Obudziłam się dokładnie w takiej samej pozycji w jakiej zasnęłam.
- Dobry wieczór, mała- powiedział i szturchnął mnie w ramię Steven. Spojrzałam w jego stronę. Oczywiście nieodłączny uśmiech na twarzy.
- No i z czego się tak kurwa cieszysz, Adler ?- mruknął, gdzieś z dołu Duff. Podniosłam nogi i zobaczyłam jego twarz. Uśmiechnął się do mnie po czym szybko zasłonił sobie twarz dłonią. Rozejrzałam się po sali.
Za oknem nadal było ciemno.
- Która godzina?
- Za piętnaście pierwsza..- opowiedział,skupiony Steven formując działkę kokainy na stole.
- Która, kurwa? - powiedział z podłogi Duff.
- No..pierwsza..pierwsza..- opowiedział, wyciągając charakterystycznie kącik języka z ust.
- To o której my się najebaliśmy?
- Coś koło 17..
- Ja pierdole..a z wami co raz gorzej- do sali wszedł Axl krzycząc do nas.
Na twarzy miał ogromny uśmiech. Stanął nad naszym stolikiem rozglądając się.
- Z wami to się już nie da pić, o 16 przynieśli wódkę a godzinę później leżeliście pod stołami- powiedział.
- O, przepraszam ale ja nie leżałem- powiedział Steven, nachylając się nad stołem i zatykając palcem jedną dziurkę od nosa. Wciągnął kokainę i odchylił głowę do tyłu.
- Z resztą, whatever ćpuny- zaśmiał się Axl siadając koło mnie.- No, my za dwie godziny mamy lot, wiec dalej musicie sobie radzić sami.
- Jaki kurwa lot?- spytał Duff nadal leżąc na podłodze.
- Normalny, nie? Do Hiszpanii sobie kurwa lecimy, na miesiąc miodowy.- powiedział , zapalając papierosa.
- Co ?- powiedział Duff, wstając z podłogi. Usiadł koło mnie i wyrwał mi papierosa z ust. Zaciągnął się i włożył i go z powrotem.
- No kurwa, chyba nie myśleliście że będę ruchać się z moją żoną w tamtym syfie, dzień po ślubie, co ?
- Ruchaj co chcesz i gdzie chcesz, ale Rose, kurwa! Co z płytą?- powiedział Duff.
- Wszystko jest załatwione...premiera jest 23 stycznia, wszystko gotowe, miśki.
- Przecież zostały jeszcze 4 kawałki do opracowania ..
- Wpadłem na zajebisty pomysł, że wydamy jakby jedna płytę ale podzieloną na dwie części, przez to będzie więcej kasy..no i więcej pracy...ale potem się utargowałem i stawią nam wakacje..jakieś Karaiby czy coś...- mówił nie przerywając Axl.
- Nic nie mówiłeś...kurwa ..to jest zajebisty pomysł..ale reszta się zgodziła?- zapytał Duff.
- No wczoraj coś tam im bąknąłem, ale nie wiem czy cokolwiek załapali..
- Kiedy na to wpadłeś?
- Nie wiem..dwa dni temu?
Duff uśmiechnął się do niego. Widzę, że mu się to nie spodobało, bo znam go jak własna kieszeń.
W końcu Axl i Steven poszli i zostałam przy stoliku sama z Duffem.
- Czemu ci się nie podoba ten pomysł?- spytałam go dopalając kolejnego papierosa.
Spojrzał na mnie i rozłożył nogi pod stołem.
- Bo zrobił to bez naszej wiedzy. - opowiedział.- Tak się po prostu nie robi, Rain albo jesteśmy zespołem albo nie, proste.
- Ale on chce dobrze, Duff..- powiedziałam.
- Wiem, ale mimo wszystko..jesteśmy zespołem..jednością..takie rzeczy powinny być ustalane z całą piątką a nie że on, kurwa przychodzi do nas..i oznajmia że po prostu tak postanowił i że tak ma być..
- No wiem, wiem Duffy- westchnęłam i zdusiłam papierosa w popielniczce.- No nic idę spać i tak wszyscy są najebani...
- Nie idź..może gdzieś pójdziemy, co ? -powiedział cicho Duff. Miał na sobie rozpiętą białą koszule i czarne, skórzane spodnie. Wyglądał na serio..zajebiście.
- Ale gdzie, ja nawet nie wiem jak daleko od domu jesteśmy..-jęknełam.
- No to chodź...- powiedział i wstał. Ruszyłam za nim.
Wyszliśmy w milczeniu z sali na długi korytarz.
- Duff, gdzie idziemy ?- spytałam gdy wchodziliśmy po schodach.
- Na dach.-opowiedział. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Duff, na dworze..jest trochę zimno..wiesz..
- Nie pierdol, Rain..-uciszył mnie i wcisnął przycisk do windy, jednak ta wcale się nie ruszyła.- Co jest kurwa?
- Może się zacięła czy coś?
- Dobra chodź schodami..tylko 15 pięter..- powiedział ciągnąc mnie za rękę.
Na ostatnim piętrze, prawie nie mogłam oddychać.
- Ppojebało..cię kkurwaa..-wydyszałam.
- Ja ogólnie jestem pojebany- uśmiechnął się Duff otwierając wielkie drzwi które prowadziły na dach. Moim oczom ukazało się praktycznie całe LA. Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Wyszliśmy na zupełną krawędź dachu. W oddali na wzgórzach widniał ogromy napis, który pomimo tego że był pokryty śniegiem co tu zdarza się naprawdę rzadko to świecił tak intensywnie ze aż raził w oczy.
Usiedliśmy na jednym z niskich wentylatorów, leciało z nich ciepłe powietrze wiec zrobiło się tak zajebiście przytulnie.
- Jak się czujesz, Rain?- spytał po dłuższym milczeniu Duff.
- Jakoś tam na pewno..-szepnęłam , opierając głowę o ścianę.
- Kurwa..nie moge w to uwierzyć..jakby ktoś dziesięć lat temu mi powiedział że Effy wyjdzie za mąż nie za Bacha..to ..to bym nie uwierzył.- powiedział.
- No..oni wtedy tak jakoś ..byli jakby identyczni..każde ich ruchu były takie same..to takie kurwa słodkie..- powiedziałam patrząc na niego.
- My też byliśmy słodcy..-zaśmiał się cicho Duff.
- Ja nadal jestem słodka, i ty z resztą też !- zaśmiałam się uderzając go zadziornie w ramię.
- Effy Rose, kurwa..-powiedział odwzajemniając uśmiech. Nagle ktoś zawołał nas. Równocześnie się odwróciliśmy.
- My jedziemy, Rain. - powiedziała Effy. Natychmiast wstaliśmy i udaliśmy się w ich stronę. Po jakimś czasie wszyscy staliśmy na dole i patrzyliśmy jak odjeżdża taksówka Effy i Axla.
- Pojechali, kurwa!-krzyknął Steven.- Czas na dziwki!
- Sam jesteś taka jedna wielka dziwka, Adler- uśmiechnął się do niego slash przytulając go ramieniem. Drugą ręką objął Michelle. Spojrzałam na nich z boku. Slash wydaje się być szczęśliwy. To chyba dobrze prawda?
Nagle z hotelu wypadł Brian i stanąwszy koło mnie i Duffa powiedział.
- Duff, twoja siostra dzwoni..-wydyszał. - Coś z twoją matką..
Natychmiast zerwał się z miejsca i wbiegł do hotelu. Zdezorientowana spojrzałam po wszystkich i pobiegłam za nim.
Na twarzy miał ogromny uśmiech. Stanął nad naszym stolikiem rozglądając się.
- Z wami to się już nie da pić, o 16 przynieśli wódkę a godzinę później leżeliście pod stołami- powiedział.
- O, przepraszam ale ja nie leżałem- powiedział Steven, nachylając się nad stołem i zatykając palcem jedną dziurkę od nosa. Wciągnął kokainę i odchylił głowę do tyłu.
- Z resztą, whatever ćpuny- zaśmiał się Axl siadając koło mnie.- No, my za dwie godziny mamy lot, wiec dalej musicie sobie radzić sami.
- Jaki kurwa lot?- spytał Duff nadal leżąc na podłodze.
- Normalny, nie? Do Hiszpanii sobie kurwa lecimy, na miesiąc miodowy.- powiedział , zapalając papierosa.
- Co ?- powiedział Duff, wstając z podłogi. Usiadł koło mnie i wyrwał mi papierosa z ust. Zaciągnął się i włożył i go z powrotem.
- No kurwa, chyba nie myśleliście że będę ruchać się z moją żoną w tamtym syfie, dzień po ślubie, co ?
- Ruchaj co chcesz i gdzie chcesz, ale Rose, kurwa! Co z płytą?- powiedział Duff.
- Wszystko jest załatwione...premiera jest 23 stycznia, wszystko gotowe, miśki.
- Przecież zostały jeszcze 4 kawałki do opracowania ..
- Wpadłem na zajebisty pomysł, że wydamy jakby jedna płytę ale podzieloną na dwie części, przez to będzie więcej kasy..no i więcej pracy...ale potem się utargowałem i stawią nam wakacje..jakieś Karaiby czy coś...- mówił nie przerywając Axl.
- Nic nie mówiłeś...kurwa ..to jest zajebisty pomysł..ale reszta się zgodziła?- zapytał Duff.
- No wczoraj coś tam im bąknąłem, ale nie wiem czy cokolwiek załapali..
- Kiedy na to wpadłeś?
- Nie wiem..dwa dni temu?
Duff uśmiechnął się do niego. Widzę, że mu się to nie spodobało, bo znam go jak własna kieszeń.
W końcu Axl i Steven poszli i zostałam przy stoliku sama z Duffem.
- Czemu ci się nie podoba ten pomysł?- spytałam go dopalając kolejnego papierosa.
Spojrzał na mnie i rozłożył nogi pod stołem.
- Bo zrobił to bez naszej wiedzy. - opowiedział.- Tak się po prostu nie robi, Rain albo jesteśmy zespołem albo nie, proste.
- Ale on chce dobrze, Duff..- powiedziałam.
- Wiem, ale mimo wszystko..jesteśmy zespołem..jednością..takie rzeczy powinny być ustalane z całą piątką a nie że on, kurwa przychodzi do nas..i oznajmia że po prostu tak postanowił i że tak ma być..
- No wiem, wiem Duffy- westchnęłam i zdusiłam papierosa w popielniczce.- No nic idę spać i tak wszyscy są najebani...
- Nie idź..może gdzieś pójdziemy, co ? -powiedział cicho Duff. Miał na sobie rozpiętą białą koszule i czarne, skórzane spodnie. Wyglądał na serio..zajebiście.
- Ale gdzie, ja nawet nie wiem jak daleko od domu jesteśmy..-jęknełam.
- No to chodź...- powiedział i wstał. Ruszyłam za nim.
Wyszliśmy w milczeniu z sali na długi korytarz.
- Duff, gdzie idziemy ?- spytałam gdy wchodziliśmy po schodach.
- Na dach.-opowiedział. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Duff, na dworze..jest trochę zimno..wiesz..
- Nie pierdol, Rain..-uciszył mnie i wcisnął przycisk do windy, jednak ta wcale się nie ruszyła.- Co jest kurwa?
- Może się zacięła czy coś?
- Dobra chodź schodami..tylko 15 pięter..- powiedział ciągnąc mnie za rękę.
Na ostatnim piętrze, prawie nie mogłam oddychać.
- Ppojebało..cię kkurwaa..-wydyszałam.
- Ja ogólnie jestem pojebany- uśmiechnął się Duff otwierając wielkie drzwi które prowadziły na dach. Moim oczom ukazało się praktycznie całe LA. Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Wyszliśmy na zupełną krawędź dachu. W oddali na wzgórzach widniał ogromy napis, który pomimo tego że był pokryty śniegiem co tu zdarza się naprawdę rzadko to świecił tak intensywnie ze aż raził w oczy.
Usiedliśmy na jednym z niskich wentylatorów, leciało z nich ciepłe powietrze wiec zrobiło się tak zajebiście przytulnie.
- Jak się czujesz, Rain?- spytał po dłuższym milczeniu Duff.
- Jakoś tam na pewno..-szepnęłam , opierając głowę o ścianę.
- Kurwa..nie moge w to uwierzyć..jakby ktoś dziesięć lat temu mi powiedział że Effy wyjdzie za mąż nie za Bacha..to ..to bym nie uwierzył.- powiedział.
- No..oni wtedy tak jakoś ..byli jakby identyczni..każde ich ruchu były takie same..to takie kurwa słodkie..- powiedziałam patrząc na niego.
- My też byliśmy słodcy..-zaśmiał się cicho Duff.
- Ja nadal jestem słodka, i ty z resztą też !- zaśmiałam się uderzając go zadziornie w ramię.
- Effy Rose, kurwa..-powiedział odwzajemniając uśmiech. Nagle ktoś zawołał nas. Równocześnie się odwróciliśmy.
- My jedziemy, Rain. - powiedziała Effy. Natychmiast wstaliśmy i udaliśmy się w ich stronę. Po jakimś czasie wszyscy staliśmy na dole i patrzyliśmy jak odjeżdża taksówka Effy i Axla.
- Pojechali, kurwa!-krzyknął Steven.- Czas na dziwki!
- Sam jesteś taka jedna wielka dziwka, Adler- uśmiechnął się do niego slash przytulając go ramieniem. Drugą ręką objął Michelle. Spojrzałam na nich z boku. Slash wydaje się być szczęśliwy. To chyba dobrze prawda?
Nagle z hotelu wypadł Brian i stanąwszy koło mnie i Duffa powiedział.
- Duff, twoja siostra dzwoni..-wydyszał. - Coś z twoją matką..
Natychmiast zerwał się z miejsca i wbiegł do hotelu. Zdezorientowana spojrzałam po wszystkich i pobiegłam za nim.
***
Długo nie mogłam go znaleźć. Szukałam wszędzie. dosłownie wszędzie. W końcu zrezygnowana poszłam do pokoju. Zastałam w nim Duffa. Całego zapłakanego. nigdy w życiu nie widziałam żeby mężczyzna płakał, a już na pewno nie Duff. Podbiegłam do niego, siedział na łóżku z dłońmi przykrywającymi twarz.
- Duff, Boże...Duffy, co się stało ?! -wzięłam jego dłonie z twarzy.
- Mama..mama ..umarła..- przywarł głową do mojej klatki piersiowej. Ja pierdole.
- Duffy, shhh...spokojnie..co się stało ? - szeptałam mu do ucha głaszcząc go po włosach.
- Dzwoniła Amanda..mama miała wylew.. - szepnął.- Po jutrze jest pogrzeb.. w Phoenix ..muszę tam być.
- Będziemy, Duff pojadę z tobą..dobrze ? Ja poprowadzę samochód i pojedziemy..już cicho..- powiedziałam mu. Pamiętam dobrze jego matkę. Była to bardzo opiekuńcza kobieta, bardzo piękna. Zawsze dbała o nich, o Duffa i jego rodzeństwo. No i o mnie. Jak wuja wracał najebany to razem z Caroliną biegłyśmy do McKaganów. U nich zawsze było bezpiecznie. Tam była prawdziwa rodzinna atmosfera. W końcu , Duff zasnął na moich kolanach. Boże jak mi go żal. Długo nie mogłam zasnąć. Chodziłam w kółko po pokoju. Co jakiś czas sprawdzałam czy Duff w ogóle żyje. spał tak mocno że ledwo oddychał. Zza ściany dochodziły mnie jedno znaczne dźwięki udanego związku Slasha i Michelle. Położyłam się na łóżku.
- Kurwa..-szepnęłam. Długo jeszcze myślałam nad wszystkim. Spojrzałam na zegarek. jest 8 rano..to dlaczego do kurwy nędzy Steven gadał że jest pierwsza? Jutro wieczorem jedziemy do Phoenix.
Matko jaki chujowy rozdział..krótki i wgl..
co ja tam będę gadać..no to miłego czytania ..sorki za błędy. enjoy :)
Płaczę przez panią McKagan ;__;
OdpowiedzUsuńo matko :(
piszpisz. :3
Ja też płakałam , biedny Duffy :c
UsuńO jej, Duffy, biedactwo Ty moje :<
OdpowiedzUsuń:(
UsuńO matko czemu ja płaczę. Tak mi żal Duffa taki biedny misiek.
OdpowiedzUsuńPisz kolejny i to szybko bo za chwile zwariuje
:-*
Nie płacz ! :D
UsuńJejku żal mi Duffa ; (
OdpowiedzUsuńBiedny ; (
Duff don't cry ; (
U mnie nowy wiec zapraszam.
gnr-moja-wlasna-historia.blogspot.com
Mi też jest go żal :(
Usuń+ już wbijam <3
"Sam jesteś taka jedna wielka dziwka, Adler" tu się prawie popłakałam ze śmiechu, a ty potem wyjeżdżasz mi tu ze śmiercią mamy Duffa? :c
OdpowiedzUsuńi się zasmuciłam. męskie łzy to są dopiero smutne :c
Hahahah <3
UsuńSmutne, smutne :(
Biedny Duffy ;-; Jego mama w każdym opowiadaniu to taka ciepła i miła kobieta że aż mi się smutno zrobiło;C Szmutek wszędzie
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Ja tam wolę czytać takie krótkie :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Duffa, cholernie mi smutno.
Axl z Effy i Slash z Michelle - bojdziu, kocham obie te pary!
Postaram się w końcu nadrobić wszelkie zaległości ♥