piątek, 6 września 2013

Rozdział 52+ Liebster Blog Award


Dziękuję za nominację od Starlight, Fever i Wredne Kiwi :)
Nie lubię bawić się w takie rzeczy, ale pytania mi się podobają więc wybrałam te pierwsze lepsze, od Starlight. 


Pytania do mnie:

1. Co jest dla Ciebie najważniejsze?
2. Gdybyś spotkała złotą rybkę, jakie byłyby Twoje 3 życzenia?
3. Twoja ulubiona piosenka na ten moment?
4. Wyobraź sobie, że przypadkiem spotykasz swojego idola. Co robisz?
5. Jaką książkę poleciłabyś komuś nieznajomemu?
6. Jaka jest najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłaś w życiu?
7. Które trzy słowa najlepiej opisałyby Twoją osobowość?
8. Co najczęściej robisz/Twoje hobby?
9. Czy okłamałabyś bliską Ci osobę, jeśli prawda byłaby bolesna?
10. Gdybyś mogła mieszkać gdzie indziej, gdzie by to było?

Moje odpowiedzi:

1. Najważniejsze? Robić tak, bym była kiedyś szczęśliwa.
2.Nie chciałabym jej spotkać, tak naprawdę.Cały sens, leży w tym by swoje marzenia spełniać samemu.
3. Ulubiona, na ten moment to zdecydowanie Sweet Emotion, Aerosmith.
4. Wszystko zależy od okoliczności, miejsca, czasu...ale na pewno starała bym się jakoś...zachować. Z resztą co ja gadam...posrałabym się gacie jakbym zobaczyła kogoś z moich idoli.
5.Polecam książkę "Nie mów nikomu", Cobena bo zajebiście pokazuje jak silne potrafią być uczucia.
6. Najbardziej szalona...może najbardziej zajebista, to taka że w te wakacje przejechałam się w przyczepie pełnej świeżego, zebranego zboża podczas żniw i rzucałam się z kumplami prosto w twarz, maleńkimi ziarenkami oraz to, że gdy przez radio leciało Crazy, Aerosmith stałam w samochodzie, wystając przez panoramiczny dach, prawie wcale nie mogąc oddychać, bo kolega jechał bardzooo szybko. To może nie jest szalone...ale dla mnie to najpiękniejsze wspomnienie .YOLO,w końcu kurwa.
7. Nie lubię mówić o sobie, ani o moich cechach...ogólnie, tak już przyjęłam.
8. Różne rzeczy, słucham muzyki, piszę różne historyjki, oglądam filmy...od chuja tego wszystkiego.
9.Tak, z pewnością.
10. Los Angeles, Kalifornia. Jedyne miejsce z którym wiąże swoją przyszłość i w którym chciałabym mieszkać.

Nominowane blogi:

Dałabym linki, ale mi się nie chce wybaczcie.
Starlight, Maggie, Dirty Rose, Michelle, Patty, Hannah McKagan, czekoladowa i Liz, ale powiedziałaś że mam cię nie nominować...to nie nominuję cię, tylko piszę twoja nazwę.
I w ogóle nominuję wszystkich, bo kocham wszystkie opowiadania niech nikogo to nie urazi. 

Ogromnie przepraszam za błędy, których jest mnóstwo. Zrozumcie mnie, mam mało czasu, szkoła i w ogóle...Rozdział dedykuje Uncouth, za parę zajebistych słów pod ostatnim rozdziałem, dzęki :)

Aha, no i ktoś anonimowy pytał mnie się o to gdzie obejrzałam Married to Rock, niech napisze w komentarzu, to dam linka :)


Los Angeles, CA



***



- Jak ty to sobie wyobrażasz?- nagle odezwał się Izzy, który od początku tego jebanego spotkania nie mówił ani słowa. Wszyscy spojrzeliśmy w jego stronę, każdy tak samo zdziwiony.- Ja pierdole, Axl...
Znowu popatrzeliśmy na Rose'a którego twarz teraz zmieniała kolor na czerwony.
- To nie tylko moja decyzja, cała wytwórnia uważa że tak będzie lepiej i dla Stevena i dla nas. 
Stradlin opadł w powrotem na kanapę i pokręcił z nie dowierzaniem głową.
- To jest kurwa jakiś absurd.- powiedział ciszej. 
Slash i ja, siedzieliśmy obok siebie patrząc teraz w jakieś odległe punkty.Każdy z nas kątem oka widział stojącego koło okna Adlera, którego ręce splecione pod ramionami trzęsły się nie miłosiernie.Przełknąłem ślinę i zacisnąłem dłoń na puszcze coli i starałem sobie to jakoś wszystko poukładać.
- Mówisz, że jedziemy w trasę na miesiąc, po Europie ,bez Stevena, bo wytwórnia ci tak kazała? 
- Ale Izzy, spójrz na niego!- podniósł głos i pokazał palcem na Stevena.- On się ledwo trzyma, nie przeżyje tej trasy, musi iść na odwyk...ogarnąć sobie życie!
Irytowało mnie to, że Axl traktował Adlera jak małego kajtka, który jest tylko nie potrzebnym ogniwem. Owszem, wpadł w te jebane dragi ale czy to jest powód na wywalanie go z zespołu? Jest naszym przyjacielem, razem z nami stworzył to wszystko...a teraz to ma się rozlecieć? 
- Axl, myślę że to trochę za pochopna decyzja...-swoim cichym głosem odezwał się Slash. Wstał z miejsca i zaczął chodzić po biurze Briana, uderzając conversami o podłogę. 
Rudy opadł na fotel i schował twarz w dłoniach, pocierając ją nimi.
- Nie, decyzja już zapadła, ja was tylko informuję. 
Wszyscy podnieśliśmy głowy. Zapadła tak ciężka cisza, że każdy bał się ją przerwać. 
- M-myślałem...że jesteście moimi przyjaciółmi...- po kilku minutach ciszy powiedział w końcu Steven. 
- Jesteśmy i stąd ta decyzja.
- Ale dlaczego nie dajesz mi chociaż szansy?- spytał.- Przecież wiesz, że mi zależy.
Axl pokiwał przecząco głową i wbił go w trzęsącego się Adlera.
- Przepraszam, stary.- szepnął. Znowu zapadła cisza. Nie mogłem uwierzyć w to, jak Axl postępuję. Dlaczego nikt się nie kłóci? Dlaczego nikt się nie sprzeciwia? 
Otworzyłem usta by coś powiedzieć, ale Steven nagle ruszył się z miejsca i otworzył drzwi stając w nich i patrząc na nas i na stojącego na środku Slasha.
- Przepraszam, że wszystkich zawiodłem.- powiedział, ledwo słyszalnie. Przejechał wzrokiem po nas po kolei i zacisnął oczy.- Już więcej nie pokażę wam się na oczy.
I wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Milczenie trwało tak długo, że miałem wrażenie iż całą wieczność. W końcu nie mogłem wytrzymać. 
- Pierdole was wszystkich.- szepnąłem i wstałem, nawet nie patrząc w ich stronę. Także wyszedłem z pokoju, wychodząc za pusty korytarz. No, nie do końca...pod drzwiami, na krześle siedział nasz jebany menager. Spojrzał na mnie z politowaniem i pokręcił głową. Nałożyłem na siebie kurtkę i wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek. W ogóle się nie przejmując zapaliłem, idąc w stronę wyjścia z budynku.
- Ej, czekaj. 
Odwróciłem się. Szli za mną Slash i Izzy. Razem wyszliśmy na ulicę i zaczęliśmy gadać o tym, co zaszło przed chwilą.Każdy z nas przyjechał swoim samochodem, więc przystanęliśmy przy moim, by jeszcze trochę porozmawiać.
- W ogóle, powoli mam już kurwa dość tego wszystkiego.- podsumował wszystko Izzy i wyrzucił papierosa, zduszając go nogą.- Tracę cierpliwość, to tego gówna. 
Pokiwałem głową i rozejrzałem się po ulicy. Przechodziło kilka dziewczyn, śmiejących się na głos. Cała nasza trójka spojrzała na nie ukradkiem. Nie umknęło to ich uwadze i uśmiechnęły się do siebie, kiwając nam. Odkiwaliśmy, głupkowato się szczerząc. 
- Brakuje mi tego, a wam?- w końcu powiedział Slash. 
- Ale, że lasek?- spytał Stradlin.
- No też...tego wszystkiego.- powiedział.- Chlania gdzie popadnie, bzykania, ćpania...czasem chciałbym się tak cofnąć kilka lat wstecz. 
Uśmiechneliśmy się do siebie i potwierdziliśmy jego słowa.
- Teraz wszyscy już dzieciaki i żony...ja pierdole. - zaśmiałem się. W taki własnie sposób powiedziałem im o ciąży Rain. Są debilami, więc na pewno nie zrozumieją. 
- Noo...- odpowiedział Slash. Tylko Izzy spojrzał na mnie niepewnie i przeczesał się po włosach. 
- Wszyscy?- spytał. Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
- Teraz już wszyscy.
Hudson nadal nie czaił, ale kiedy Izzy krzyknął i rzucił się na mnie, chyba zczaił.
- Rain jest w ciąży?!- wydarł się Slash.
- Tak wyszło, drugi miesiąc.- wyściskali mnie i obaj zaczęli wypytywać. Gadaliśmy przed tym jebanym Geffen records chyba z godzinę, w ogóle zapominająco Stevenie i o Axlu i o tym całym gównie. W pewnym momencie z budynku wyszedł Axl i gdy tylko nas zobaczył, od razu zaczał iść w naszą stronę. 
- Ruda pizda idzie.- mruknął Slash i odwrócił się do niego plecami, zapalając kolejnego papierosa.
- Cześć.- powiedział i stanął obok nas. 
- Patrzcie, przyszedł ten co własnych kumpli wypierdala z zespołu!- zaśmiał się Hudson i uśmiechnął się do niego. 
- Daruj sobie, kurwa.- odburknął i wyciągnął dłoń w jego stronę.- Daj mi fajkę.
- Nie.- powiedział krótko Slash. 
Uniósł brwi i obaj zaczęli walczyć na spojrzenia.
- Daj. 
- Nie.
- Daj mi tego jebanego papierosa!- warknął.
- Nie. 
Axl rzucił się na niego, ale ten zdążył się odwrócić więc wskoczył mu na plecy. Obaj parsknęli śmiechem i zaczęli się popychać. Slash chciał go zwalić, ale rudy się trzymał.
W końcu cali zdyszani stanęli na nogach. 
- Masz i je wpierdol, żydzie.- rzucił w Axla paczką a ten, zręcznie ją chwycił i uderzył go z pięści w ramię. 
- Sam je wpierdol, chce tylko jednego. 
I zapalił, stając obok nas.
- Tak przy okazji...to dziś mamy integracyjne spotkanie w Roxy.- powiedział po krótkim milczeniu. 
- Sam się zintegruj, ruda pało.- znowu powiedział Slash. To mnie rozbawiło, więc wybuchnąłem śmiechem a zaraz potem Izzy. Oni obydwoje także, ale Axl najkrócej z nas.
- Ja przynajmniej mam pałę. - uśmiechnął sie do niego i zaraz potem spoważniał.- Nie, na poważnie...trasa jest z Aerosmith. 
Zamarliśmy wpatrując się w niego.
- Co?- spytał Izzy. 
- Aerosmith? 
- No, Tyler do mnie dzwonił.- powiedział nie wzruszony.- Chce z nami jechać w trasę.

***

- Aerosmith?!- wydarłam się, gapiąc się na swojego męża i stojących obok niego, Izzyego i Slasha. 
Uśmiechnął się i podszedł bliżej, całując mnie mocno w usta. Oczywiście, korzystając z okazji że obok są jego koledzy postanowił to wykorzystać i przyssał się jak jebana pijawka. 
- Duff, nie ma czasu mieliśmy być w Roxy już półgodziny temu.
Oderwał się z charakterystycznym mlaskiem i spojrzał mi w oczy, mrugając.
- Dobra, dobra.- powiedział i jeszcze raz pocałował mnie, tym razem nie wkładając przy tym języka.
- Rain idziesz też? Michelle będzie. 
- Kocham się w Perrym od podstawówki, żartujesz?- odparłam i odepchnęłam blondyna na bok.- Dajcie mi dwie minuty.
Wbiegłam szybko na górę i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej najbardziej krótką i najbardziej obcisłą, czarną sukienkę i na to dość wysokie szpilki. Rozpuściłam włosy i roztrzepałam je, tak żeby była bardziej objęte i pomalowałam usta błyszczykiem. Stanęłam przed lustrem i obracałam się w kółko.
- Jezu...jest za krótka.- stwierdziłam, patrząc na swój prawie wystający tyłek. Nie zapominaj, że jesteś w ciąży, idiotko. Nieee...w tym momencie, mogę o tym zapomnieć. Mam poznać Joe Perry'go i Tylera i Hamiltona...i resztę Aerosmith. Moich idioli i bohaterów, muszę wyglądać zajebiście.
- Rain, chciałbym żebyś dla mnie się tak długo stroiła.- z dołu krzyknął Duff.
- No już idę!- wydarłam się i wybiegłam z sypialni, schodząc ze schodów. Cała trójka spojrzała na mnie z dołu i uśmiechnęli się do McKagana.
- Ale na pewno będzie Michelle? Nie chce wyjść na jakąś...
- Już wyszłaś, kochanie...- przerwał mi Duff i poklepał mnie po plecach. Wyszli z domu a ja zostałam, z otwartymi ustami.
- No co?- spytał Duff, śmiejąc się.
- No to nie idę.
I tak poszłam. Już po chwili siedzieliśmy w taksówce. Czułam na sobie spojrzenie Duffa, ale starałam się zachować kamienną twarz.Prawie rozpierdalało mi serce. Mam poznać facetów, w których kochałam się od tak dawna. Będe mogła z nimi porozmawiać, popatrzeć na nich...
- Keira też będzie i Mandy od Axla...każda jedna chce poznać tego waszego Perryego.- odezwał się Izzy. 
- Michelle podoba się Tyler.- obronił się Slash.
- Mi też.- Duff parsknął śmiechem i przejechał dłonią po moim odkrytym kolanie.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. 

***

- Rain, on się na ciebie patrzy...-Michelle nachyliła się na de mną i udając, że coś jej spada ,szepnęła mi.Dyskretnie podniosłam wzrok i zderzyłam się z hipnotyzującym spojrzeniem Joe Perryego, znad stołu. Uśmiechnęłam się delikatnie i włożyłam spadający na moją twarz kosmyk włosów. On także odwzajemnił uśmiech i wziął łyka z szklanki. 
- Mam kisiel w gaciach...-jęknęłam i udałam, że prowadzę z nią zawziętą dyskusję.- Zaraz umrę...Michelle ratuj mnie.
Zaśmiała się tylko i spojrzała na Slasha, mlaskając z dezaprobatą.
- Zobacz, jak robi z siebie kretyna...- powiedziała. 
Slash byl już mocno wstawiony i rozmawiał z Duffem i Stevenem Tylerem, co chwile pokazując coś.
- Przestań...-zaśmiałam się.- Niech się trochę odreaguje.
- Nie boisz się trochę tej trasy?- spytała po jakimś czasie.- Wiesz, ja się boję.
- Może trochę...- odpowiedziałam.- Dlatego muszę tam jechać z nim, zobacz...ich się nie da zostawic samych.
Cała trójka smiała się głośno, z czegoś.
- Ja i tak nie będę z wami cały miesiąc...może tak co tydzień, będę przyjerzdzać...wiesz, z Heaven nie mogę aż tak daleko jechać...
Rozmawiałyśmy jeszcze trochę po czym zobaczyłam, że nasza święta czwórka wstaje i gdzies idzie.
- Duff, co się stało?- spytałam go. Nachylił sie na de mną i pocałował mnie w usta, a o nos obił mi się silny zapach alkoholu.
- N-nic się nie martw, jest dobrze.- powiedział i oddalili się idąc w stronę jakiegoś zaplecza. Zaraz dołączył do nich Steven. Przy stoliku zostałam ja, Michelle, Mandy, Keira , Joe i Hamilton z Whitfordem i Kramerem. Dziewczyny zaczęły rozmawiać, a ja znów spojrzałam w stronę Joego. Nasz wzrok zderzył się co wywołało nasze uśmiechy. Nagle wstał z miejsca i poszedł w moją stronę. Usiadł na krześle Duffa i oparł się łokciami o stolik.
- Cześć, jestem Joe.-powiedział. Boże, jego uśmiech. 
- Już się sobie przedstawialiśmy...-zaśmiałam się, czując że się rumienie.
- Wiem, ale jakoś trzeba zacząć, Rain. 
Pamiętał moje imię! Michelle i reszta dziewczyn popatrzyła w naszą stronę ze zdziwieniem.
- Przepraszam, że pytam...jesteś...- zrozumiałam o co mu chodzi od raz.
- Żoną Duffa, tak.- uśmiechnęłam się ciepło i odrzuciłam włosy na plecy, co spowodowało, że zawiesił na chwile wzrok na moich oczach. 
- Ah, tak.- odparł.
Kiwnęłam głową i oparłam się o podłokietnik krzesła, by być trochę bliżej niego.Cały czas się uśmiechał a ja nie mogłam oderwać spojrzenia od jego ust. 
- Potowarzyszysz mi może na papierosie?- spytał nagle i popatrzył znacząco na paczkę, leżącą na stole. Wyszczerzyłam się i pokiwałam twierdząco głową.
- Z Przyjemnością.- odparłam i wstaliśmy, udając się w stronę wyjścia. Co za noc.














8 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA JARAM SIĘ JAK ŻYD W PIECU!! TRASA Z AEROSMITH :3

    SZKODA TYLKO ZE AXL I BRIAN SA TAKIMI EGOISTAMI I PO PROSTU WYJABLI STEVENA ALE MOZE TO IM WYJDZIE NA LEPSZE. BOSKI JOE.... O RANY AŻ MAM GĘSIĄ SKÓRKE JAK SOBIE POMYŚLĘ O JEGO UŚMIECHU :D

    JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ TEJ CAŁEJ TRASY! MAM NADZIEJE ZE BĘDZIE TO O CZYM MYŚLE :d
    KC :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JOE PERRY! Tylko tyle pamiętam z tego rozdziału hahah :D
    Ale to wywalenie Stevena było chamskie jednak... tak się nie robi :/
    Przekomarzania chłopaków są zajebiste po prostu! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. GNR bez Stevena .. jeny... mam nadzieję ,że dalej będziesz o nim pisać , nawet poza zespołem . a rozdział jest zajebisty , jak zawsze zresztą ;D Joe Perry i Rain *_* Japr . nie wiem co napisać , chyba za dużo emocji xD Aaaa i dziękuje za dedykację ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za nominację, a co do rozdziału: GENIALNY!!!!!! Jedyne co z niego pamiętam to Joe Perry :) Ja też go tak uwielbiam, więc jak bym była na miejscu Rain robiłabym dokładnie to samo, albo wcześniej zemdlała :D Mimo wszystko sa początek nie był przyjemny, w sensie to wywalenie Stevena....szkoda chłopaka. A oburzenie Slasha było uzasadnione i te jego odzywki...takie Hudsona kocham :D No nic dodać nic ująć, jak zwykle genialny rozdział i chcę więcej Joe!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czy jest z Tobą jakiś kontakt? w sensie, jakieś GG ask czy coś? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny Steven ;c strasznie mi go szkoda on jest taki kochany a go wywalilas ;___; i jebany Axl nie dał mu szansy nawet chuj jebany. Nie lubie go. Ale smieszni są ze Slashem nie powiem. Mam nadzieje ze Perry cos tam tego na trasie !!!

    OdpowiedzUsuń