niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 58




 Na początku sajens fikszyn a potem słodko, słodko słodko ♥♥♥...i potem już nie słodko.

Jest Grace, jejku już ją kocham. 
Rozdział dedykuję Liz, bo usunęła swoje blogi! Sami sprawdzcie! NALEŻY JEJ SIĘ WPIERDOL I TYLE.
Mam nadzieje, że nie obrazicie się na mnie za to przesunięcie w czasie.
***



Powoli otworzyłam oczy. Widziałam nad sobą coś dziwnego.To jakby niebo, tylko jakoś dziwnie zaróżowione. Było mi bardzo przyjemnie. Leżałam na czymś tak nieziemsko miękkim, że wydawało mi się że to łóżko Boga. Spojrzałam w dół i o dziwo wcale nie byłam w ciąży. Gdzie się podziało moje dziecko? Pomyślałam. Rozejrzałam się. Miejsce było dziwne. O ile to w ogóle było "miejsce" Wszędzie było biało. Tak jakbym wpadła do szklanki z mlekiem. Wstałam z miejsca i stanęłam, rozglądając się. Gdzie jestem?
Wtedy, jakby z głośników w metrze rozległ się głos Janis Joplin, śpiewający Trust Me. To taka piękna piosenka. Zawsze, kiedy przezywałam jakieś piękne momenty słyszałam ją w głowie. Ruszyłam parę kroków do przodu i poczułam pod stopami przyjemną piankę. Jakbym chodziła po wacie cukrowej. Miałam na sobie białą sukienkę, zupełnie mi nie znaną. O dziwo nie bałam się. Szłam przed siebie, a gdy wytężyłam wzrok w dół, widziałam jakieś miasto z góry. Gdzie ja jestem? Stanęłam w miejscu i obróciłam się. Zobaczyłam ją. Zobaczyłam idącą w moją stronę Janis. Też miała na sobie białą sukienkę. Te same długie włosy, te same bransoletki na rękach...uśmiechała się. 
- Janis?- spytałam. 
Podeszła blisko mnie i stanęła, splatając dłonie.
- Witaj, Rain.- szepnęła i ruszyła ręką, tak że zaraz obok niej wyrosła mała, drewniana ławka. Usiadła i także mi, kazała usiąść. 
Gdy to już zrobiłam, popatrzyłam na nią ze zdziwieniem i spojrzałam w jej spokojne oczy.
-Boję się.- szepnęłam, uśmiechając się.
- Czego?- spytała po chwili i jeszcze szerzej odwzajemniła uśmiech.
Czułam pod oczami łzy, ale nie chciały popłynąć po moich policzkach.
- Tego...wszystkiego.- szepnęłam i nadal na nią patrzyłam.
- Czego naprawdę się boisz?- odpowiedziała, a uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Odwróciłam od niej głowę i przymknęłam oczy, wsłuchując się w szum powietrza.
- Tego, że nie będę mogła dać mojemu dziecku tego na co zasługuje.-szepnęłam. - Tego , że nie będę dla niego taką matką jaką chciałabym być.
- Dlaczego?- spytała.
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. 
- On cię bardzo kocha, Rain.- powiedziała po jakimś czasie.- Wiesz, że pomoże ci, nawet jeśli ty, nie będziesz dawała rady.
Znowu na nią popatrzyłam.
- To znaczy, że...nie dam?- spytałam nie pewnie. Przyjrzała mi się i kiwnęła głową.
- Nie, Rain.- odparła.- Oczywiście, że dasz...przecież wiesz o tym.
- Ale...ja nigdy nie miałam prawdziwej rodziny- szepnęłam.- Moja mama umarła jak miałam 5 lat...ojciec zostawił mnie i siostrę gdy miałam dziesięć...skąd mam wiedzieć jak wygląda...to wszystko? Jak wygląda rodzinny dom?
- Ale on też nie wie...musiscie ten swój dom, zbudować od podstaw...wszystko od początku. Razem, możecie wszystko..osobno..
- Nic.- dokończyłam za nią.
Westchnęłam i rozejrzałam się w okół siebie
- Co to za miejsce?- spytałam.
- To zależy od ciebie, Rain.- odpowiedziała Janis.
- To znaczy, że...mogę być gdziekolwiek chcę?
- Tak, już chyba wiem, gdzie.- uśmiechnęła się i kiwnęła ręką. Wokół siebie ujrzałam stary dom Duffa, w Pheonix i jeziorko, za jego domem. Uśmiechnęłam się i wstałam z ławki, idąc parę kroków przed siebie. Usłyszałam śmiech dzieci i po chwili obok mnie przebiegłam ja. Tak, to na pewno ja. Tylko jak miałam dziesięć lat. Za mną Duff, Effy i Sebastian. Gonią mnie, ale w końcu blondyn łapie mnie za rękę i oboje padamy na ziemię, śmiejąc się. 
- Mogę do nich podejść?- spytałam, patrząc na nią.
Pokręciła przecząco głową i znowu kiwnął reką. Otoczenie się zmieniło i zobaczyłam chuśtawkę. Na niej siedziałam tym razem tylko ja i Duff, mieliśmy po szesnaście lat. Nachylił się i pocałował mnie w odkryte ramię.
- Kocham cię, wiesz?- spytał. 
Moje młodsze wcielenie uśmiechnęło się do niego i pocałowało jego oczekujące mojego smaku usta. Znowu wszystko zniknęło i pojawił się inny widok. Byłam już dorosła, idę po ciemnej ulicy w Los Angeles, a za mną biegnie Slash.
- Przepraszam, Rain...proszę wybacz mi...-krzyczał.
Nie słuchałam go i szłam dalej. Płakałam. 
- Nie...nie chcę cię słuchać...nie chcę cię znać, rozumiesz?- zatrzymałam się i szepnęłam. Ponownie zmieniło się otoczenie tym razem nigdy siebie nie widziałam. Zobaczyłam salon i kanapę w starym domu, gdzie jeszcze mieszkało całe Guns N Roses. Siedział na niej Duff i Axl. Oboje pili piwo i rozmawiali.
- Nie wiem, czy mogę w ogóle to wytłumaczyć.- powiedział blondyn. - Kocham ją tak mocno, że gdyby cokolwiek...umarłbym razem z nią, rozumiesz? Albo oddałbym życie...jest wszystkim, całym sensem mojego życia...nie wyobrażam sobie, żeby jej nie było, że nagle miała by zniknąć...kocham ją, Axl...niewyobrażalnie mocno ją kocham...
Obraz zamazał się i już więcej nic nie zobaczyłam.Usiadłam z powrotem na ławkę i spojrzałam w stronę Janis. 
- To wszystko siedzi w twoim sercu, Rain.- szepnęła.- Mogłabym ci to pokazywać jeszcze kilka dni.
- No przecież to tylko sen...- powiedziałam. 
- Jeśli chcesz, możesz zawsze się obudzić...- zaśmiała się.- A tak na poważnie...jesteś konkretnie pieprznięta w łeb.
Wybuchnęłam śmiechem.
- No bo kto normalny śni o mnie w taki sposób?- razem się śmiałyśmy właściwie nie mogąc przestać.
- Jak byłam w śpiączce, wtedy...jak straciłam przytomność, to śniło mi się że powiedziałaś mi, że będziemy mieli syna i nazwiemy go Milo...
- Poważnie?
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. 
- Ale...szczerze...oboje z Duffem chcieliśmy mieć bardziej córeczkę...więc dobrze, że jednak Grace będzie musiała trochę poczekać na rodzeństwo.- powiedziałam i zaczęłam obracać w palcu moją obrączkę.
- Naprawdę nie ma się czego bać...dobrze ją wychowacie, kochacie się tak mocno...juz samo to wystarczy na dobry początek.- uśmiechnęła się ciepło.
- Pora już na mnie,prawda? - szepnęłam.
Pokiwała głową i gdy chciałam cos powiedzieć, nagle zapadła ciemność. Jakby ktoś wyłączył światło. Cisza i nagle otworzyłam oczy. 
- Ciii...ciii...cichuuutko...-głos Duffa rozlegał się z drugiego końca sypialni.- Śpij, maleńka...ciii...
Zerwałam się do pozycji siedzącej, głośno oddychając. Blondyn chodził po pokoju, trzymając Grace na rękach, całując ją w główkę i kołysząc na boki. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. 
- Dzisiaj obudziła się minutę po piątej...o pietniaście minut za długo niż obstawiałaś...-obrócił ją do mnie i zobaczyłam maleńką postać, ubraną w biały śpioszek. 
Po raz kolejny mnie to wzruszyło. Wyszłam z łózka, odrzucając na bok kołdrę.Podeszłam do nich i pocałowawszy mojego męża w usta, pogłaskałam córkę po głowie i wyciągnęłam ręce, by Duff mi ją dał.
- Nakarmię ją, a ty idź spać...- powiedziałam cicho i oboje podeszliśmy do łóżka. Położyłam się obok niego i przytuliłam Grace do siebie i zaczęłam ją karmić piersią. 
Duff patrzył na mnie i na nią z boku, w zupełnym skupieniu. 
- Nie uwierzysz co mi się śniło...-szepnęłam i spojrzałam w jego stronę.- Gadałam z Janis o Grace i pokazywała mi jakieś scenki z naszej młodości...wiesz...wtedy co jak mieliśmy szesnaście lat to mi pierwszy raz powiedziałeś, że mnie kochasz.
Parsknął cicho śmiechem i podparł głowę o zgięte nadgarstek.
- Ze zmęczenia...-wytłumaczył.- Mi też się śnia jakieś bzdury...że chodze ze Stevenem po szczycie Kilimandżaro w samych gaciach...coś takiego...(mój autentyczny sen xd)
Zasmiałam się i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Jak mieliśmy po dwadzieścia lat i chlaliśmy więcej niz spaliśmy to pamiętam, że też tak miałam...no niestety...- spojrzałam znacząco na Grace i zaśmiałam się.- Jak sie naje to odkładamy ją do siebie czy śpimy z nią? 
- Dobra, niech sobie śpi tutaj...-uśmiechnął się. Gdy dała znać, że już więcej nie chce, położyłam ją na środku, pomiędzy nami i nakryłam z obu stron kołdrą, tak żebyśmy jej czasem nie przygnietli. 
Duff położył się na wznak i ziewnął, przeczesując sobie włosy. 
- A dzisiaj mamy gości, nie?- spytał.
- Tak...jedziesz gdzieś, czy mi pomożesz ogarnąć wszystko?- spytałam, kładąc głowę na poduszce. Zamknęłam oczy i powoli znowu zasypiałam.
- Na dziewiątą mamy w Geffen spotkanie w sprawie tych trzech koncertów z Metallicą, więc o jedenastej gdzieś będę...z resztą wiesz, że Slash zawsze się spóźnia.
- Tymbardziej, że będzie z Perlą.- zauważyłam. Spojrzałam na Grace, ale już spała.Odetchnęłam z ulgą i wsłuchałam się w jej ledwo słyszalny oddech.
- Za dwa dni będzie miała miesiąc, potem roczek...i potem tam przeleci to wszystko...tak jak nam przeleciało.

- Duff McKagan, ma córeczkę...-szepnęłam z nie dowierzaniem.- Ze mną...
Zaśmiał się i gdy miał coś powiedzieć zadzwonił telefon. 
- Kurwa mać...-zerwał sie szybko i wyciągnął rękę, chwytając telefon i przykładając ją do ucha.- Jest piąta rano...
Zaczął mówić, ale głos w słuchawce mu przerwał. 
- T-tak..to ja...- odpowiedział ciszej. Podniosłam się na łokciu i wbiłam w niego wzrok. 
Ktoś długo coś mówił, nie mogłam rozpoznać tego głosu. 
- C-co?- jęknął szeptem. Wystraszyłam się i podniosłam, siadając na łóżku.
- Duff, co jest?- spytałam nerwowo. 
- D-dobrze...w jakim szpitalu?
Zamarłam, zerkając na Grace.
- B-będę...-odłożył słuchawkę i zerwał się z miejsca.
- Co się dzieje?!- podniosłam wzrok.
- Mandy...miała wypadek...-powiedział, zakładając spodnie.- Zostań tu..ja..
- Co?!- jęknęłam.- Nie..j-jadę z tobą...
Podniosłam córkę, całe szczęście nie obudziwszy jej. Wsadziłam ją do łóżeczka, by się ubrać. Jezu co się stało? Wypadek? Przecież ona jest w ciąży...Boże.Szybko nałożyłam jakieś ciuchy i wzięłam kocyk Grace, zawijając ją w niego. Zbiegłam na dół, zabierając nosidełko i biorąc torbę z wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Duff już był w aucie. Jechaliśmy tak szybko, że modliłam sie o to, by jeszcze nam nic się nie stalo. Gdy wbiegliśmy do szpitala, od razu pokierowali nas na Oiom. Pomysleć, że jeszcze kilka miesięcy temu to ja tu leżałam. Na jednym z krzeseł siedział Axl, trzymając twarz w dłoniach. Obok niego Mickey, który tylko patrzył w ścianę.
- Co się stało, Axl?- podbiegliśmy do nich.
- R-ratują ją...i dziecko...- szepnął. Usiadłam i wyjęłam córkę z nosidełka, przytulając ją do piersi. Oczywiście obudziła się i zaczęła tak płakać, jak nigdy. Nie mogłam jej uspokoić, więc poszłam na koniec korytarza, kołysząc ją nerwowo. Odwróciłam się, bo zobaczyłam że z jakiegoś pokoju wychodzi lekarz. Stanął obok Duffa i Axla i pokręcił głową. Powiedział coś, ale już wiedziałam co to oznaczało. Axl wybuchnął płaczem, nawet głośniejszym niż Grace. Stałam jak wryta nie mogąc się ruszyć. Blondyn podszedł do Mickeya i uklęknął przed nim, przyciągając go do siebie. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach, zasłaniając mi widok. Co teraz będzie Mickeyem? Mandy nie żyje? Naprawdę nie żyje?










16 komentarzy:

  1. O nie! Jak mogłaś? Zły człowiek! I co teraz? Zabijesz wszystkich? Nie....! A co do rozdziału, super jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję mega za komentarz, nie no wszystkich to nieeee XD ♥

      Usuń
  2. Eeee... zatkało mnie tak trochę. Mandy nie żyje? No czemuu?! Axl miał w końcu być szczęśliwy... i nie wyszło :c
    Bardzo. ale to bardzo niedobrze. Trzy razy nie - nie przechodzisz dalej! xD
    A co do początku to jakoś nie trawię tych wszystkich wizji z nieba, że się chodzi po chmurkach, gada ze zmarłymi i widzi przeszłość, ale to był jej sen, więc spoko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci moja kochana za komentarz....osobiście podzielam twoje zdanie, mi też się to nie podobało, ale stwierdziłam że czasem potrzeba takiego oderwania od rzeczywistości :)

      Usuń
  3. Masakra!!!!! Ten rozdział był straszny tak sie poplakalam jak nigdy 😢 Dlaczego Mandy?! Znaczy ogólnie jak zwykle wszystko zajebiscie opisałaś to jest niesamowite ze przez głupie opowiadanie umiesz tyle emocji wywołać uwielbiam cię mam nadzieje że kolejny bedzie bardziej weselszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boooziu uwielbiam cię i twoje komentarze !!! ♥
      Tak bardzo się cieszę, że wywołuję u cb takie emocje, ale ja osobiście nie jestem zadowolona :(

      Usuń
    2. Ja też cię uwielbiam <3 twoje opowiadanie mi rujnuje psychikę która i tak już nie jest w najlepszym stanie :p boże ciesz się że nie ma mnie teraz koło cb bo bym coś ci zrobiła za to " osobiście nie jestem zadowolona" kobieto jesteś ZAJEBISTA!!!!!! Nigdy nie było i nie będzie beznadziejnego rozdziału napisanego przez cb!!!!!

      Usuń
  4. dzięki za dedykacje misiek <3

    rozdział jak zawsze zajebisty
    z reszta ja juz ci wszystko mowilam co o nim sądze :)
    ten sen z Janis... to zarazem fajne, nieprawdopodobne ale serio mega <3
    masz łeb do takich sytuacji.
    wgl jestes zajebista !
    i cie kocham ale mam ochote cie zabic za to ze uśmierciłaś Mandy! biedny Axl, biedny Duff no i co z dzieckiem? :(
    ty niedobra ty!
    ciekawe co bedzie dalej z tym wszystkim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję strasznie za komentarz, to miło że ci się podobało...mi osobiście nie za bardzo, ale cóż czasem są gorsze dni :(

      Usuń
  5. Jejku dziękuję za komentarze i jest mi cholernie, ale to bardzo, bardzo, bardzo cholernie wstyd. A wiesz dlaczego? Bo bloga prowadzisz od.. ponad roku, jeżeli dobrze liczę bez podglądania, a ja przez ten cały czas czytałam twojego bloga, ale było mi.. nie wiem, wstyd (?) napisać, że jestem, że uwielbiam Rain i Duffa, i wszystkie rzeczy, które się działy w twoim opowiadaniu. A o Grace, która się niedawno pojawiła, to już w ogóle nie mówię, bo kocham tego aniołka.
    Mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;__; i nakopiesz Liz za to, że usunęła wszystkie blogi, bo ja zrobiłabym to bardziej dotkliwie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jednak Liz wróciła! Boże, ale jestem głupia..

      Usuń
    2. Ojej, jak mi się miło zrobiło ! crycrycry ♥
      Nic się nie stało, oczywiście jeśli opowiadanie ci się podoba to niezmiernie się cieszę :3
      Taaaaak, twoje pokochałam chyba tak że koniec !♥

      Usuń
  6. Ładnie Ci wyszły te fragmenty, wcale nie jest zbyt słodko. Dobrze ukazałaś radość młodych rodziców. Nic nie jest przesłodzone.

    Nie, nie, nie, nie! Mandy.. Axl... Mickey... Mandy... No nie ;____; Dlaczego to się stało? ;__; Zginęła Mandy, zginęło dziecko.... Mickey został bez rodziców ;_____; Biedny Axl ;__; Nie wiem co powiedzieć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdecznie za opinie, cieszę się że ci się podobało :D

      Usuń
  7. Cos Ty narobila ?! ;c poryczalam sie ! Choc Axl jest chujem to sie poryczalam tak mi sie go szkoda zrobilo ! Jak moglas cos takiego zrobic ?! ;_____;

    OdpowiedzUsuń
  8. uwielbiam twojego bloga!<3 a kiedy następny rozdział, bo już się doczekać nie moge.....

    OdpowiedzUsuń