poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział XXII

Los Angeles, 12 grudzień 1989


Przez ostatni tydzień, nie robiłam generalnie nic. Wszyscy pracowali, bo chłopcy zaczęli nagrywać w studiu , a dziewczyny szły do pracy. Znaczy tylko Keira i Michelle. Ja i Effy opierdalałyśmy się całe dnie.
Były takie momenty że, zostawali w studiu na noc i wracali zmarnowani nad ranem. Współczułam im, ale takie życie. Przez te całe dnie, już dwa razy byłam u lekarza na kontrole. Jest lepiej z wyników badań, ale czuje się jeszcze gorzej niż przed tygodniem. Jestem cały czas zmęczona i słaba. Nie mogę długo stać na nogach bo zaczynają trząść mi się nogi, to wygląda strasznie. Jak już nie wytrzymuję to po prostu płaczę. Tak, to ostatnio moje jedyne i najlepsze wyjście z sytuacji. Najbardziej pomaga mi Effy, wiem ze tylko dlatego bo nie ma Duffa. Jak jest Duff jestem otoczona nim z każdej strony. Nie mogę nawet się ruszyć. Podziwiam go, bo wiem ze jest tak samo wykończony jak ja. Okropne sińce pod oczami, źrenice ma całe przekrwione ale mimo to cały czas przy mnie jest. On nawet do mnie dzwoni. Jak maja przerwę między piosenkami dzwoni do mnie i pyta się czy połknęłam lekarstwa. Jest taki opiekuńczy, momentami mnie to przeraża..ale...to mi się w nim podoba...jest tak jakby inny. Nie jest już głupim dzieciakiem który po prostu ..który po prostu jest głupi. Wydoroślał..i to bardzo. Siedziałam na kanapie w salonie gdy nagle zadzwonił telefon. To był Izzy.
- Ehm..Rain jest problem..- jak słyszę jąkającego się Stradlina to wiem że jest źle.- Tylko proszę cie nie wkurwiaj się..bo..bo jesteśmy tak jakby na komisariacie...
- Gdzie kurwa jesteście?- krzyknęłam.- Przecież byliście w studiu!
W oddali usłyszałam śmiech Duffa i Slasha. Śmiali się tak głośno, że wydawało mi się jakby byli tuz za mną.
- Daj jakiegoś pajaca do telefonu.
Po chwili odezwał się Duff.
-Tak, kochana?- zupełnie pijany.
- Czy wy kurwa w chuja sobie lecicie?- powiedziałam ostrym tonem.
- No ale..co ..kurwa..ja nie wiem..w ogóle..co tu..kurwa hahahahahah- bełkotał Duff. W oddali było słychać dziki śmiech Slasha i kurwy rzucane przez Axla.
- Wszyscy tam żyją?
- Żyją, żyją raczej ŻYJEMY?
W oddali dało się usłyszeć pomruki w stylu ''nie, kurwa''.
- Duff, ale czemu jesteście na policji ?
- Ty się nie możesz, denerwować..ja zaraz przyjdę..już..chwilka..aha..myszko musimy kończyć..przyjedź po nas..pa pa - rozłączył się. Ja pierdole. Tu się nie da żyć.
Wzięłam płaszcz z wieszaka, bo było bardzo zimno i wyszłam z domu. Effy była na jakimś spotkaniu, czy coś wiec wolałam jej nie denerwować. Jechałam jakieś 20 minut i zaparkowałam pod komisariatem. Weszłam do środka strzepując z włosów płatki śniegu.
Podeszłam do okienka.
- Dzień Dobry, ja po kolegów.
- A, pani Rodriguez?
- Tak, to ja.
- Proszę za mną- powiedziała dość stara kobieta w mundurze. Przeszła przez barierkę i wzięła z blatu klucze. Zmierzyła mnie wzrokiem i udała się w stronę cel. Szliśmy długim korytarzem. Same kraty i cele a  w każdym jakieś menele. Każdy jeden gwizdał na mój widok. Wreszcie stanęliśmy koło celi na samym końcu. Na kracie była tabliczka z napisem : ''NIEBEZPIECZNY''.No tak. Przystanęłam i zajrzałam do środka. W dość małej celi, były dwie ławki. Na jednej leżał Slash z Duffem. Za drugiej Axl i Steven. Na podłodze leżał Izzy. 
- Was chyba pojebało..- powiedziałam do nich kręcąc przecząco głową. Wszyscy jak oparzeni zerwali się z miejsca.
- Rain, Rainy..maleńka..- odezwał się Duff.
Spojrzałam na niego z wyrzutem. Chociaż był pijany zobaczył to. 
- Rainy..-szepnął tak, że nikt oprócz mnie nie mógł tego zobaczyć. Pokręciłam głową i zrobiłam krok w tył. 
Myślałam że dorósł. 
- Rain, musisz zapłacić kaucje..1500 dolarów ..to i tak mało..- odezwał się Axl.
Wyciągnęłam z kieszeni portfel i pokazałam im przed nosem. 
- Wracacie do studia. Chuj mnie obchodzi jak to zrobicie. Dzisiaj kończycie co najmniej 4 kawałki.
Wszyscy pokiwali głowami. wiem , że chcieli wyjść. Kiedyś spędziłam w takiej celi tydzień z Stevenem i z Izzym. Tak..to było ciekawe. W końcu gdy zapłaciłam kaucje , wypuścili chłopaków i wyszliśmy przed budynek. Pospiesznie wsiadłam do auta. Chłopcy patrzyli na mnie pytająco.
- No co jest chłopaki?- spytałam odpalając silnik.- Do studia!
Wszyscy równocześnie zaklnęli, a ja ruszyłam. Niech maja nauczkę. Stąd do studia jest jakieś 2 km. Powodzenia!


CHUJOWY PONOWNIE -.-
Przepraszam że tak mega krótki, ale nie miałam czasu. To jest jakby początek następnego (jutrzejszego) rozdziału. 
Sorki za błędy i jeszcze raz przepraszam że taki króciutki. 
kocham was ! <3


5 komentarzy:

  1. No krótki, ale liczy się treść! :D
    No to widać Duffy nie do końca dorósł, ale czego się można było spodziewać :P
    Gunsi na komisariacie, normalka ^^ ale świetnie to opisałaś! i niech zapierdalają może wytrzeźwieją :D
    czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha cali Gunsi xD
    zawsze się w coś wpakują, ale jak tu ich nie kochać? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No wkońcu wylądowali w celi. HAHAHAHAHAHA no sorry musiałam xD Ogólnie zajebiście jak zawsze więc nie pisz mi że chujowe ponownie itd.

    OdpowiedzUsuń