środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 44

 Gdy pisałam ten rozdział, chciało mi się płakać. Właściwie nie wiem dlaczego. Dziękuję za te 22 tysiące wyświetleń. Ten rozdział dedykuję RockFrąt i MMcKagan. Za to, że po prostu są. 


Los Angeles 5 lipca 1990 roku.



- Jebana wstążeczka...-syknęła Effy,  próbując przypiąć małą, satynową wstążkę w kasztanowe włosy Emily. Parsknęłam śmiechem i położyłam nogi na małą toaletkę, strącając na ziemię flakonik perfumu. Szybko go podniosłam i uniknęłam karcącego spojrzenia przyjaciółki, która pilnowała każdej, dosłownie każdej rzeczy na tym ślubie.
- Wyluzuj, Eff...jeszcze dokładnie jedna godzina...- uśmiechnęłam się i włożyłam papierosa do ust. Podłożyłam pod niego zapalniczkę i już po chwili zaciągnęłam się dymem.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że to nie ona tylko ja biorę właśnie ślub?- jęknęła i popatrzyła w stronę żony Izziego.
- Ja tam miałam tak samo...dopóki nie zobaczyłam sukienki, która czekała na mnie na wieszaku...przez półgodziny rzygałam w kiblu...- zaśmiała się Keira i pocałowała w główkę małą Blue.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich Mandy.
- Nigdzie nie mogłam znaleść Duffa, ale rozmawiałam ze Slashem...i generalnie to u nich pełen chillout...- usiadła na ziemi i wgryzła się w świeżo rozpoczęte jabłko.
Odwróciłam się w stronę lustra i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Boże, ja naprawdę biorę ślub. Z nim. Z Duffem. i na dodatek poprowadzi mnie do niego Slash. Czy to nie zabawne? Kiedyś nigdy w życiu nie powiedziałabym, że tak się stanie obstawiałabym raczej zupełnie inną wersje z zamianą ról.
Od czasu tego wieczoru w domu, nie rozmawiałam o tym z Saulem ani razu. Po prostu zachowywaliśmy się tak, jakby to co między nami zaszło wcale nie miało znaczenia. Może to i dobrze? Gdybyśmy znowu zaczęli to tłumaczyć, pewnie skończyło by się to kłótnią. A tego chciałam najbardziej uniknąć. To on wpadł na pomysł by ślub odbył się właśnie tu, w Pheonix. Na ogrodzie starego domu Duffa, które stało nad maleńkim jeziorem nad którym zawsze w dzieciństwie przesiadywaliśmy.
- Rain...wszystko dobrze?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Effy, która patrzyła na mnie z uśmiechem.
Najpierw pokiwałam głową, ale potem szybko spuściłam wzrok i z całej siły próbowałam ukryć dziwne wzruszenie.
- Jezu tylko mi nie mów, że chcesz to odwołać!- jęknęła i szybko do mnie podeszła.
- Pojebało cię?- szybko odpowiedziałam. - Po prostu...nie mogę w to uwierzyć...
Moje oczy robiły się co raz bardziej mokre.
- Nie płacz...- jej też załamał się głos, więc szybko podniosłam wzrok i zobaczyłam w jej oczach łzy.
- To ty nie płacz..-skarciłam ją i upadłam w jej ramiona, głośno szlochając. Były to łzy szczęścia, takie jedyne, niepowtarzalne.
- To tylko ślub, kobieto...to tylko ślub...-szeptała mi do ucha i cały czas śmiała się przez łzy.
W końcu oderwałyśmy się od siebie i Effy wstała, wycierając oczy z rozmytego makijażu.
- Na ślubie, będziecie płakać...teraz trzeba się skupić i zacząć działać...- powiedziała donośnym tonem Mandy i wstała z ziemi, kładąc ręce na biodra.- Rain...siadaj i przestań gadać...
Szybko spoważniałam i odwróciłam się na krześle, czekając aż zajmą się moimi włosami.
- Dobra...wszystko według planu...- mówiła do siebie Effy, rozplątując papiloty z moich włosów. Wszystkie dziewczyny, łącznie z Blue i Emily rozplątywały je i dyskutowały o tym, w jaki sposób lepiej je spiąć.
Starałam się nie skupiać na tym co robią, bo przysporzyło by mi to jeszcze więcej nerwów i stresów.
- Jezu...jak pięknie...-zachwyciła się Keira i kazała mi spojrzeć w lustro. Włosy naprawdę wyglądały zajebiście. Gęste loki opadały mi na ramiona, błyszcząc się delikatnie w promieniach światła.
Zamrugałam parokrotnie i spojrzałam na Effy.
- No to teraz się nie ruszaj, a Keira cię pomaluje...-powiedziała a ja wstrzymałam oddech i zamknęłam oczy, opierając głowę o oparcie krzesła. Po chwili  poczułam jej delikatne palce na policzkach.
Usłyszałam , że otworzyły się drzwi i ktoś wszedł do pokoju.
- I jak wam idzie?- odezwał się głos Slasha. Chciałam szybko na niego spojrzeń, ale Keira uniemożliwiła mi jakiekolwiek ruchy.
- Jak widać...- zaśmiała się Eff i gdzieś odeszła. Usłyszałam, że Saul podchodzi bliżej mnie. Chyba przyglądał się mojej twarzy.
- Jak się czujesz, Rain?- parsknął śmiechem i poczułam jego oddech na policzku.
- Powoli się denerwuję, a ty?- odpowiedziałam i otworzyłam oko, za rozkazem Keiry która zaczęła robić mi delikatne kreski eyelinerem.
- Ja to nic z porównaniem do McKagana...jak byś widziała tego pojeba w tym garniturze...- śmiał się i patrzył na mnie. Widziałam w jego oczach pewiem rodzaj zachwytu. Nie powiem, że trochę mi to schlebiało.
- Ale żyje?- zaśmiałam się.
- Ledwo co...- zawtórował mi. Usiadł na taborecie obok mnie i zapalił papierosa.- Michelle do mnie dzwoniła...
Szybko na niego spojrzałam.
- I co ?
- Nic, powiedziała że wszystko jest w porządku i że za dwa dni jedzie już do szpitala...- odpowiedział i spuścił wzrok. Przypatrzyłam się jego twarzy i zobaczyłam na jego policzkach delikatny rumieniec.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wtedy Keira chwyciła moją głowę i mocno odwróciła ją na wprost.
- Zaraz będziesz miała te kreski, ale na dupie...- syknęła a ja nic nie odpowiedziałam tylko cały czas się uśmiechałam.
- Ale zajebiście wyglądasz...- zauważył Slash i wziął macha papierosa.
- Ty bardziej...- odburknęłam i odwróciłam głowę, bo Keira małym pędzelkiem podkreślała mi brązem policzki.
Nic już nie powiedział , tylko zapatrzył się na moją twarz z delikatnym uśmiechem. Długo patrzyliśmy sobie w oczy, ale Keira charakterystycznie chrząknęła, więc szybko odwróciłam wzrok.
Ale on nie. Cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Było mi z tym dziwnie.
- Popatrz w lustro...- powiedział Slash, w tym samym momencie gdy dziewczyna oderwała dłonie od mojej twarzy. Posłuchałam go i zamarłam patrząc na swoje własne odbicie. Wyglądałam zupełnie inaczej. Pierwszy raz...wyglądałam pięknie. Delikatny makijaż podkreślał rysy twarzy. Oczy, zaznaczone czarnymi kreskami i tuszem dawały hipnotyzujące spojrzenie.
- K-kurwa...-udało mi się powiedzieć. Ruszyłam się niespokojnie na krześle i uśmiechnęłam się do siebie w odbiciu.
- Mam talent...-zauważyła Keira i wzięła na ręce Blue. Chyba wyczuła dziwną atmosferę i wyszła z pokoju, zostawiając nas samych. Nikogo już nie było w pomieszczeniu. Zostaliśmy sami.
- Ale ty powiesz, że jesteś brzydka...- szepnął i zdusił papierosa w popielniczce.
- Chcesz pogadać?- spytałam cicho i odwróciłam się do niego.
Pokręcił przecząco głową i zaczął mówić.
- Bierzesz ślub, nie będę poruszał tych tematów...dobrze wiesz o co chodzi...
- No właśnie może mój ślub, jest odpowiednim czasem i miejscem?- szepnęłam.
Spojrzał mi w oczy i wypuścił powietrze z ust, opadając na oparcie krzesła.
- Niee...-nie chciał mówić, ale ja byłam uparta.
- Slash...mów...
Przymknął oczy i odchylił głowę do tyłu.
- Naprawdę...-zaczął. - Naprawdę mam wrażenie, że zjebałem każdą jedną rzecz w swoim życiu...
Zmarszczyłam brwi i skupiłam na nim wzrok.
- Żałuję każdej krzywdy którą ci wyrządziłem...i żałowałam ich jeszcze kiedy byliśmy razem...nigdy ci tego nie mówiłem, ale kochałem cię jeszcze długo po tym jak się rozstaliśmy...i przestałem...kiedy zobaczyłem was, jak na drugi dzień po tym naszym pocałunku...leżeliście w łóżku...i ty płakałaś , a on pomimo tego że wiedział, że coś zaszło między nami wtedy, w tą noc...nic nie mówił...tylko cię pocieszał...i cierpiał razem z tobą...i wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, że nie zasługuję na ciebie Rain...w żadnym stopniu...
Z każdym jego słowem co raz bardziej zdawałam sobie sprawę jak bardzo się przede mną otworzył.
- Dlatego właśnie tak bardzo było mi źle, patrząc na was...słysząc was przez ścianę...nie zdajesz sobie sprawy, przez co ja wtedy przechodziłem...ale to była właśnie moja kara...za to co ci zrobiłem..
Badałam jego twarz wzrokiem i przetwarzałam w głowie jego słowa.
- Rain...pora na sukienkę...-do pokoju weszła niczego nie świadoma Effy, trzymając w rękach jakąś bieliznę. Nie oderwałam od niego wzroku i zamrugałam parokrotnie. On natomiast wstał i zwrócił się do mnie.
- Teraz już wiesz...- uśmiechnął się i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Patrzyłam w miejsce, gdzie przed chwilą siedział i nie mogłam się ruszyć.
- Co się dzieje?- spytała niepewnie.
- P-powiedział, że cały czas mnie kochał...- udało mi się powiedzieć.- Rozumiesz?
Effy zamarła i skupiła się na tym co powiedziałam.
- Slash?
- T-tak...- odpowiedziałam i popatrzyłam na nią dziwnie. Szybko się ocknęłam.- Dobra...teraz o tym nie myślę...chodźmy do tej przebieralni...
Popatrzyła na mnie i wzruszyła ramionami. Była zbyt przejęta, by doszło do niej to co powiedziałam. Zaprowadziła mnie do małego pokoju i moje pierwsze spojrzenie padło, na sukienkę którą wybrałam razem z nią.


Zaczęłam się rozbierać, a ona nic nie mówiąc zaczęła mi pomagać. Rozebrałam się do naga i założyłam bieliznę którą mi przyniosła. Po chwili wcisnęłam się w suknię, z całej siły próbując odwrócić myśli od Slasha.
- Jezu..-jęknęła i cofnęła się o parę kroków i zasłoniła usta dłonią.- Jak pięknie..
Odwróciłam się i popatrzyłam na siebie w lustrze.
- Słuchajcie...półgodziny...- do pomieszczenia weszła Mandy i zachłysnęła się powietrzem.
- Ale pięknie wyglądasz...on tam chyba zemdleje jak cię zobaczy...- uśmiechnęła się i podeszła do mnie, mocno mnie przytulając.
Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam jeszcze raz na siebie, po czym wyszłyśmy z pokoju wychodząc na korytarz. Był zupełnie pusty, więc przeszłyśmy do salonu z którego bezpośrednio wychodziło się na ogród.
Usiadłam na kanapie, ale zaraz dostałam opierdol że pogniotę sukienkę więc oparłam się o ścianę i patrzyłam przez okno, na to całe przedwsięwzięcie. Na końcu ogrodu, stało chyba z czterdzieści białych krzeseł, ozdobionych kwiatami i wstążeczkami. Między nimi, stał łuk przybrany w róże które oplatały go na całej długości. To pod nim, powiemy przysięgę. Na trawie na całej długości "ścieżki" którą miałam pokonać, by dojść do Duffa był rozłożony biały materiał, na którym leżały białe płatki róż. Tak wygląda ślub jakiś pucowatych debili, a nie gwiazdy rocka. Smutne, ale prawdziwe. Było mi cholernie zimno, prawdopodobnie z narastających we mnie nerwów. Szczerze? Jestem już posrana ze strachu. A co jak to wszystko się nie uda? Nie wiem...wypierdolę się na środku, albo Duff ucieknie spod ołtarza.
Co wtedy? Moje rozmyślenia przerwały głosy wchodzących do pokoju Axla i Izziego.
Zatrzymali na mnie wzrok i wstrzymali oddech.
- K-kurwa...Duff zemdleje na miejscu...-zaśmiał się Izzy i zapalił papierosa.
Uśmiechnęłam się do nich słabo i przełknęłam ślinę. Byli już ubrani w garnitury, a Izzy trzymał na rekach ubraną w niebieską sukienkę Blue. 
- Weź, kurwa nie pal przy dziecku...- zauważył Axl i wziął swoją córkę chrzestną na ręce.
- To że, jesteś ty całym chrzestnym nie znaczy że będziesz mi mówił co mam robić...- odpowiedział, ale pozwolił na zabranie od siebie dziecka.
- I jak sie czuje nasza panna młoda?- do pomieszczenia wszedł Steven z butelką Jacka Danielsa w dłoni.
- Steve...zamień się...-jęknęłam cicho i objęłam ramiona rekami.
- Z McKaganem? Nigdy w życiu...-zaśmiał się i wziął łyka z butelki. 
Na dworze powoli zachodziło słońce, a to znak że już nie dlugo odbędzie się ceremonia. Nie wiem, czy wszyscy goście już przyszli ale chyba tak, bo Effy nigdzie nie było. Tak bardzo chcę już do Duffa. 
- Dwadzieścia minut! Rain...idź na ten przedsionek...Slash już czeka...- nagle powiedziała Keira, biorąc Blue na ręce. Też się przebrała. Miała na sobie pudrową suknie do kostek i pięknego, koka na głowie. 
Szybko wyszłam z pokoju i udałam się wąskim korytarzem na duży hol, oddzielający nas od ogrodu. Z zewnątrz dało się słyszeć już głośne głosy, czyli to wszystko naprawdę się już zaczyna.
Slash stał koło drzwi i palił papierosa, stojąc do mnie tyłem. 
- Dziękuję , że mi to powiedziałeś...-odezwałam się, przystanąwszy obok niego. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma sprawy...- odpowiedział. 
Wzięłam głęboki oddech i przygładziłam sukienkę, drżącymi dłońmi.
- Stresik?- spytał, cały czas się uśmiechając.
- Zaraz umrę...- odpowiedziałam cicho.
Znowu parsknął śmiechem i poprawił krawat, wyrzucając papierosa.
- Baz i Duff już tam stoją, czaisz?- powiedział.
- Zostało dwadzieścia minut...- rozglądałam się nerwowo i po chwili usłyszałam głosy dziewczyn że wchodzimy szybciej, bo wszyscy już są. Przełknęłam ślinę i jedyne co poczułam, to silna ręka Slasha, przyciągająca mnie do siebie. Chwyciłam go pod rękę i mocno ścisnęłam. 
- To tylko kilkanaście metrów...potem będzie już Duff...- szepnął mi na ucho. Effy stojąca przede mną w kremowej sukience, obejrzała się do nas i mrugnęła, prawdopodobnie powstrzymując łzy.
- Pamiętaj...ja idę pierwsza...i potem staję za tobą...- powiedziała a ja tylko pokiwałam głową. Usłyszałam nagle ten marsz. Melodia tak znana, a jednak miałam wrażenie że słyszę ją pierwszy raz. Jeszcze mocniej ścisnęłam jego ramię i po chwili otworzyły się dwuczłonowe drzwi a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok w moim życiu. Wstrzymałam oddech i ruszyliśmy do przodu.

***


Gdy otworzyły się drzwi, wstrzymałem oddech i poczułem, że Bach poklepał mnie po ramieniu. Zmrużyłem oczy i starałem się ją wypatrzeć, ale zasłaniały mi dziewczyny. Najpierw wyszły Blue i Emily trzymając się za rączki. Sypały z małych koszyczków płatki kwiatów. Potem wyszła Keira, Mandy, Elly. Stanęły po przeciwnej stronie łuku a ja popatrzyłem na Mandy, która tylko uśmiechnęła się do mnie. Gdy usłyszałem, główną część hymnu zobaczyłem, że wszyscy odwrócili się w stronę drzwi. Zobaczyłem, w nich moją Rain. Najpiękniejszą. Jedyną. Miałem wrażenie , że świat się zatrzymał. Wyglądała piękniej niż kiedykolwiek. Szła powoli w moją stronę, uśmiechając się delikatnie. Idący obok niej Slash uśmiechał się nieśmiało i patrzył przed siebie, przegryzając wargę. Ale nie zwracałem na niego uwagi. Nie mrugałem od czasu gdy ją zobaczyłem, więc gdy to w końcu zrobiłem oczy zeszkliły mi się delikatnie. W końcu muzyka skończyła się, a oni przystanęli. Slash przytulił ją do siebie mocno i szepnął jej coś do ucha i poszedł w moją stronę i stając za Bachem. Ten popchnął mnie delikatnie, bo stałem jak słup. Powolnym krokiem podszedłem do mojej brunetki i gdy przystanąłem obok niej, próbując przełknąć ślinę.
- Cz-cześć...-jęknęła cicho i popatrzyła mi w oczy. Nie mogłem nic zrobić, po prostu stałem i się na nią gapiłem. 
- Ekhem...proszę pana...możemy zaczynać?- odezwał się pastor i przerwał nam tą chwilę. Podałem jej rękę, a ona chwyciła ją splatając nasze dłonie w uścisku. Podeszliśmy do niego i zaczęła się ceremonia. Długie gadanie, na temat tego co to jest małżeństwo. Wszystkie dziewczyny płakały. Dosłownie. No może oprócz tych małych, bo i jedna i druga zasnęły w ramionach ich ojców. Starałem się patrzyć na księdza, ale nie mogłem bo miałem u boku najpięknięjszą kobietę na ziemi. Jej sukienka, przylegała do ciała podkreślając przy tym jej idealną figurę. Włosy, opadające na ramiona i poruszane każdym podmuchem wiatru. Nie mogę uwierzyć, że biorę z nią ślub. Że będzie już na zawsze moja.
- Panie McKagan...proszę stanąć naprzeciwko pana narzeczonej...-powiedział. Posłuchałem go i po chwili patrzyłem się wprost w jej brązowe oczy.  Chwyciłem jej dłonie i zatrzymałem w takiej pozycji. 
- Proszę powtarzać za mną słowa przysięgi...- usłyszałem i zacząłem powtarzać. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy, dosłownie chłonąc swoje spojrzenia. Powtarzałem za nim te słowa i w końcu musiałem powiedzieć te słowa.
- Czy ty, Michaelu McKagan bierzesz sobie tą kobietę za żonę? I ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską? Oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
Wziąłem głęboki oddech i uśmiechnąłem się. Widziałem w jej oczach łzy, więc w końcu to powiedziałem.
- T-tak...biorę...- szepnąłem, a na jej twarzy pojawiły się pojedyńcze łzy. 
- Czy ty Rain Rodriguez, bierzesz sobie tego mężczyznę na męża? I ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską? Oraz że go nie opuścisz aż do śmierci? - tym razem spytał jej. Zamrugała oczami i szepnęła.
- Tak...tak..biorę...
Poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Drodzy państwo...ogłaszam was..mężem i żoną...- usłyszałem te słowa i już nic po tym. Przyciągnąłem ją do siebie mocno, wpijając się w jej pełne usta. Całowaliśmy się tak mocno i łapczywie, jak nigdy. 
Wszyscy bili brawo, a my po prostu staliśmy się jednym ciałem. Czule penetrowaliśmy swoje podniebienia, tracąc oddech. W końcu oderwałem się od niej i objąłem jej twarz dłońmi, ścierając  z nich łzy. Przywarła do mnie mocno i objęła mój tułów rękami. 
- J-jesteś moja...-szepnąłem jej do ucha. Poczułem, że się uśmiecha i popatrzyła się na mnie przez łzy. 
Wtedy rozległ się znowu dźwięk marszu. Chwyciłem ją mocno na rękę i objąłem, przyciągając do siebie. Wszyscy stali i klaskali, a my uśmiechnięci szliśmy w stronę domu.  Goście zaczęli się schodzić z dworu z bukietami kwiatów i po to by złożyć nam życzenia. Najpierw Effy i Bach.
- Pamiętasz jak podglądaliśmy ją jak się przebierała na drzewem? Powiedziałeś mi, że jeszcze zobaczę że zostanie twoją żoną...- powiedział mi do ucha Bach i rzucił się na mnie, mocno mnie przytulając. 
- Rainy...naprawdę jesteśmy małżeństwami...i ty  i Duff i ja i Baz...Jezu...-Effy płakała razem z Rain, nawzajem ścierając sobie rozmyty makijaż.
- Pamiętaj Duff....zawsze możesz na mnie liczyć...rozumiesz...- mówił
Bach i po chwili wziął swoją płaczącą żonę, na bok.

- McKagany !- wydarł się Steven, rzucając się na nas obojga, tak mocno że razem z Rain styknęliśmy się głowami. - Życzę wam najbardziej gorącego i dzikiego seksu w waszym życiu, tej nocy...
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, a zaraz potem życzenia oraz przeprosiny za Adlera złożyła nam jego narzeczona Elly. 
Stanął przed nami Axl, obejmując nieśmiało Mandy. Zmierzyłem ich wzrokiem, ale nic nie powiedziałem. Mandy najpierw podeszła do Rain, a ja skupiłem się nad tym co mówi Axl.
- Duff...życzę ci...żebyś ją kochał zawsze tak jak teraz...- powiedział spokojnym tonem i nachylił się.- Zakochałem się w twojej siostrze...wybacz...
Wybuchnąłem śmiechem i poklepałem go po głowie.
- Widzę...idź już..Rose...- odepchnąłem go, cały czas się śmiejąc. 
- Braciszku...- podeszła do mnie Mandy i przytuliła się do mnie.- Kochajcie się mocno...to najważniejsze...
Uściskałem ją mocno i popchnąłem delikatnie w stronę Axla.
I wtedy stanął przed nami Slash. Popatrzył najpierw na Rain a potem na mnie. 
- Eee..no to tego...życzę szczęścia i seksu i żebyście się nie pozabijali w tym nowym...- szybko odchrząknąłem, bo o mało co by się wygadał.- Znaczy...w nowym życiu, oczywiście..
Przutulił nas i już chciał odchodzić gdy coś mu się przypomniało. 
- A..właśnie...mam coś dla was...-sięgnął do kieszeni i podał mi do ręki klucz.- Chellenger setka...ten najnowszy...
Otworzyłem usta ze zdziwienia i przyjrzałem się mu. 
- C-co?- jęknąłem.
- No nie będę wam przecież kupować zestawu sztućcy...więc macie samochód...- powiedział i mrugnął do mnie, szybko odchodząc. Był dziwny. Naprawdę dziwny.
- Rain...-usłyszałem głos jakiejś kobiety. Odwróciłem wzrok, od odchodzącego Slasha i popatrzyłem na właścicielkę owego głosu. Była identyczna jak Rain. Carolina.
Moja żona stała i patrzyła na swoją siostrę, w ogóle się nie odzywając.
- Wszystkiego najlepszego...-szepnęła i podniosła okulary, zakładając je na głowę. Cały makijaż miała rozmazany na policzkach i nadal płakała. Rain w jednej chwili rzuciła się na nią, przytulając ją z całej siły.
- Boże, ile ja na ciebie czekałam...- teraz obydwie płakały. Nie chciałem im przeszkadzać, więc  podszedłem do następnych gości.
Wszyscy życzyli mi tego samego. Dobrego seksu, żebyśmy się nie kłócili i żeby wszystko było zajebiście. 
Kątem oka patrzyłem na Rain, która rozmawiała ze swoją siostrą. Wiem ile dla niej znaczy, to że się pogodziły. Przez cały czas oszukiwała się, że jej na niej nie zależy ale wiem, że tak wcale nie było.
- Duff!- ktoś mnie zawołał i odszedłem parę kroków.


***


- Zabiezpieczaj się dziecko, żebyś nie wpadł z dziewczyną...- mówił pijany już Steven, opierając się o okno taksówki, nie chcąc nas puścić.
- Steve...zaraz odpierdoli ci nogi..cofnij się...- mówiła z siedzenia obok Rain.
- Angieeee....Angieeeeee....-śpiewał Stonesów Izzy, opierając się całym ciałem o pijaną Keirę. 
- Kochamy was...bawcie się dobrze...!- krzyczała, nie wiadomo po co. 
Cały czas nie mogłem opanować śmiechu, więc siedziałem na tym siedzeniu skręcając się na boki. 
- Jak dojedziecie, to zadzwońcie...żebym mogła spać...- powiedziała Effy, próbując przedrzeć się przez Stevena.
- Tak, ale naprawdę musimy już jechać...- śmiała się Rain.
- No to komu w drogę temu Daniels , my idziemy chlać dalej...
- Wuja! Weź mi z plaży muszelkę !- mały łeb Mickeya wychylił się zza nóg Izziego, z ogromnym wyszczerzem na twarzy.
- Nie martw się chłopie...wuja będzie miał pod opieką tylko jedną muszelkę...ale jakąś tam ci kopsnie...- śmiał się Steven, biorąc go na ręce. Stracił równowagę i runął jak długi. 
- Jezu...żyjecie?- w oddali usłyszeliśmy głos Bacha. Rain jęknęła pod nosem i z zrezygnowaniem opadła na oparcie kanapy.
- McKagan...doczekaj do hotelu...i nie w samolocie, naprawdę nie jest tam wygodnie...- nachylił się nad oknem, wsadzając do niego cały łeb. Izzy i Steven wepchnęli go do auta, tak że jego głowa była w okolicach mojego krocza, a nogi wystawały po za samochód. 
Jęknął i śmiał się, prawie się dusząc.
- Baz !- wrzasnęła Rain, gdy rzucił się na nią, a raczej na jej nogi.
Nie mogłem wsiąść oddechu, ze śmiechu. 
- Kurwa , Sebastian! Natychmiast się uspokój!- krzyczała Effy, otwierając drzwi od taksówki.
Pociągnęła go za nogę i jednym ruchem, wyciągnęła z auta.
- Proszę już jechać...kurwa, jedź pan bo tu za chwile przyjdzie reszta...- taksówkarz natychmiast zareagował i ruszył z piskiem opon.
- Prezerwatywy !!!- darł się jeszcze Steven. Machali nam na pożegnanie, a mi się nawet nie chciało. I tak widzimy się za tydzień.
Rain opadła na mnie i położyła mi głowę na ramieniu.
- Naprawdę pojebało cię z tymi Hawajami...- szepnęła.
- Możliwe...-pocałowałem ją we włosy i przymknąłem oczy, rozkoszując się jej zapachem.- Pani McKagan...
Uśmiechnęła się i po chwili urwał mi się film.







29 komentarzy:

  1. Jakie zajebiste *,* Jestem mega wzruszona..
    Pani Rain McKagan uroczo :3
    Powiem Ci,że bardzo mi się podoba bosko napisane ;)
    Cuuuuuudooooo !!
    Ah nadal mam łzy w oczach... :3

    PIĘKNIE TO NAPISAŁAAŚ! IDEALNIE OPISANA SCENA ŚLUBU♥
    Mówiłam Ci już,że to kocham ?
    NIE ? :o
    TO CI MÓWIĘ KOOOCHAM TO <3
    Chce kiedyś napisać w połowie lepszy rozdział od twojego :3
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie zajebiste *,* Jestem mega wzruszona..
    Pani Rain McKagan uroczo :3
    Powiem Ci,że bardzo mi się podoba bosko napisane ;)
    Cuuuuuudooooo !!
    Ah nadal mam łzy w oczach... :3

    PIĘKNIE TO NAPISAŁAAŚ! IDEALNIE OPISANA SCENA ŚLUBU♥
    Mówiłam Ci już,że to kocham ?
    NIE ? :o
    TO CI MÓWIĘ KOOOCHAM TO <3
    Chce kiedyś napisać w połowie lepszy rozdział od twojego :3
    Pozdrawiam i czekam na kolejny ! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i JA TEŻ CIĘ KOCHAM ! <3

      Usuń
  3. Zmieniłam nazwę kochanie bo ci nie pasowała :**

    A tak kurwa po za tym to na końcówce się poryczałam!
    Autentycznie się wzruszyłam i ryczałam razem z Rain i Carolina
    Rain McKagan -uuuuuuuuuuuuuuuuuu *.* pudżu!!
    Happy McKagan's Family :D

    To wyznanie Slasha mnie zamurowało! Dobrze że się tak przed nią otworzył w końcu się wygadał. Co nie zmienia faktu że jest mi go szkoda i chce go przytulić
    Super że to wszystko wydarzyło się w Phoenix i to w domu Duffa.
    mmm Mandy i Axl haha i ta reakcja Duffa
    Ej no wypierdalaj z tym swoim talentem no ;(
    Mam takie kompleksy jak ... uciekło mi słowo
    Wszystko jest takie pię•kne i scena ślubu i wszystko inne i tak akcja z taksówką to już wgl wymiata!!

    Jesteś zajebista i nie pierdol inaczej!!
    Pudżu 888 kocham cię i pisz szybko następny!!

    ~xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co ja mam napisać? Dobrze wiesz, że było cudownie i wzruszająco. Każda chciałaby mieć taki ślub, chociaż myślałam, że Slash jeszcze przed pójściem do ołtarza coś namiesza :D
    Napewno było mu przykro, patrzeć na taką piękną Rain, idącą do ślubu z kimś innym a nie z nim...szkoda mi Kudłacza, on cały czas ją kochał...to takie urocze i słodkie :)
    Sam ślub był po prostu genialny :D wzruszający i pełen miłości w powietrzu :D Duff jest najszczęśliwszym facetem na ziemi...i ten prezent od Slasha... zaskoczył ich skubany :D normalnie to kocham Duffa ,ale w Twoim opowiadaniu ubóstwiam Hudsona :)
    No i czeka ich podróż poślubna...będzie gorąco i coś mi się wydaję, że większość czasu spędzą w łóżku ;) ach Ci pijani Gunsi :D słodcy są mimo wszystko...
    Baaaardzo mi się podobał ten rozdział jak każdy zresztą :D i czekam z niecierpliwością na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani McKagan... jak to cudownie brzmi *.*
    W ogóle śluby Gunsów tak bardzo mnie wzruszają... chociaż nie... każdy ślub mnie wzrusza... ale te Gunsów najbardziej <3 Bo niby tacy rockmeni, a jak przychodzi czas takiej uroczystości to są tacy słodcy i normalni :)
    No a rozdział jest cudowny, bo jakżeby inaczej :D
    Te przygotowania do ślubu były takie jakie sobie wyobrażałam :D Jedna ubiera, druga maluje, wszystkie układają fryzurę :P
    Rozczuliło mnie wyznanie Slasha... jeeej on ją cały czas kochał i żałuje wszystkich krzywd, jakie jej wyrządził :c to smutne :c
    Składanie przysięgi to już totalnie było magiczne :) i te łzy szczęścia wszystkich dookoła :)
    Hahaha składanie życzeń <3
    Axl zakochał się w Mandy, Mandy zakochała się w Axlu, i wszyscy są kurwa tacy szczęśliwi, że aż się cieplej na sercu robi :3
    Cieszę się, że Rain pogodziła się z Caroliną :)
    Ooo pijani Gunsi :D Hahah to mnie zawsze najbardziej rozśmiesza :D
    No i cóż... czeka ich podróż poślubna na Hawajach :D czyli pewnie niewychodzenie z łóżka przez całe 7 dni? ^.^
    Ehh... Uwielbiam to opowiadanie nooo! <33

    A tak przy okazji informuję, że nominowałam Cię do VBA <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Award

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sama sie nominuj, ty lepiej nowy rozdział pisz! A nie! <3

      Usuń
  7. Zapraszam na mojego bloga, pojawił się tam pierwszy rozdział opowiadania "Nasz Rock 'n' Roll" :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana przeze mnie do The Versatile Blogger Award
    więcej tutaj -----> http://byswag.blogspot.com/2013/04/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG *-* ślub pięęękny!
    ale przed ślubem tyle przemyśleń ze strony Rain, trochę się bałam ze spieprzy z przed ołtarza xD

    zapro do mnie
    http://crazy-rock-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. ZMIEN GRAFIKE BO SIE NIE MOGE DOCZYTACCCCCCCCCCCCCC!!!!!!!!!!!!!!!!! Prosze..? ~ mmckagan

    OdpowiedzUsuń
  11. Cofam poprzednie to mi sie cos zjebalo.. ~mmckagan

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmmm ciekawe dlaczego Cie natchnelon na 'Angie'.... :D Pudzzzakii! A noc poslubna?! Szebasztian Beechh... Mmmmmm roobi dobsze Rain?? Huhuhu Duff i Rain beda tanczyc hula?? :p ~ mmckagan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będzie tańczył hula hula w każdą "NASZĄ" środę ! Nie powiem gdzie, z kim i w jaki sposób <3

      Usuń
  13. Ale Slash ja kocha! To dalczego kupil im Chellengera?! A moze on knuje zemste na Duffie i podcial hamulce zeby ten sie zabil i zeby on sam mogl byc z Rain?!

    OdpowiedzUsuń
  14. U mnie nowy rozdział, więc zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://my-hell-and-heaven.blogspot.com/
    nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na nowy rozdział mojego opowiadania :) http://marynowana-lasica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń