niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział XXVIII

No, moi kochani mam do was parę spraw. To znaczy dokładnie jedną. Pierwsze to taki wstęp.
CZY WY TEŻ TAK JAK JA JARACIE SIĘ SLASHEM W SPODKU?! :D
Jadę tam, niedługo przyjdą bilety. To będzie najcudowniejszy dzień w moim życiu.
No i teraz tylko taka informacja, czy ja mam was powiadamiać o moich nowych postach?
Dla mnie to nie problem :D piszcie w komentarzach.\
Ten rozdział, dedykuję hmm..Axl'owi za to że pomimo wszystko..nadal jest najlepszy. Axl, we love u.
A no i wróciłam do bloggera, więc teraz mam jakże ambitną nazwę "Rain." :D
Przepraszam za błędy i enjoy :)
+ Przepraszam że tak długo.




***
Los Angeles 24 grudzień 1989



Ponownie na niego spojrzałam. Zaczął rozmawiać z Slashem, o nowej płycie Metallici. Dlaczego tak bardzo muszę obarczać go moimi problemami. Na dobrą sprawę, moja anemia cały czas jest..nie wyleczyłam się z niej. Objawy tylko się zmniejszyły. W sumie w każdej chwili mogę tutaj paść..nie no chyba aż tak źle ze mną nie jest. Tęsknie za Effy, bardzo mi jej brakuje. Nie mam komu się wygadać, bo gdy tylko powiem coś Michy albo Keirze one od razu mówią to dalej..jakby nie wiedziały ze mówię im to w zupełnym zaufaniu. Dobra, nie ma co się nad sobą użalać, bo to nic nie da a raczej sprawi ze będzie jeszcze gorzej. Nachyliłam się nad stołem i sięgnęłam po paczkę Marlboro. Zapaliłam papierosa zaciągnęłam się dymem wpuszczając go z ust. Duff spojrzał na mnie gdy wszyscy byli zajęci swoją rozmową. 
- Mała, idziemy się gdzieś przejść?- spytał cicho. Dmuchnęłam mu dymem w twarz i uśmiechnęłam się. 
- Możemy iść..pójdziemy nad Spart Lake? 
- Pójdziemy..ale najpierw do monopolu po żołądkową gorzką..tylko ty mnie nie rozgrzejesz.- zaśmiał się.
Oznajmiliśmy wszystkim że wychodzimy i wyszliśmy na korytarz. Przytrzymałam zębami papierosa i nachyliłam się by założyć buty. Narzuciliśmy na siebie płaszcze i wyszliśmy przed dom. Schody były oblodzone, więc o mały włos a bym się wyjebała. Duff w ostatnim momencie mnie przytrzymał. 
Doszłam do furtki i chciałam ja otworzyć, ale była zamarznięta. Blondyn podszedł do niej i próbował mi pomóc. Kopnął w bramkę, tak mocno że wylądowała na środku ulicy. 
- Duff-pisnęłam ze śmiechem, gdy weszliśmy na chodnik. - Rozjebałeś furtkę..będziemy musieli się na nią składać.
- Nie będziemy musieli..bo..bo to może nie być nasza furtka.
Przystanęłam i spojrzałam na niego pytająco.
- No co ?- zaśmiał się, ciągnąc mnie za łokieć.
- Jak to nie nasza?
- No bo..przecież..nie będziemy tu mieszkać całe życie..prawda?
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam z miejsca chwytając Duff'a pod ramię. 
- Co ty sugerujesz?
Spojrzał na mnie. 
- Bo chyba..kiedyś tam..to znaczy nie teraz..zamieszkamy razem, prawda?- spytał zupełnie poważnie.
Przeszliśmy na druga stronę ulicy.
- A chciałbyś?
- Zajebiście bym chciał, Rain..wiesz że ..tylko jedno twoje słowo..i kupujemy jakiś dom..albo chociaż mieszkanie..
- Duff!- przerwałam mu śmiejąc się.- Jak narzazie..to mamy mnóstwo długów..trzeba czekać na premierę płyty..na trasy..ja..
Spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.
- Czyli chcesz?- jęknął.
- No..no chcę..ale nie teraz przecież..później będziemy gadać..Duff...- powiedziałam śmiejąc się.
Szliśmy wzdłuż Sunset, rozmawiając. Skręciliśmy w jedną z ulic, gdy nagle zaczął padać śnieg. Ogromne, białe płatki śniegu opadały na ulicę. Która, teraz wyglądała naprawdę pięknie.
W końcu doszliśmy do monopolowego i kupiliśmy dwie setki żołądkowej gorzkiej. Tak dla smaku. Poszliśmy w stronę jeziora, ale ja zdążyłam wypić całą buteleczkę. Mocna była..nie powiem, że nie. Gdy doszliśmy do pomostu, już ledwo szłam. Kręciło mi się w głowie.
- Duffy..kocham cię wieeesz?- uwiesiłam się na nim i pocałowałam go mocno w usta. 
Para leciała nam z ust, bo było przeraźliwie zimno. Nigdy w życiu w LA nie leciała para z ust w powodu zimna. Ha, nigdy w życiu nie było tu śniegu.
- Też, Cię kocham mała..ale kurwa przeraża mnie fakt..że wypiłaś setkę najsłabszego alkoholu na  świecie i jesteś najebana..
- Życie jest takie cudowne...

***


Obracała się w kółko, patrząc w niebo i łapiąc rękami płatki śniegu. Jest taka piękna..kurwa..najchętniej to rozebrałbym ją teraz i szczerze..no wiadomo co bym zrobił. Jej długie, brązowe włosy opadają jej na plecy. Szalik, owinięty bezwładnie na szyi zwisa jej na ramionach. Podszedłem do niej, i przyciągnąłem ją z siłą do siebie. O nozdrza obił mi się jej charakterystyczna zapach wanilii zmieszany z alkoholem. Delikatnie musnąłem jej wargi, dotykając opuszkami palców jej zmarzniętego policzka. Poczułem , że się uśmiecha więc odsunąłem się od niej.
- Z czego znowu się śmiejesz?- zapytałem, biorąc jej dłonie i pocierając je o moja dłonie. Przytknąłem nasze ręce do mojego policzka i pocałowałem je delikatnie. Miałem na sobie skórzane rękawiczki, ale poczułem że jej ręce są zimne. ściągnąłem je szybko i założyłem jej. Potarła je o siebie i uśmiechnęła się do mnie. 
Usiedliśmy na ławce, na pomoście. W oddali, było widać neonowe światła bijące od Whiskey a Go Go. 
Jak dawno tam nie byłem..Kiedyś chodziliśmy tam codziennie, biorąc dziwki dosłownie 'na wynos' Przychodziły do nas i znikały nad ranem. Teraz jest zupełnie inaczej. Za Rain oddał bym życie. Gdyby ktoś kiedykolwiek zrobiłby jej coś, prawdo podobnie byłbym zdolny zabić. Na serio.
Oparła Głowę o moje ramię. Pocałowałem ją we włosy i musnąłem płatek jej ucha.
- Wracajmy do domu, mała..chcę coś zrobić..coś..do czego nie będa potrzebne te całe kurtki, buty i szaliki, hmm?
Spojrzałem na nią z boku. Uśmiechała się, ale miała zamknięte oczy.
- Co ty na to ?
- Jak na lato, Duff.- pocałowałem ją w szyje. Wstaliśmy i poszliśmy w stronę domu. Gdy wreszcie doszliśmy do ulicy, wszystko było białe.
Tumblr_md58ziycm71r1eb26o1_400_large


(tak wiem, trochę jak nie w LA, ale co tam)

Wróciliśmy do domu, spojrzałem na zegarek. 2:40. Poszliśmy szybko na górę, bo wszyscy o dziwo już spali. Położyłem Rain do łózka, bo zasnęła na schodach gdy kazałem jej czekać bo chciałem wziąść z salonu paczkę fajek.
Sciągnąłem jej buty i rzuciłem w kąt. Przykryłem ją kołdrą i zgasiłem światło. Jakoś nie chciało mi się spać..chcę się w końcu najebać..a nie że...kurwa..dzwonie bo Bacha.
Wymknąłem się w pokoju, na korytarzu stał Izzy.
- Izz, kurwa chodźmy po Bacha..chcę się..
- Ja też chcę się najebać..już zadzwoniłem..mam...to znaczy teraz to my mamy być pod Whiskey za dwadzieścia minut.
Podszedłem do niego i przytuliłem go. Chociaż on jest normalny w tym domu. Nagle coś z całej siły jebło od środka w drzwi od pokoju Slasha. Nagle otworzyły się i wychylił się zza nich Slash.
- Idziecie po Bacha? Też idę, kurwa...a nie..czekajcie..buty..
Uciszyłem go szybko bo nie mówił tego cicho.
- Sory..kurwa..- tym razem szepnął , męcząc się z Conversami.
Zeszliśmy cicho po schodach. No w sumie nie zupełnie, bo Slash zjebał się z trzech ostatnich schodków.
- Kurwa..jak laski się obudza to pójdziemy ale najwyżej z powrotem do wyra..wiec Slash ogarnij pizdę ..- mruknął Izzy.
Szybko wyszliśmy i zamknęliśmy za sobą drzwi. Izzy wyciągnął z pod kurtki butelkę ruskiej wódki. Zaczęlismy pić. W Końcu gdy doszliśmy do Whiskey, Bacha jeszcze nie było. Stanęliśmy pod ścianą i dopiliśmy wódkę.
- Niech przyjdzie Snake, niech przyjdzie kurwa Snake..- modlił się Izzy, bo wszyscy wiemy że właśnie Snake ma najlepszy towar w całym LA.- Jest, kuurwa
Na horyzoncie wyłonił nam się Bach, Snake, Rachel i ..Alice Cooper.
- Co tam kurwa robi Cooper?- spytał mi się cicho Slash.
- Może Linda, go wyjebała..- zaśmiał się gardłowo Izzy i pokiwał im butelką wódki, na co oni wydarli się krzycząc coś i biegnąc do nas. Na sam ich widok, zaczęliśmy się śmiać. W końcu gdy już do nas doszli , uściskaliśmy się z każdym z nich.
Stanęliśmy pod drzwiami do Whiskey.
- Kurwa...dzisiaj wigilia...zamknięte.- powiedział Snake, waląc pięścią w drzwi. Za nami stał Alice i Slash, śmiejąc się z każdego naszego słowa. Najebali się najbardziej, bo juz zdążyli wypić całą wódkę którą przyniósł Bach.
- To gdzie idziemy? - spytał Izzy.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
- Ewentualnie..mogę iść do Chrisa..by otworzył...- odezwał się Cooper.
Podszedł do budki telefonicznej i wykręcił jakiś numer.
Po chwili wrócił do nas z z uśmiechem i zapukał ponownie w drzwi. Zjawił się w nich, łysy gościu. Otworzył nam i wpuścił do środka.
Weszliśmy do znanego nam baru i usiedliśmy przy stoliku. Cooper, wziął z baru cały karton Daniels'ów i zaczęliśmy pić. Po godzinie, nie dokładnie wiedziałem gdzie się znajduję i co tu robię. Leżał koło mnie Bach..ktoś się drze..kurwa.



***


- Jeśli kurwa nie potrafisz pić, to zrób coś z tym..nic mi nie mówisz że wychodzisz..budzę się..a ciebie nie ma..- wrzeszczała Rain, patrząc na mnie z pogardą, opierając się o umywalkę. Siedziałem w wannie, pełnej zimnej wody, trzymając się za łeb.- Co wyście sobie w ogóle myśleli, Duff?
- Rain..błagam nie teraz..-jęknąłem półszeptem.
- A kiedy?- podeszła do mnie i uklękła przed wanną. Podniosłem głowę i spojrzałem w jej zmęczone oczy.- A kiedy mamy o tym porozmawiać? Dziś jest wigilia..nasza pierwsza wigilia Duff..a ty poszedłeś do klubu się najebać..- szepnęła.
- Przepraszam..
- Twoje przepraszam nic nie znaczy w tej chwili, Duff i dobrze o tym wiesz..- powiedziała. - Znowu pójdziesz się najebać...jak będziemy brać ślub..najebiesz się..jak będzie się rodzic nasze dziecko..najebiesz się..nie wiem kurwa..będę umierać najebiesz się..
Chwyciłem jej twarz mokrymi dłońmi.
- Nie mów tak, Rainy błagam cię..nie wiesz co mówisz..
- Wiem, co mówię..ja wszystko rozumiem..ale Duff..jest pierdolona wigilia, rozumiesz?- powiedziała wstając.- To już nie chodzi o twoje uzależnienie..bo jesteś uzależniony..tu chodzi o coś więcej..i zastanów się nad tym co robisz..co robisz mi.- wyszła trzaskając drzwiami. Kurwa.



***


Nie jestem na niego zła. Ja po prostu jestem totalnie wkurwiona. Atmosfera w domu jest po prostu niesamowita. Nikt się do siebie nie odzywa, odkąd chłopcy wrócili do domu dokładnie godzinę temu nikt się do siebie nie odezwał. Każdy siedzi w swoim pokoju i nikt nawet nie wychodzi. Zeszłam na dół, by zrobić Duffowi jakąś miętę czy coś. Zatruł się niemiłosiernie..no nie dziwię się. Izzy mówił, że wciągnął heroinę , kokainę i wjebał sobie coś w żyłę, popijając Jackiem. Każdy normalny człowiek naj prawdo podobnie już by nie żył. Ale nie Duff..on zaćpa się do nie przytomności ale wyjdzie ze wszystkiego cało. Całe szczęście że nic mu się nie stało, bo chyba bym tego nie zniosła.
Wstawiłam wodę i szybko zaparzyłam mu jakąś mięte..tak to chyba jest mięta..tak bo pachnie miętowo.
Wzięłam z blatu paczkę fajek i poszłam z herbatą z powrotem na górę. Otworzyłam drzwi od łazienki, Duff siedział w takiej samej pozycji w jakiej go zostawiłam. Postawiłam kubek na kiblu i uklękłam przed wanna. Otarłam dłonią jego czoło i odgarnęłam z niego włosy.
- Nie rób mi tego , już więcej..Duff...bo co by było jakbyś..jakbyś..jakby cokolwiek się stało..wiesz, że bym sobie tego nie darowała.- powiedziałam do niego. Podniósł głowę.
- Panuję nad tym..Rain..to gówno mnie nie zabije..obiecuję..- powiedział patrząc mi w oczy.
- Igrasz z ogniem, Duff..naprawdę..dobra..już nie ważne..rano dzwoniła Effy, że są już w LA ale stoją i czekają na powrotna odprawę..jadę po nich na lotnisko..wypij tą mięte i idź spać..jutro jedziecie to wytwórni nagrać Axla..więc oszczędź się, proszę...- powiedziałam do niego i wyszłam z łazienki.








9 komentarzy:

  1. no i takie rozdziały to ja kochamm.
    miłość i problemy <3
    Duff ćpa, ale jest romantykiem i zabiera Rain na spacerki w śniegu <3 i będą mieć własny domek bez rozjebanej furtki :D

    no i ten, u mnie nowy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhahahaahh kocham ciebie i twoje komentarze :D

      Usuń
  2. ja pierdole ci już nie mają kiedy pić tylko we wigilię?
    coraz bardziej mnie przeraża nałóg Duffa i boję się że cos sie może tragicznego w skutkach stać.
    mam tylko nadzieje ze to tylko moja chora wyobraźnia!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. I tego mi brakowało w tym opowiadaniu!
    KŁÓTNI.
    Nie, że coś, ale ja jestem dziwna i lubię jak się czasami pokłócą w jakimś opowiadaniu C: Taki ze mnie, dziwny człek C:
    Znaleźli se kurwa pore na picie.. Wigilia. Uroczo XD
    Ej, to jak Cooper pił w Wigilie... KURWA, TO CO ON MA TAM U LINDY! NO JAK ONA MU PRZYPIERDOLI, TO SIĘ PIĘĆ RAZY OBRÓCI I USIĄDZIE ;_; Biedny Alice. Zawsze w naszej pamięci [*]
    A tak ogólnie, to zajebiście jest, jak zawsze, you know? :D
    Love and Peace <3

    OdpowiedzUsuń
  4. HAHAHAHA <3
    No to się cieszę, że ci się podoba :D
    Uwielbiam twoje komentarze hahaha :DD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie mam na nic czasu, ale na Twoje opowiadanie zawsze się znajdzie! <3

    Co do koncertu Slasha to jaram się niesamowicie, ale zapewne na nim nie będę, bo nie mam kasy :c
    Aww śnieeeg *_* a u mnie nie ma xd :c
    Jaaaki słodki spacer w śniegu :D i będą mieć własny domek :) kiedyśtam, ale zawsze :D

    I Bach <3 Jaram się nim ostatnio niesamowicie *_* Haha nie wiem czemu zawsze w opowiadaniach wszyscy mają dragi od Snake'a, a prawda jest taka, że on nigdy nie brał ^^
    Slash na śnieg w trampkach, haha :D
    Ale żeby najebać się w wigilię? oj to już poważny nałóg...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha <3
      No wiem, że snake nie i tak dalej...ale on jest taki kochany i słodki , że no pasował mi na takiego DILERA HAHAH <3

      Usuń
    2. A tu się zgodzę, bo ma taki wygląd dilera hahaha :D Taak jest meeega słodki i kochany <3

      Usuń