sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 46

Jeszcze raz przypominam o moim drugim blogu, który chyba został trochę zapomniany. 
Going to California, zapraszam do komentowania. To naprawdę nie boli :)
Sory za błędy, ale już nie mogłam się doczekać tego rozdziału. 




Spojrzałem z boku, na jej twarz. W kącikach jej ust majaczył uśmiech, a oczy były rozpalone jakby paliły się w nich iskierki.
- Axl, oboje jesteśmy po rozwodzie.- szepnęła, przykrywając się mocniej kołdrą. Przytknąłem usta do jej skroni i przetwarzałem w myślach, to co mi powiedziała.
- Wiem, Mandy...wiem...-westchnąłem.- Ale czy to coś zmienia?
- N-no niby nie, ale...boję się...o Mickeya.- mówiła.- Nie wiem czy cię zaakceptuje.
Przymknąłem oczy i przyciągnąłem ją do siebie bliżej.
- Jest już duży, przecież rozumie co się dzieje...- odpowiedziałem.
- Tyle już przeżył...jego ojciec ma go w dupie, nie chce się z nim spotykać, nie płaci alimentów...
- Ze mną niczego mu nie zabraknie, Mandy...pokochałem go jak własnego syna...- podniosła wzrok i popatrzyła na mnie oczami pełnymi łez. Przybliżyła się i musnęła wargami moje usta.
- Dziękuję, Axl...-szepnęła i oparła głowę o moje ramię. Nagle drzwi otworzyły się i gdy oboje zobaczyliśmy  w nich Mickeya.
- Mogę do was przyjść, nie mogę zasnąć?- spytał, trzymając w ręku pluszowego misia.
- Pewnie, że możesz synku...-uśmiechnęła się do niego Mandy. Chłopiec szybko podszedł do łóżka i wszedł na nie. Położył się między nas i położył głowę na moim ramieniu. Ona objęła go ramieniem i pocałowała w policzek.
- Będziesz moim tatą?- spytał po długim milczeniu. Popatrzyłem na niego i przytuliłem go mocno.
- Będę, Mickey...będę, jeśli tylko chcesz...- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niego.
- W takim razie chcę...bardzo chcę...- popatrzyłem na Mandy i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Boże, naprawdę znalazłem sie w końcu we właściwym miejscu i czasie. Mam przy sobie cudowną, kochającą kobietę...i syna. Tak ja, Axl Rose mam syna. Wreszcie mam to, o czym zawsze marzyłem. Rodzinę.

***
Tydzień później

Było mi tak smutno opuszczać te wyspy, ale w końcu trzeba było to zrobić. Zaliczyliśmy z Duffem chyba wszystkie możliwe miejsca w których można się pieprzyć. Plaża, hamak, woda, wanna, łazienka, wodospad...wszystko. Został tylko jeden dzień, jutro wyjeżdżamy. Siedziałam właśnie na plaży, czytając książkę gdy Duff usiadł koło mnie, podając mi butelkę schłodzonego piwa. Otworzył mi ją o swoją i położył głowę na moich kolanach.
- Chujowo, że musimy już wyjeżdżać...- westchnął. Odłożyłam książkę na piasek i wplotłam palce w jego włosy. 
- A ja tam na przykład to chcę już wracać...znaczy wiadomo, jest mi smutno ale chciałabym już w końcu zobaczyć nasz dom..- powiedziałam i pocałowałam go w czoło.
Uśmiechnął się i pokiwał przecząco głową.
- Tyle że, nie umeblowałem jedynie sypialni i dwóch...- zawahał się.- Dwóch pokoi...
Przyjrzałam się mu i przeanalizowałam to co powiedział.
- Dlaczego dwóch pokoi? - spytałam, nie mogąc zrozumieć.
- No...ten dom jest na całe życie...a kiedyś tam...te dwa pokoje nam się przydadzą...- próbował jakoś wybrnąć. Parsknęłam śmiechem i uderzyłam go z otwartej dłoni w ramię. Nic nie odpowiedział, tylko zsunął na oczy okulary i odwrócił twarz do słońca. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, bo chyba trochę wkurzyło go to że nie wzięłam jego słów na poważnie.No ale co miałam mu powiedzieć? Od ślubu minął tydzień, a ja mam myśleć o dzieciach? Już więcej się nie odzywaliśmy. Po jakiejś godzinie Duff wstał i bez słowa wrócił do domku. Podążałam za nim wzrokiem. Nie mogłam się skupić na książce. W końcu nie wytrzymałam i poszłam w tą samą stronę co Duff. Rozmawiał przez telefon.
- Od jutra? Ale...macie teksty? Muzykę?- siedział na łóżku i palił papierosa. Gdy tylko mnie zobaczył spuścił wzrok i przegryzł wargę. Oparłam się o framugę drzwi i patrzyłam na niego.
- No dobra, a Slash? Przecież dopiero co mu się dziecko urodziło...- powiedziała, nadal na mnie nie patrząc.
Rozmawiał jeszcze długo. Chyba chciał mnie w jakiś sposób spławić, bo dobrze go znam. Gdy w końcu odłożył słuchawkę, zgniótł papierosa w popieliczce.
- Duffy...-westchnęłam i podeszłam do niego szybko. Usiadłam na jego kolanach, obejmując jego szyję dłońmi.- Co się stało?
Popatrzył na mnie i westchnął.
- Nic, dzwonił Axl...od wtorku zaczynamy pracować nad nową płytą...- powiedział.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi...
- A o co ?- spytał. Uniosłam brwi i spojrzałam na niego przenikliwie.
- Znam cię...
Odwrócił wzrok i po chwili znowu na mnie spojrzał i wpił się w moje usta. Chciał odwrócić moją uwagę i skutecznie mu się udało, bo potem kochaliśmy się przez jakieś dwie godziny. Temat o domu i o...dzieciach został skończony i ani ja i on nie chcieliśmy go poruszać. Chyba zabolało go moje niepoważne podejście do tej sprawy. Gdy robiło się już późno, Duff postanowił tak dla odmiany iść połowić ryby. Chyba chciał coś sobie przemyśleć i po prostu mi ściemnił, no bo niby skąd by wziął wędkę. Gdy zostałam sama, postanowiłam trochę tu posprzątać. Wszędzie był bałagan bo ani ja, ani mój mąż nie mieliśmy najmniejszej ochoty na porządki. Gdy to jakoś ogarnęłam, postanowiłam zadzwonić do Slasha. Chwyciłam telefon i wybrałam numer do jego domu. Długo nikt nie odbierał, już chciałam się rozłączyć gdy usłyszałam kobiecy głos.
- Tak?- Michelle spytała cicho.
- Cześć, to ja Rain...chciałam pogadać ze Slashem...ale w sumie wolałabym z tobą...-zaczęłam mówić.- I co jak tam nasi rodzice?
Zaśmiała się i chyba zamknęła gdzieś tam za sobą drzwi.
- Wiesz, na razie to dopiero co ogarniam się w tym domu...i w dodatku musimy urządzić pokój dla małej, więc...- zaczęła mówić.
- A jak Saul?
- Nie poznałabyś go, naprawdę...-ściszyła głos.- Nie spuszcza z niej oka...
Zaśmiałam się i wyobraziłam sobie Slasha zmieniającego pieluchy.
- Już nie mogę się doczekać kiedy was zobaczę... - powiedziałam jej i usiadłam na rogu kanapy.
- A jak u was? - spytała. Odgarnęłam włosy na plecy i rozejrzałam się po pokoju.
- Wszystko w porządku, jutro już wyjeżdżamy...-powiedziałam, obracając swoją dłoń i patrząc na leżące na moim palcu obrączkę i pierścionek zaręczynowy. 
- Dopiero pierwszy dzień jesteśmy z nią w domu, a ja już jestem zmęczona...naprawę...dobrze, że jest Slash...sama naprawdę nie dałabym rady.- powiedziała, jakby nawet nie usłyszała co powiedziałam. Nie dziwię się. Gdybym ja była na jej miejscu, nie odebrałabym nawet tego telefonu. Tęskniłam za Slashem i bardzo brakowało mi jego głosu, ale bałam się jej spytać czy jest gdzieś tam . Dopiero co zeszli się ze sobą, a już im przeszkadzam. W końcu nie wytrzymałam i zadałam jej pytanie.
- Michelle...jest gdzieś tam Slash?
Przez chwile nic nie mówiła, ale potem szybko go zawołała. Zanim doszedł do słuchawki minęło naprawdę dużo czasu.
- Tęskniłem...- usłyszałam jego charakterystyczny, cichy głos. Uśmiechnęłam się szeroko i przegryzłam wargę.
- Pamiętaj, że mam męża Slashy...-powiedziałam przez uśmiech.
Westchnął teatralnie i dmuchnął powietrze w słuchawkę.
- Jak się czujesz maleńka?- spytał, a ja poczułam przyjemne ukłucie w brzuchu.
- Duff się na mnie obraził, bo nie chcę mieć na razie dzieci...- powiedziałam i zaśmiałam się sama do siebie. 
- Co?- spytał rozbawiony i chyba wszedł do jakiegoś pomieszczenia. 
- Wiem, to brzmi jak jakaś komedia...ale to prawda...- jęknęłam.
- Pojebało go czy co? Przecież tydzień temu był ślub...
- Mu to powiedz...- westchnęłam. 
Długo rozmawialiśmy. Chyba przez półtorej godziny, o jakiś bzdurach. Brakowało mi tego. Gdy sie rozłączyliśmy uśmiechałam się chyba jeszcze przez dziesięć minut. Tak bardzo się cieszę, że nie straciliśmy kontaktu, że nadal jesteśmy sobie tak bliscy. Robiło się już późno, a Duffa jak nie było tak nie ma. Postanowiłam zacząć się pakować. Poszłam do sypialni i wyjęłam z pod łózka walizkę. Kopnęłam ją pod szafę i zaczęłam od rzeczy mojego męża. Układałam jego koszulki i koszule w kostkę, tak by nic się nie pogniotło. Myślałam o tym co na nas czeka, gdy wrócimy do Los Angeles. przeprowadzka i sprzedaż tego przepełnionego wspomnieniami domu. Tyle nocy i dni. Tyle kaców, kłótni i nierozładowanych emocji. 
Na myśl o tym, że trzeba będzie się tego pozbyć w moich oczach pojawiły się łzy. Wszystko tak bardzo się zmieniło, nawet nie wiem kiedy. Ci źli, wiecznie zbuntowani chłopcy zmienili się w dojrzałych mężczyzn. Mają żony, dzieci, własne domy. Poszłam do kuchni, by napić się wody. Popłakałam się. 
- Przepraszam...-usłyszałam za sobą głos. Podskoczyłam i zrzuciłam z rąk szklankę, tak że rozbiła się na kawałki. 
Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam, na stojącego w szklanych drzwiach Duffa. Wzięłam głęboki oddech. Gdy zobaczył moją twarz zmarszczył brwi i podszedł do mnie szybko.
- Płakałaś?- chwycił moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie z troską.
Odsunęłam się od niego i otarłam łzy z policzków.
- N-nie...- powiedziałam bez sensu. Patrzył na mnie zdezorientowany. Zobaczyłam majaczący w kącikach jego ust uśmiech. 
- Co ty odpierdalasz, Rain?- spytał i wyszczerzył się. Podeszłam do niego i przytuliłam się z całej siły do jego ciepłego ciała. 
- K-kurwa...bo to...t-to się za szybko dzieje...- objął mnie i posadził na blacie. Wszedł pomiędzy moje nogi i  pozwolił się objąć. 
- Ale co za szybko? Co ty gadasz?- mówił mi do ucha. 
- Nie wiem...- chyba sama nie wiedziałam o co mi chodzi. Znowu zaczęłam płakać. 
- Ty nie jesteś normalna...-pokręcił głową i przytulił mnie do siebie. Nie mogłam się uspokoić przez jakieś pół godziny. W końcu kazał mi iść wziąść kąpiel. Poszłam więc do łazienki i napuściłam wody do wanny. Na dworze było już ciemno, więc nie musiałam zasłaniać okien. Zapaliłam świeczki, stojące na podłodze i zaczęłam się rozbierać. Drzwi były otwarte, więc słyszałam krzątającego się w sypialni Duffa. Ściągnęłam ubrania i podeszłam do lustra. Przyjrzałam się swojemu odbiciu. Ja też się zmieniłam. Moja twarz była inna. Oczy były większe, bardziej świecące. Zmierzyłam się spojrzeniem i mój wzrok utkwił na brzuchu. Dotknęłam go dłońmi i przechyliłam głowę w bok. Modliłam się by Duff nie zobaczył mnie w takiej pozycji. 
Wtedy spojrzałam w bok na otwartą kosmetyczkę. Wystawało z niej charakterystyczne, białe pudełeczko.
W mojej głowie wybuchnął pożar. Odsunęłam się gwałtownie, tak że jedna ze świeczek przewróciła się. 
Podbiegłam do drzwi, zamykając je na klucz. Wyjęłam pudełko i wyciągnęłam z niej tabliczkę z pełnym, nie ruszonym zestawem tabletek. Usiadłam na klapie i zasłoniłam sobie ręką usta. W głowie zaczęłam liczyć dni. Cztery, pięć, dziesięć, sześć tygodni spóźnienia. Pudełko wypadło z moich rąk, wywołując hałas. 
Nigdy w życiu tak mi się nie spóźniał. Co jest kurwa? Wstałam i przełknęłam ślinę. Podeszłam do lustra i jeszcze raz przyjrzałam się swojemu brzuchowi. Ewidentnie zaokrąglony. Chryste. Nie mogłam się opanować. Ale który to byłby miesiąc? Pierwszy? Drugi? Próbowałam odnaleść w głowie jakieś fragmenty sensownego wyjaśnienia, ale żadnego nie mogłam znaleść. Zakręciłam kurek i ubrałam się z powrotem. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta pierwsza. 
- Czemu się zamknęłaś? Właśnie miałem do ciebie przyjść...- na dźwięk jego głosu podskoczyłam. Całe szczęście, że zamknęłam te drzwi. 
- C-co?- udało mi się powiedzieć.- J-jednak się nie kąpie...
Zapukał w drzwi.
- Wszystko ok?
- Tak, po prostu jednak mam ochotę się przejść...- podniosłam opakowanie z ziemi i włożyłam je z powrotem do kosmetyczki. Otworzyłam drzwi tak gwałtownie, że prawie na mnie wpadł. Wyminęłam go i podeszłam do walizki, wyciągając z niej zapakowaną już, dżinsową kurtkę.
- Połóż się, ja pójdę po muszelki dla Mickeya...- powiedziałam i nie czekając na jego reakcję wyszłam na ciemną plażę. Szłam szybko, w stronę wody. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Spokojnie, jeszcze nic pewnego. Próbowałam uspokoić się w myślach. Na marne. Odwróciłam się i zobaczyłam, że w sypialni zgasło światło. Rozejrzałam się. Szybko obeszłam domek i poszłam wzdłuż piaszczystej ścieżki. Weszłam do głównego domu, gdzie byli właściciele. Chwyciłam znajdujący się w recepcji telefon i wybrałam numer.
- H-halo?- usłyszałam zachrypnięty głos Bacha.
- Daj mi Effy...szybko...
- Rain, u nas jest  jebana druga w nocy...-jęknął. Usłyszałam jakieś głosy i po chwili jej szept.
- Co się stało?- powiedziała cichym głosem. Wzięłam tak głęboki oddech , że aż zrobiło mi się słabo.
- Eff...j-jestem...chyba..jestem w ciąży...- udało mi się powiedzieć. Usłyszałam jej pisk, a potem głośny krzyk.
- Jezu ! Baz! Rain jest w ciąży! - darła się. Usiadłam na fotelu i zaczęłam płakać. Nie mam pojęcia dlaczego.
Gdy to usłyszała, przestała krzyczeć.- A-ale dlaczego płaczesz?
- B-bo...ja nie chce mieć jeszcze dziecka...Effy...ja naprawdę nie chcę...- szlochałam, wycierając łzy z twarzy.
- Ale jak nie chcesz? Co ty mówisz?
Już nic nie powiedziałam. Zapadła cisza.
- Ze spokojem, Rain...- uspokajała chyba samą siebie.- Zrobiłaś test?
- N-nie...- odpowiedziałam szczerze.
- No jak nie?- jęknęła.- No to idź do recepcji, na pewno będą mieli w apteczce...
Pociągnęłam nosem i trochę się uspokoiłam.
- Ja też tak miałam...okres mi się spóźniał a potem i tak nie byłam w...
- Sześć tygodni, Eff...- jęknęłam.
Zamilkła i czekała aż dokończę.
- A rzygałaś?- spytała.
- No raz...ale to po rakach...bo Duff mi zamówił...- tłumaczyłam się sama przed sobą.
- No czyli nie zaszłaś w ciągu tego tygodnia, ani w  ogóle...możesz być gdzieś tak na moje oko..pierwszym miesiącu...mnie wzięło już po dwóch dniach...- powiedziała.
- A ja tyle piłam...Jezu...- szepnęłam.
- Nie przejmuj się, jeszcze nic pewnego...zrób ten test, prześpij się i jutro do mnie zadzwoń...
- Nikt nie ma się o tym dowiedzieć, rozumiesz? Na razie...wiesz tylko ty i Baz..
- Co? A Duff nie wie?- zdziwiła się, ale już nie chciałam się tłumaczyć. Odłożyłam słuchawkę i otarłam łzy.
Wstałam z miejsca i podeszłam do kobiety, siedzącej na krześle za lada.
- Przepraszam...ja chciałabym...test ciążowy...-powiedziałam słabym głosem.
Zsunęła okulary i przyjrzała mi się. Chyba nie mówiła po angielsku. 
- Eee...ciąża...brzuch...-pokazałam jej jakieś gesty i chyba zrozumiała. Wstała z miejsca i nachyliła się. Po chwili podała mi niebieskie opakowanie. Uśmiechnęła się ciepło i podała mi go. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z tego cholernego pomieszczenia. Szłam przez tą piaszczystą ścieżkę, trzymając pod kurtką pudełko. Gdy doszłam do domu, wszędzie było ciemno. Ściągnęłam kurtkę i buty i weszłam do sypialni, ściskając w ręku przedmiot.
- Chodź tu wreszcie...- usłyszałam jego szept. Leżał na łóżku, do połowy okryty kołdrą. Podpierał się łokciem o moją poduszkę.
- Już, tylko pójdę...pójdę...- nie dokończyłam i weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Otworzyłam pudełeczko i wyjęłam ulotkę. Trzęsącymi dłońmi trzymałam ją w ręku i gdy w końcu wiedziałam o co chodzi. Zrobiłam to co miałam. Usiadłam na ziemi i położyłam test przed sobą. Zapadła niemiłosierna cisza. 
Było napisane, że czeka się od jednej do sześciu minut. Przegryzałam nerwowo wargę i patrzyłam na kreskę. Gdy nagle, zobaczyłam że zmienia miejsce. Zatrzymała się przy literce" P" O kurwa. Spojrzałam jeszcze raz na ulotkę i zdałam sobie sprawę z tego, że...jestem w ciąży. Siedziałam jak osłupiała przez jakieś dwadzieścia minut. W końcu podniosłam urządzenie i włożyłam je razem z opakowaniem głęboko, do kosmetyczki. Obmyłam twarz zimną wodą i ściągnęłam z siebie ubranie. Przebrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Duff leżał w takiej samej pozycji. Obeszłam łóżko, czując na sobie jego spojrzenie. Weszłam pod kołdrę, nakrywając się pod sam nos. 
- Co ty tam robiłaś tak długo?- spytał, przyciągając mnie do siebie.
Byłam do niego tyłem, więc nie widział że mocno zacisnęłam oczy. 
- N-nie wiem...- odpowiedziałam. Poczułam, że wkłada rękę pod moją bluzkę. 
- Kochanie...a jak to jest nasza ostatnia noc tutaj...to może...jakoś...-szepnął mi do ucha i zaczął muskać ustami moją szyję.
- Nie,Duff...jestem już zmęczona...- odpowiedziałam i odsunęłam głowę. Zatrzymał się, ale nie wziął ręki.
- Co?- spytał zdezorientowany.
- Kotku, po prostu...już...nie...-odwróciłam się, bo wiem że zrobiło mu się przykro. Pocałowałam go w usta i przytuliłam się do jego rozgrzanej klatki piersiowej. Nic już nie powiedział , tylko opadł na poduszkę przytulając mnie do siebie. Boże...jak tylko wrócę do Los Angeles, pojadę do lekarza. Dlaczego nie chciałam powiedzieć o tym Duffowi? Czułam, że to ani miejsce, ani czas. 




8 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie!!!!! I Ciebie też, mimo że mnie nie poinformowałaś :P
    Biedny Duffy, tak mu się przykro zrobiło że Rain nie chce mieć na razie dzieci, a on by już chciał mieć takie małe szkraby jak np Mickey :)a tu niespodzianka!!! Rain jest w ciąży, tylko zastanawia mnie dlaczego ona nie chce mieć dzieci? Przecież ma kochającego męża, niedługo wprowadzają się do własnego domu...życie jak w raju.
    Haha Slash - tatuś, na pewno uroczy widok, ale po słowach Michelle widać, że się sprawdza. Nadal czuć między nimi tą bliskośc, która strasznie mi się podoba i jestem ciekawa co będzie jak już wrócą :)
    Niech Rain jak najszybciej powie o ciąży Blondasowi, on się ucieszy jak dziecko :D a tak to się biedny zastanawia, co się dzieje z jego żoną....
    Czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością:)
    Aaaaa no i jeszcze jedno....Axl<3 po prostu jest tu kochany :D i to jak mały się go spytał czy będzie jego tatą...to taki wzruszający moment :) Ten cudny Rudzielec wreszcie ma rodzinę, którą naprawdę kocha. Jej taka sielanka wszędzie, ale to jest piękne :)
    Ok to już tyle ode mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Axl jest cudowny <33
    Rain nie ogarniam... Czemu nie chce mieć dzieci? Nie rozumiem.
    I tak się zastanawiam... Po miesiącu już rośnie brzuch? O.O

    O Boże, ale beznadziejny komentarz :/
    Wybacz, ale po prostu chciałam, żebyś wiedziała, że przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale jak to Rain nie che mieć takiej małej słodkiej kopii Duffa? :C
    i o Boże, Axl taki słodki i ten maluszek jak zapytał czy zostanie jego tatą <3 takie kooochane :3
    i Rain tak była zajęta pieprzeniem się z Blondasen, że nie zauważyła, że okres się spóźnia? xDD

    zapraszam do mnie :)

    http://crazy-rock-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Axl jest taki uroczy <33
    Mały ma nowego tatusia. Miejmy nadzieję że wszyscy teraz będą szczęśliwi. Alx i Mandy idealnie dopełniają siebie nawzajem.

    Slash jest taki uroczy! Mam nadzieje ze im się z Michelle dobrze ułoży.

    Biedny Duff on to tak wszystko gadał poważnie a Rain jakoś nie bardzo. Szkoda że nie jest jeszcze gotowa na dziecko ale w sumie to nie ma innego wyjścia skoro jest w ciązy.
    W sumie to nie wiadomo który to miesiąc... bo wspominki o mdłościach pojawiały się we wcześniejszych rozdziałach a o było sporo czasu temu. Więc całkiem możliwe że Rain zauważyła minimalne zmiany w jej wyglądzie.
    Wszystko się wyjasni kiedy pani McKagan pojdzie do lekarza.
    Na pewno wszystko się wtedy wyjasni.

    Super rozdzial i już nie mogę się doczekac kolejnego :****

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie dodatek :)
    zapraszam
    http://crazy-rock-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże,jakie to jest zajebiste..Kocham twoje opowiadania! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No kurwa czemu ona nie chce miec dzieci?! A co jesli Axl bedzie ja bil?! No ale czemu ona nie chce o tym Duffowi powiedziec?! ~mmckagan- wybieralska xd

    OdpowiedzUsuń
  8. To może dziwne, nawet bardzo dziwne, że komentuję to 6 lat po opublikowaniu, ale znalazłam to opowiadanie w internecie i bardzo się wciągnęłam, ale niestety mam problem. Mianowicie nie wyświetlają mi się rozdziały 47, 48 i epilog, czy ktoś z czytelników lub sama autorka mogliby mi powiedzieć dlaczego? Jest napisane że ta strona nie jest już dostępna, wyświetla się wszystko, oprócz treści rozdziałów. Z góry dziękuję za odpisanie i jakąś pomoc

    OdpowiedzUsuń