poniedziałek, 10 grudnia 2012

Rozdział XXX

Wybaczcie, że tak długo :c
O to ' XXX' rozdział haha :D
Przepraszam za błędy, Enjoy.
W ogóle jaram się, bo przyszły biletki na Slash'a + dostałam wreszcie gitare..będę mogła w końcu zacząć sie uczyć :D
JUTRO NOWY :)
Na stówkę, bo jestem chora i zostaje na chacie xd


Los Angeles 25 grudzień 1989



W końcu zatrzymałam się i podniosłam rękę by zatrzymać jakąś taksówkę. Gdy się zatrzymała szybko wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi. Otarłam sobię wierzchem dłoni zaschnięte łzy. Taksówkarz spojrzał na mnie czujnie, i spytał.
- Gdzie jedziemy?
- Na lotnisko.- opowiedziałam krótko, patrząc w okno.
- To będzie więcej niż 70 dolców, wiesz?
- Mam to w dupie.- odparłam krótko.
Taksówkarz ruszył przez zatłoczone ulice. Cały czas po głowie krążyły mi słowa które wy powiedział do mnie Duff.
- Ty jesteś Rain?- z zamyśleń wyrwał mnie kierowca.
Popatrzyłam na niego od tyłu.
- Skąd wiesz?
- W zeszłym tygodniu wiozłem czwórkę nawalonych gości..to był jakiś zespół..ta trójka z tyłu była najbardziej nawalona..ten z przodu na moich oczach wciągał coś...ale mniejsza.- zaczął mówić.- No i jeden z nich..siedział zupełnie tam gdzie ty..zaczął do mnie gadać..powiedział, że ma na imię Michael i że mama mu umarła..powiedziałem mu, że ma się odpierdolić , bo nie mogę się skupić na jeździe..ale on  nie słuchał..potem powiedział, że jednak jest Duff..zaczął mi opowiadać o swojej dziewczynie..mówił, że jakby mógł oddał by za nią życie..wydawał się być w niej na maksa zakochany..jak o niej mówił zmieniał mu się głos..pokazał mi jej zdjęcie..i jeśli pamięć mnie nie myli..byłaś na nim ty..- skończył opowiadać.
Patrzyłam się tępo w jego stronę, nie wiedząc co powiedzieć.
-  No tak..to ja..- w końcu odpowiedziałam.
Taksówkarz przyjrzał mi się w lusterku.
- Czy to przez niego płakałaś ?
- Tak.- odpowiedziałam prosto.- Mogę zapalić papierosa?
- Możesz.
Otworzyłam okno i zapaliłam papierosa.
- On naprawdę cię kocha..- powiedział mężczyzna.
- No i co z tego, że mnie kocha? Co mi to da jeśli właśnie od niego , usłyszałam najgorsze słowa jakie chyba można usłyszeć.
Widać, że trochę się speszył moim wybuchem gniewu.
- Powiedział mi coś jeszcze..- odparł cicho kierowca.- Że dla ciebie, rzuciłby to gówno..ale, że najnormalniej w świecie się boi..boi się , że nie będzie sobą jak odstawi dragi..i że wtedy zrani cie.
Spojrzałam na niego, zacisnęłam oczy po poczułam , że zbierają się pod nimi łzy.
Nic mu nie od powiedziałam. Przez resztę drogi paliłam papieros, za papierosem cały czas myśląc o tym co mi powiedział. W końcu wjechaliśmy na lotniskowy parking. Taksówkarz zatrzymał się pod samym wejściem.
- Ile?- rzuciłam w jego stronę.
- Nic. - odparł taksówkarz, uśmiechając się ciepło. - Tylko proszę,cię..ten chłopak naprawdę cię kochał..uwierz mi że wiem co mówię..wiozłem już setki pijanych mężów, chłopaków, kochanków..żaden nie mówił o swojej kobiecie takich słów..zapamiętaj to sobie.
Spojrzałam na niego i powiedziałam ciche.
- Dzięki.- otworzyłam drzwi i szybko wyszłam.
Kurwa..co to w ogóle było. Po chuj się wpierdala, grubas jeden.
Weszłam do budynku. Podeszłam do informacji.
- Są wolne bilety do Phoenix?- spytałam, jakiejś tępej laski.
- Są..w ostatniej chwili..- podała mi jeden bilet.
Udałam się na odprawę, po dwudziestu minutach siedziałam juz na pokładzie samolotu.
- Przepraszam, mogę skorzystać z telefonu?- spytałam stewardessę. Wskazała mi telefon i podeszłam w jego stronę.
Długo wahałam się, ale w końcu wykręciłam numer do domu. W duchu modliłam się, żeby odebrała Effy.
- Rainy?- odezwała się na szczęście ona, po drugiej stronie słuchawki.
- Nie.- powiedziałam ironicznie.- Lece do Amandy, nie dzwońcie..muszę wszystko przemyśleć..powiedz mu..powiedz mu..
- Idzie na odwyk.- powiedziała cicho - Po premierze..razem ze Steve'm.
- To jak narazie..nic nie zmienia..chcę być sama Eff i zrozum mnie.
- Ale ja cie rozumiem, przemyśl wszystko..on jak narazie..no..śpi..
- Dajcie mu rano mięte, rzygał jak kot po tych dragach..- nie wiem dlaczego to mówię.
Effy westchnęła. Nie chciałam dłużej ciągnąć tej rozmowy.
- Kończę, za chwilę startujemy.
- Trzymasz się, Rain?- spytała nie pewnie.
- Nie.- opowiedziałam szczerze i rozłączyłam się.



***


Po jej rozłączeniu odłożyłam słuchawkę.
- I co, jedzie do Mandy? - spytał mnie Axl, siedzący po drugiej stronie łóżka.
- Tak..- westchnęłam i wróciłam na swoją stronę, przykrywając się kołdra.
- Powiedziałaś Duffowi , że jutro od rana jedziemy do studia?
- No powiedziałam, ale nie wiem czy pojedzie..z resztą wiesz jak on..
Axl spojrzał na mnie i zgasił światło. Położył się bliżej mnie, więc przytuliłam się do niego.
Długo milczeliśmy , wpatrując się w ciemność.
- Współczuje mu..nie wiem co bym zrobił jakbyś ty ode mnie odeszła..chociażby na kilka dni..
- Co ma powiedzieć Rain..siedzi teraz tam u Mandy..może ja do niej pojadę, co ?
- Nie..nie jedź, będzie jeszcze gorzej..nie wtrącajmy się, to są ich sprawy..
Nic nie opowiedziałam. Po krótkiej chwili, po prostu zasnęłam.


***


- Proszę zapiąć pasy, za chwilę będziemy lądować..- powiedziała Stewardessa.
Zapięłam się i otarłam wierzchem dłoni, łzy które zaczęły juz powoli zasychać.
Płakałam cały dwugodzinny lot. Bez przerwy. Chyba bardziej zajebiście już być nie może.
W końcu wylądowaliśmy i udałam się na lotnisko, przeszłam powrotna odprawę i poszłam po moją torbę.
Wyszłam na parking. Gdzie mam teraz iść? Co jak Mandy, nie będzie chciała mnie przyjąć?
Wezwałam taksówkę i po półgodzinie byłam już po domem Duff'a. Zobaczyłam w oknie Mandy.
Podeszłam na próg. Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Mandy a za nią mały Mickey.
- Rain? Co ty tu robisz?- jęknęła. Spojrzałam na nich i poczułam, że w oczach zbierają mi się lzzy.- Gdzie Duff?
Rzuciłam się na nią z płaczem. 
Zupełnie zaskoczona Mandy , ledwo co zdążyła się cofnąć.
- Rain...- głaskała mnie po włosach.- Co się stało? Wejdź do domu..Mickey, idź do pokoju..
Poszłyśmy do salonu. Usiadłam na kanapie, wyciągając paczkę papierosów z kieszeni. Zapaliłam jednego i opadłam na kanapę. Spojrzałam szybko na zegarek . Dwudziesta pierwsza..który dzisiaj w ogóle jest? Mandy przyniosła z kuchni dwa kieliszki i butelkę czerwonego wina.
Nalała i podała mi jednego.
- Który dzisiaj jest, Mandy?
- 25, a co ?- spytała nie pewnie. - Co się dzieje,,ale czekaj,.chcesz coś do jedzenia.został mi indyk, jakieś inne..- zaczęła mówić.
- Mogę u ciebie zostać na parę dni? Może tygodni?
Popatrzyła na mnie nie pewnie.
- Oczywiście, że możesz..ale powiedz mi..co się stało..
Opowiedziałam jej zupełnie wszystko. Wypiłyśmy całą butelkę wina i dwie Danielsa. Byłam zupełnie nawalona. Mandy wypiła trochę mniej, bo musiała jeszcze położyć Mickey'a spać. Zaprowadziła mnie do pokoju, w którym ostatnio spałam z Duff'em. Położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.


***
Los Angeles
26 grudzień 1989


Otworzyłem oczy.
- Kurwa.- szepnąłem. Spojrzałem w bok, na puste miejsce w łóżku..miejsce gdzie powinna leżeć teraz Rain. Położyłem głowę na jej poduszkę. O nozdrza obił mi się jej charaktery styczny zapach.
- Kurwa..jestem pojebany..- mruknąłem i podniosłem głowę z nad poduszki. Rozejrzałem się po pokoju, jeszcze ciemno, ale chyba już świta. Jeszcze wczoraj ja przytulałem, całowałem, dotykałem jej miekkich włosów..a teraz? Leżę sam na łóżku, użalając się nad sobą. Spojrzałem na zegarek. Szósta rano. I tak za godzinę musielibyśmy wstawać, bo na ósmą do studia. Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki.
Wziąłem prysznic, by zmyć z siebie wszystko, począwszy od pustych emocji.
Zszedłem na dół. Zrobiłem sobie płatki. Zajebiście.
Po pół godzinie, siedzenia na kanapie i gapienia się w sufit do salonu wszedł Slash i Steven.
Zaraz po nich Axl i Izzy. Wyszliśmy w domu i pojechaliśmy do studia. 
Siedzieliśmy chyba dwie godziny nad jebanym początkiem 'Coma'
- Kurwa, Duff wchodzisz po Izzy'm !- wydarł się Axl, zza szyby.- Jebło cie?
Wyjąłem papierosa z ust i rzuciłem go na ziemię. 
- Jeszcze raz, Slash zaczynaj..- powiedział techniczny.
Znowu zaczęliśmy grac. Pomyślałem,o tym ze gdy slash pisał Come, jeszcze nie byłem z Rain. Obsunął mi się palec i akurat wtedy gdy Axl zaczynał śpiewać moja gitara wydała z siebie ciężki, mocny basowy dźwięk.
-KURWA, OCHUJEĆ MOŻNA!!!- darł się Axl. 
Odłożyłem gitarę.
- Pierdol się.- powiedziałem cicho. Podszedłem do drzwi.
- Hej, Duff gdzie idziesz ?- krzyknął za mną Izzy.- Daj spokój..
Zatrzasnąłem za sobą drzwi.

***



- Rose..daj mu spokój widzisz w jakim jest stanie..nagrajmy to sami..potem dodamy jego bas..- powiedziałem, odgarniając włosy z twarzy.
- Slash ma racje..kurwa..nie traćmy czasu..
Axl odłożył słuchawki na studyjny mikrofon i przyszedł do naszego pokoju.
- Pójdę z nim pogadać, a wy grajcie.
Zamknął za sobą drzwi.
- Dobra, Steve..teraz ty..-powiedziałem do Adlera.

***


Nie mogłem do znaleźć, jakiś techniczny powiedział mi że poszedł do studia gdzie kiedyś nagrywali the Ramones. Zapukałem, bo kurwa wypada, nie? ale oczywiście nie od powiedział. Otworzyłem więc drzwi i wszedłem do środka. Duff, siedział na jednym z krzeseł. Pod nogami miał gitarę.



- Duff, naprawdę pedalisz..- podszedłem do niego, wzdychając. Usiadłem na przeciwko niego.- Dlaczego do niej nie pojedziesz, przecież wiesz , że jest u Mandy..jedź..walcz o nią..
Podniósł głowę.
- Rose..czy ty naprawdę nie rozumiesz..że ona dała mi ultimatum..albo idę na odwyk,,albo o de mnie odchodzi..ja się kurwa boję..że ją skrzywdzę, rozumiesz?
- rozumiem..ale jesteś pierdolonym gitarzysta..pierdolonego Guns N' Roses..tobie wszystko wolno..i ja ci to mówię..idź na odwyk..jakiś krótki..nie wiem tydzień..i wróć..i jedź po nią..i mam do ciebie radę, po prostu się jej oświadcz.
Popatrzył na mnie tępo.
- Po tym wszystkim? Nie zgodzi się..- uderzyłem go z otwartej dłoni w ten jego biały łeb.
- Tu się jebnij..kochasz ją, McKagan?
- W chuj ją kocham..
- Chcesz mieć z nia dzieci? Zamieszkać z nia..nie wiem co kurwa jeszcze..to walcz już nie dla siebie..tylko dla niej !- powiedziałem do niego. 
Uśmiechnął się słabo.
- Przez to wszystko..nie chcę mi się ani chlać, ani pic..może nie będę musiał..
- Oj, uwierz mi będziesz musiał.- zagroziłem mu. 
Zaśmiał się i chwycił gitarę.
Zaczął grać, swoją wersje Comy.
- Chcesz zagrać tutaj, bez tych pojebów?- spytał cicho.
- Było by lepiej..-od powiedział.
Chwyciłem mikrofon i podłączyłem go do stołu na którym były wszystkie przyrządy do miksowania.
I zaczęliśmy grac, basową wersje Comy.






10 komentarzy:

  1. kurwa to jest takie smutne, będę płakać. a sorry już płaczę. no nie wyrabiam. oni się kochają i tak jakoś wciąż im cięźko.
    (dobra jestem hipokrytką, u ciebie narzekam, a sama non stop mieszam) ale on musi iść na odwyk dla niej. i zrobi to, bo ją kocha! i ja w to wierzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurwa ej no bo ci zaraz przyjebie słońce.
    Jezuu jakie to zajebiście smutne...
    Ta rozmowa z taksówkarzem.... taki to ma przezycia i ciekawych klientow.
    Zdjęcie Duffa w studiu... aż mi sie łezka w oku zakreciła!
    czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne po prostu piękne <3
    Fajny taksówkarz i Rain nie powinna się wkurzać, chciał dobrze :)
    Zdjęcie Duffyego oddaje całą sytuację... I ta scena w studiu z Axlem jest epicka. Fajnie, że Rose jest taki hmm... taki jak jest : P
    I dobrze gada! Odwyk i zapierdalać po Rainy z pierścionkiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjęcie jest takie kochane, ale takie smutne :c
      Już kiedyś je widziałam..chciałam teraz dodać jakies co opisze jakoś tą jego załamke, poszukałam na kompie..i jest :c

      No właśnie, tylko ciekawe czy Rain się zgodzi... ! :)

      Usuń
  4. Ojejuniu *.*
    To co Duff mówił temu taksówkarzowi o Rainy *______________________*
    To rzygam tęczą :333 Uroczy Duffy <3
    Chyba pierwszy raz zgadzam się z wiewiórą O.o Duff ma iść na odwyk, a potem zapierdalać w podskokach do Rain!
    Mam nadzieję, że się szybko pogodzą :3
    Dzisiaj już nowy, hyhyhy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihih <3

      Cieszę , się że ci sie podoba !
      <3

      Usuń
  5. Smutne będę płakać ; (
    Ale rozmowa z taksówkarzem hooska jak ja to mówię ^.^
    Zgadzam się z Axlem ; D niech Duff idzie szybko na odwyk i po nią jedzie!
    A u mnie nowe świąteczne opowiadanie, zapraszam xd

    OdpowiedzUsuń