym podejść Duffa żeby wybaczył...wystarczy seksowna bielizna i gorący seks na zgodę :P Szkoda mi tylko Effy, a Sebastian to ostatnia świnia...już ja bym sobie z nim pogadała :P
    Ahhh ten Perry...wybacz :D nie mogę się przestać zachwycać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. JEZU JOE PERRY! Czy może być coś wspanialszego niż on na tym świecie? Tak swoją drogą ja to bym się chyba wkurzyła na Slasha, że mnie odrywa od takiego cuda :D
    A tak ogólnie to rozdział cudny!
    Tylko Effy żal... Tak ją skrzywdził ten Sebastian :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Kocham!!!! Cieszę się wgl ,że piszesz ciąg dalszy. Kocham tą historię! Zajebiście piszesz <3 Kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Joe Perry ... ehh już się bałam ,że coś się stanie między nimi , ale nie , pojawił się niezawodny Slash xD Szkoda Effy... ciekawe co z dziećmi jak się z Bachem na wakacje wybrały ... Słodki Duffy już się zastanawiam jakim będzie tatusiem xD
    Rozdział świetny *_* i keep calm i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję seeerdecznie na komentarz :D
      To tak bardzo miło :3

      Usuń
  5. No wiadomo, że Joe Perry jest zajebisty... ale dobrze, że Rain zrozumiała jakiego ma wspaniałego męża :D Dobrze, że Slash ją uratował, bo na pewno bardzo by żałowała.
    Co do Effy... sama sobie wybrała takiego faceta no ale skąd mogła wiedzieć, że on tak się zachowa w przyszłości. Myślę, że jeszcze znajdzie miłość.

    JA CHCĘ CZYTAĆ GOING TO CALIFORNIA! LUBIĘ TO NAWET BARDZIEJ NIŻ TO O RAIN. Ja chcę wiedzieć co będzie dalej z Izzym, Jamie, Brook, Slashem... Błagam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierdole!!!!!!! Ten rozdział był tak zajebisty ze aż muszę skomentować!!!! Po pierwsze kocham Aerosmith!!! No i Joe Perry awwwww i kurde w głębi duszy liczyłam na to że przeleci Rain ale w sumie to Slash się zajebiście zachował!!! Kocham Mirande Kerr ona jest tak piękna!!! idealnie pasuje na Rain!!!!! Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie trochę więcej o Michelle i Slashu plisss!!!! I tak koniecznie musi być kolejny rozdział GOING TO CALIFORNIA!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja *-*
    Tak sie jaram twoim komentarzem, że czytałam go chyba jakieś cztery razy! Dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ranyyyyyyy Joeeee *,*
    Jaki odważny był w stosunku do RAin wiedząć że ona ma na karku chorobliwie zazdrosnego meża!
    Rany to z tą ręką pod sukienka hahaha dobrze ze Slash szybko zareagował.
    Kurde takie przeprosiny dla Duffa ... Rain wie jak ma zadowolić męża.
    Jestem ciekawa co bedzie dalej czy cos wymyslisz z Joe... kurna no i kiedy ta trasa bo tam to podobno będzie gorącooo (if you know what i mean) :D
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rónie zajebistego rozdziału.

    PS.
    O GOING TO CHYBA NIE MUSZE NIC MOWIC :p
    MASZ TO PISAC I KONIEC DZIUBASKU
    KCKCK :***

    OdpowiedzUsuń
  9. TAK! Czekam na kolejny rozdział Going to California :D

    Gal Anonim

    OdpowiedzUsuń
  10. Całe szczęście, że Slash ją ocalił z tej sytuacji. Nienawidzę takich panienek, które mimo stałych związków próbują kokietować innych. Dziwkarskie według mnie. Ale rozdział całkiem fajny, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego dziwkarskie? Przecież Joe jej się tylko podoba, to nie jej wina że zaczął ją obmacywać :(

      Usuń
  11. Kiedy nowy rozdzial Rainy ? :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawilo mi sie !!!!!

    Czuć usta Joe Perryego na policzku *____* marzenie ! A co dopiero czuć palce Joe Perryego na.... ekhem za dobrze ma ta Rain ! Ja mam nadzieje ze on sie jeszcze pojawi !!! Dobrze ze Slash ja tak uratował. Hejże nie niszcz życia Effy ;c

    OdpowiedzUsuń