niedziela, 14 października 2012

Rozdział I


  No to dopiero zaczynam tutaj, na Blogspocie. to jest Rozdział pierwszy mojej nędznej opowieści i najniebezpieczniejszym zespole na świecie. Ta historia jest całkowicie wymyślona aczkolwiek niektóre fakty mogą nieco współgrać z rzeczywistością. Bohaterowie to jak wiadomo członkowie Guns N'Roses, oraz dwie dziewczyny z Pheonix. Jeśli chodzi o gunsów. Starałam sie nie zmieniac zupełnie charakterów Gunsów bo nikt z nas ich nie znał, ale na podstawie różnych biografii strałam sie jakos to przyblizyc. niestety musiałam zmienić troszeczkę charakter wokalisty. Dlaczego? może potem.Także tego. Czytajcie te moje wypociny. Może chociaż ktoś to przeczyta. Enjoy- Rain.                                                               Los Angeles 1986                                                      Znowu się nawaliłam. Kolejny pierdolony raz. To jak to mówi Izzy kontrolowany nałóg. A raczej nie nałóg skoro kontrolowany, można by powiedzeć , że potencjalnie jestem uzależniona, ale potencjalnie to ja miałam być wysoką, szczupłą blondynką. Z cyckami na wierzchu i nie powiem czym jeszcze bo zniesmaczę wszystkich tutaj. Jednak okazało się że jestem dość wysoką , no w miarę szczupłą brunetką. A i mam na imię Rain. Pierdolone imię. Prześladuje mnie już od 20 lat. Od pieprzonych 20 lat. Lat w którym najczęściej wypowiadanymi słowami były prze ze mnie:’’ klub, Duff, hera’’. Slash. No własnie, Duff. Mój przyjaciel z dzieciństwa. Wszędzie gdzie sięgnę pamięcią on już tam był.Tyle że teraz moim chłopakiem jest niejaki Slash.Nasz związek nie polega na pierdoleniu sobie słodkich słówek o tym jak bardzo kocha się tą druga osobę, o tym jak bardzo tęsknimy za kimś i blablablaNasz związek to czysty seks. No relationships, no emotion. Just sex. To były słowa mojej nieco jebniętej przyjaciółki.  Znam ją trochę krócej niż Duffa. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w klubie Rainbow 1979 roku gdzie miałam chyba 16 lat. Coś takiego. Ja miałam 16 lat? Ten okres mojego ‘’dzieciństwa’’ był rozdarty pomiędzy śmiercią mamy , odejściem taty , wiecznie napierdolonego wuja Mike’a a Duffa. Gdyby nie on, prawdopodobnie nie było by mnie tutaj i nie pisałabym tego durnego pamiętnika o moim nędznym życiu. Siedzę właśnie na dachu jakiegoś klubu gdzie chłopcy zaraz maja grać. Jakich pierdolony wymysł Axla, że najlepsza wena jest na dachach klubów w Los Angeles. Siedzę i patrze na oddalony napis Hollywood na wzgórzach. Pięknie tu, naprawdę. Można by powiedzeć że nawet w tym momencie pierwszy raz od wielu lat naprawdę zastanawiałam się co będzie ze mną. Jak na razie nie miałam żadnej przeszłości przed sobą. Żyłam w nie swoim domu(, bo w willi Gunsów) od ponad dwóch lat i ciągle to samo. Nie zauważona przez Slasha. Od tych pieprzonych dwóch lat ani razu nie powiedział mi że mnie kocha. Ani razu nie zrobił nic żebym wiedziała że naprawdę mnie kocha. Czy on mnie w ogóle kocha? Co noc idzie z nimi do jakiś klubów, zdarzało się że nawet nie wracał na noc. Traktował mnie trochę jak powietrze. Miałam wręcz wrażenie że jestem mu potrzebna tylko do jednego. Chyba wszyscy wiemy do czego. Bardzo mnie to bolało. Boli mnie cały czas. Nigdy w życiu nie zaznałam prawdziwej miłości. Na serio. Moja mama zmarła jak miałam 3 lata. Ojciec odszedł od nas jeszcze przed moimi narodzinami, ale to chyba nie m znaczenia bo mama mówiła że i tak pił.  Moja jedyna siostra Carolina miała mnie w dupie i spierdoliła z USA zaraz po tym jak wujek się nami zaopiekował. Jest miedzy nami 10 lat różnicy. Kurewsko dużo.Jak miałam 13 lat zamieszkałam u wuja. Tam było piekło. Ale chyba nie chce do tego wracać. Nie teraz. Jak miałam 14 lat wuja zmienił mi nazwisko na Rodriguez.  Myślałam że umrę. Nie dosyć że Rain to jeszcze Rodriguez. Zawsze mama mówiła..
Z amoku wyrwały mnie czyjeś kroki za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam za mną Axla który w miarę trzeźwo próbował usiąść koło mnie na krawędzi dachu.
- Axl, nie radzę- powiedziałam do niego i z przerażeniem popatrzyłam jak jego nogi zwisają z dachu.- Zaraz spadniesz..!
- Lily, proszę cię przesiaduję na tym dachu od wielu lat- odpowiedział z uśmiechem rudy- Po za tym sama przyznasz że tu jest zajebiście..
- No,nigdy w życiu nie siedziałam na jakimś dachu i to jeszcze na dachu klubu.- powiedziałam cicho patrząc w dal- Tu można zastanawiać się nad życiem, to takie melancholijne miejsce- zaśmiałam się rozmarzonym tonem
- Ty jesteś szczęśliwa?- spytał Axl patrząc na mnie przenikliwym wrokiem i przegryzając wargę.
To pytanie zbiło mnie trochę z tropu bo nigdy nie znałam odpowiedzi na to pytanie, co gorsza  nikt nigdy mi tego pytania nie zadał. Długo milczałam i zamknęłam oczy. Słyszałam tylko oddech Axla i odgłos  samochodów gdzieś daleko pod nami.
-Rain?- spytał Axl
- Nie wiem- odpowiedziałam i uśmiechając się otworzyłam oczy- Nie wiem, Axl . Nie wiem już nic. Nie wiem co mam myśleć, ostatnio wszytko jest jakieś takie dziwne, że ja już nie wiem co mam robić- oo Rain zaraz się poryczesz! – a najgorsze jest to że jestem z tym wszystkich sama.
- Masz mnie – powiedział zachęcająco Axl- no i Slasha- szepnął czekając na moją reakcje.
- Slasha?- powiedziałam cicho i zdając sobie sprawę w jakim kierunku zmierza ta rozmowa zerwałam się szybko z miejsca i powiedziałam
- Axl ty wiesz wszystko o mnie i o nim , ja nie muszę ci nic mówić- i odwróciłam się mocno zaciskająć pamiętnik w ręce  ruszyłam w dół po schodach i kiedy ostatni raz odwróciłam się Axl siedział w tej samej pozycji tylko patrzył się na mnie kiwając głową. Zacisnęłam tak mocno zęby gdy schodziłam po schodach że gdy się potknęłam o mało co bym ich nie wybiła. Weszłam jeszcze ostatni raz do klubu bo chciałam powiedzeć Effy że wychodzę znalazłam ją oczywiście koło baru siedziała razem ze Stevenem i Duffem. Była nawalona i naćpana przy okazji.
- Eff ja idę do domu- krzyknęłam jej do ucha bo przy barze była głośna muzyka ona odróciła się i pokiwała głową
- L, już wychodzisz ej ej poczekaj.. Steven, spierdalaj, dobra już patrze, no zajebiście, no czekaj co mówiłaś L? – bełkotała na zmianę do mnie i do Stevena
- No mówię że idę do chaty.
- Aha, no to idź tylko nie zamykaj drzwi bo jedynym osobnikiem oprócz ciebie który ma klucze jest Slash ale poszedł z jakąś panną- powiedziała jednym tchem Eff i bekła- oj sory z resztą whatever i tak pewnie nie wróci na noc do chaty, wybacz kochanie – pocałowała mnie w policzek i odwróciła się plecami wracając do rozmowy ze Stevenem. Jezu. On znowu poszedł do jakiejś dziwki. Dlaczego to robi?  Gdy zorientowałam się że gadam do siebie szybko odwróciłam się i popatrzyłam na kanapy pod ścianą w nadzei że spotkam Izziego i przekaże mu klucze od domu, ale zobaczyłam tylko jego. Slash siedział na jednej z kanap rozwalony jak nie powiem kto z papierosem z ustach. Nad nim klęczały jakieś dwie dziwki. Stałam i patrzyłam na niego. Wtedy wreszcie na mnie spojrzał. Trudno było wyłapać to spojrzenie bo nie dosyć że utrudniały mi kłęby dymu i jego czarne okulary to jeszcze te dziwki cały czas go gdzieś marały.  Patrzył na mnie przez okulary, wiedziałam to. Odwróciłam się szybko i ze łzami w oczach wyszłam z klubu mijająć przy tym jakieś dziewczyny które jak mnie zobaczyły zaczęły coś szeptać między sobą. Gdy szłam ulicami LA widziałam bardzo mało bo płakałam. Płakałam pierwszy raz od 15 lat. Można nie wierzyć ale naprawdę tak było. I kto był powodem tego płaczu? On. 
Gdy doszłam do naszego domu szybko otworzyłam drzwi  i od razu skierowałam się ku sypialni. Mojej i Slasha.  Zrzuciłam z siebie rzeczy i weszłam pod szybki prysznic. Potem ubrałam się w coś co chodź  trochę przypominało piżamę, czyli jakieś bokserki i starą i za dużą jak dla mnie koszulkę slasha z Metallici. Boże jak ona pachniała nim. Stałam tak przez chwile trzymając w rekach skrawek tej koszuli i wąchając ją. Szybko ją puściłam bo zdałam sobie sprawę z tego jak żałosna jestem. Wskoczyłam do łóżka nie przykrywając się kołdrą zwinęłam się w kłębek. Z mojego łóżka było widać wzgórza i wielki biały księżyc. Patrzyłam w niego jak zahipnotyzowana. I już prawie bym zasnęła gdy nagle na dole otworzyły się drzwi wejściowe. Pomyślałam że to pewnie Axl i Effy wrócili, ale o były pojedyncze kroki. W dodatku te kroki kierowały się to mojego pokoju. To były kroki Slasha.
O Boże pomyślałam i szybko zamknęłam oczy by myślał ze śpię. Usłyszałam jak otwierają się drzwi. Dziwnie cicho wszedł to pokoju po krokach poznałam że już nie miał butów. Poszedł do łazienki.
O kurwa! Co on tu robi panikowałam. Dlaczego tu przyszedł ? i gdzie jest reszta? Gdy usłyszałam jak w łazience leci woda podniosłam głowę z poduszki  rozejrzałam się po ciemnym pokoju.  Na podłodze leżały jego ciuchy . Czyli na serio wrócił tak wcześnie. Przez ułamek sekundy pomyślałam że może wrócił tu dla mnie ale potem przypomniało mi się co robił w klubie i ta myśl szybko wypadła mi z głowy. Gdy usłyszałam jak Slash zakręca Wodę i wychodzi z łazienki szybko położyłam głowę na poduszkę , ale miałam otwarte oczy. Nasłuchiwałam. 

                               Slash                                                           
                                                                                         

Kurwa, mam chujowe wyrzuty sumienia. Rain zobaczyła mnie z tymi laskami. Niby mnie to nie rusza, ale jednak od pewnego czasu zastanawiam się nad tym czy Rain jest faktycznie TĄ kobietą. Wkurwiaja mnie jej zabawy z McKaganem. Rozumiem. Znają się od dziecka,no ale kurwa to nie znaczy że Rain ma mieć z nim lepszy kontakt niż ze mną. Jest zajebistą dziewczyną i no..chyba ja kocham. Musze wyjaśnić z nią to i owo ale ona chyba zasneła. Kurwa- pomyślałem patrząc na zwiniętą w kłębek małą osóbkę jej włosy opadały na prawie jej całe ciało. Jest taka piękna i drobna. Kurwa no co ja widze w tych dziewczynach z klubu. - jak jakiś palant biłem sie z myslami stojac koło niej. Delikatnie pogłaskałem ją po policzku opuszkiem palca.
Ona się poruszyła.



                               Rain


- Dlaczego przyszedłeś?- szepnęłam z zaciśniętym gardłem , nie patrzyłam na niego . Zostałam w takiej samej pozycji jak byłam.
- Przecież tu mieszkam, Lily- odpowiedział, gdy wypowiedział na głos moje imie wzdrygnęłam się. Kurwa, czuje w kościach że to będzie niezła noc.
- Dlaczego? – szepnęłam.- dlaczego mi to robisz Saul? Jestem dla ciebie. Zyje dla ciebie oddycham dla ciebie. A ty ? Zobacz Saul co mi robisz. – szeptałam cały czas tym samym nieobecnym głosem.
- Lily..- odpowiedział szeptem Saul ale szybko mu przerwałam
- Saul ty nie wiesz jak ja się czuję- powiedziałam tak głośno że poczułam na skórze gęsią skórkę – Nie wiesz, rozumiesz?- powiedziałam odwracając się na plecy i patrząc  w sufit. Kątem oka widziałam że on się na mnie patrzy. W pokoju było ciemno i tylko księzyc troche oświetlał nasze twarze. Swoją drogą ciekawe która jest godzina?- Cały czas mnie unikasz. Nie reagujesz za żadne moje słowo. Przeciez ty mnie nawet nie kochasz, Saul. Przysiadł obok mnie na łóżku.
- Wcale nie, Lily. Teraz to ty mnie posłuchaj. Dzisiaj . Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę z tego jak bardzo mi ciebie brakuje. Kocham cie i nie wiem co bym bez ciebie zrobił.Wiesz o mnie wszystko . Wiesz że nigdy bym cie nie skrzywdził.
- Ale właśnie to robisz, Saul.  Krzywdzisz mnie. Z każdym dniem jest coraz gorzej. Myślisz może że nikt tego nie widzi? Myślisz że nie płaczę przez ciebie każdej jebanej nocy? Wiesz co się ze mną dzieje jak nie wracasz do mnie na noc? I gdy wiem ze właśnie piepszysz się z kimś w najlepsze? Robisz mi krzywdę codziennie Saul.- opowiedziałam siadając na łóżku i wtedy się popłakałam. Po prostu zakryłam twarz w dłoniach, szybko zdałam sobie sprawę co się stało szybko zerwałam się z łózka i pobiegłam do łazienki.
- Kurwa- pomyślałam- i zatrzasnęłam za sobą drzwi od łazienki. Stanęłam pod lustrem , wytarłam łzy z twarzy i osunęłam się po ścianie. Usiadłam na zimnej posadzce a dłoń położyłam za czole. Miałam tysiąc myśli na sekundę. Poczułam że słabnę. Fizycznie i psychicznie. Szybko wstałam żeby nie zrobiło mi się jeszcze gorzej i umyłam twarz. Jednak dobijała mnie myśl że ścianę obok jest on. W pewnym momencie gdy stałam oparta rekami o umywalkę a Głowę opierałam o lustro usłyszałam jak Slash wchodzi o łazienki.
- Mała- szepnął Slash podszedł do mnie bardzo wolno

                                Slash
Gdy zobaczyłem ją myślałem że zaraz jebnę. Kurwa ,  ona jest w takim stanie . Jak mogłem zrobić jej coś takiego ? Jak mogłem ją tak ranić. Jeszcze w dodatku my każdej nocy..- Lily, proszę porozmawiajmy- szepnąłem.
- Nie Saul .- powiedziała odwracając się- Bardzo mnie skrzywdziłeś. Musze to sobie wszystko jakoś poukładać... Przykro mi że tak się stało, Saulie.  Ostatnie słowa powiedziała półszeptem. Zbliżyła się do mnie i pocałowała w usta. Jej pocałunek odzwierciedlał wszystko to co czuła. Jestem takim pojebem , kurwa. Ona wycierpiała tyle przeze mnie. Nigdy mi nie wybaczy. Jej pocałunek był coraz mocniejszy . Czułem na swojej skórze jej ciepłe łzy spływające po jej policzkach. Tak mocno płakała. Kurwa muszę cos zrobić. Muszę ja zatrzymać póki będzie za późno. Póki stanie się najgorsze. Póki ją stracę.




5 komentarzy:

  1. Wow! Dzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie i jest zarąbiste! Muszę nadrobić i przeczytać resztę.
    Może przeczytasz moje wypociny? :)
    http://live-and-let-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooomg! *___* właśnie wpadłam do Ciebie i tak mi się spodobało, że chyba oleję całą tą kartkówkę z niemca...
    Błędów było bardzo mało, praktycznie nie było żadnego, no i Slash! Już Cię uwielbiam i idę czytać dalej 8D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ło matko , Michelle ty żyjesz <33333
      No to się cieszę że ci się spodobało ! :O :3
      Kocham cie i jeszcze raz dziękuję <3

      Usuń
  3. Aa, ja to zaczynam od początku :>
    Ehh.. wszystko mi się tu tak podoba..

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Podoba mi się styl pisania i samo opowiadanie. Nie mogę się doczekać co dalej więc czytam, czytam, czytam, czytam i czytam dalej! :D

    OdpowiedzUsuń