niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział XXV

15 grudzień 1989 , Los Angeles


Obudził mnie dźwięk natarczywego, głośnego budzika. Szybko go wyłączyłam i spojrzałam na Duff'a. Był zupełnie odwrócony. Ręką zasłaniał sobie głowę. Boże, jak jest mi go żal, ale przecież musimy jechać na ten pogrzeb. Wstałam z łóżka i nie bardzo wiedziałam co mam zrobić. Nie mam serca go w ogóle budzić. Załamał się tak mocno...aż boję się g obudzić. Ale muszę. Podeszłam do niego , uklękłam przed łóżkiem. Delikatnie pogłaskałam go po policzku, otworzył ciężkie powieki i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem.
- Duffy..musimy jechać..- szepnęłam. Ponownie zamknął oczy. Otworzył usta i powiedział:
- Wiem.
Popatrzyłam na niego. Nic więcej od niego nie wyciągnę, więc westchnęłam i wstałam na nogi podeszłam do małej walizki i wyciągnęłam z niej szczoteczkę do zębów. stanęłam na środku pokoju i spojrzałam na Duffa
- Idę się wykąpać..wstań już Duff...naprawdę musimy jechać..
Nie zareagował. Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Szybko się wykapałam i ubrałam. Czeka nas 7 godzinna podróż w starym nie ogrzewanym vanie Briana, o ile nam go w ogóle pożyczy. Wyszłam z łazienki, Duff na szczęście już nie spał. Siedział na rogu łóżka paląc papierosa. Usiadłam koło niego.
- Jedziemy? - spytałam biorąc mu z ust papierosa. Zaciągnęłam się z nim i oddałam mu go z powrotem.
- Musimy..ja muszę.- od powiedział patrząc w martwy punkt. Dotknęłam jego uda wierzchem dłoni i delikatnie ją potarłam. Duff uśmiechnął się słabo i popatrzył na mnie. Jego oczy były zupełnie bez wyrazu. Całe zeszklone.
- Duffy..
- Nic już nie mów, Rain.- powiedział Duff. Pocałował mnie w policzek i wstał podszedł do drzwi i odwrócił się do mnie.- Czekam na dole, ok ?
-Dobrze..-odezwałam się cicho. Duff szybko wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Super.

***
Autostrada między stanowa nr.8
godzina 16.20


Przez całą drogę nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Nic , zupełnie nic. No może tylko raz, gdy pytał mi się jaką chce kawę na stacji benzynowej. Opowiedziałam, że czarna bez mleka ale chyba nie zrozumiał bo wziął mi podwójnie słodzoną z mlekiem karmelizowanym. Nic nie powiedziałam. Jedziemy już 3 godziny, jest tak pięknie. Zachodzi słońce, ta droga ciągnie się przez niekończące się pustynie i kaniony. Widok jest naprawdę piękny. Dobija mnie ta cisza. Nawet  radio nie gra. Spojrzałam w stronę Duffa. Policzki trzęsły mu się od zaciskania zębów. Jego wzrok był zupełnie nieobecny.
- Duff..nie obwiniaj się za to..to nie jest twoja wina..proszę cie odezwij się do mnie..- powiedziałam błagalnym tonem. 
- Nie mam do tego głowy Rain..proszę cię nie każ mi teraz z tobą rozmawiać..chcę po prostu przeżyć ten pogrzeb..i wrócić do LA..chcę zapomnieć..
- Przepraszam..- szepnęłam i odwróciłam głowę. Duff westchnął.
- Rain...nie obrażaj się kurwa..
- No a czy ja się obraziłam, Duff? Po prostu przepraszam że się odezwałam..
- Kurwa mać, po prostu się..po prostu już się zamknij.- warknął. Chyba trochę przesadził. Już więcej się do niego nie odezwałam. Parę razy patrzył w moją stronę, ale udawałam że tego nie widziałam. 
W końcu dojechaliśmy do granic Phoenix. Te same ulice, te same wzgórza. Tu nawet drzewa są takie same. 
Wszystko było tak znane. Minęło 5 lat odkąd uciekłam z tego chorego miasta, a jednak czuję jakby minęła cała wieczność. Mijaliśmy znajome budynki i za każdym razem przypominałam sobie wspomnienia z nimi związane. Parki, jeziora to całe nasze dzieciństwo. Przykre jest to , że musimy tu wracać właśnie w takich okolicznościach. W końcu dojechaliśmy pod stary dom Duffa. Był całkowicie identyczny. Te same stare okiennice, ten sam płot wszystko tak samo. Wysiedliśmy w milczeniu i udaliśmy się na ganek domu. Duff potarł nerwowo ręce. Stanęłam za nim. Nadusił na dzwonek. Długi czas nikt nie otwierał w końcu w drzwiach stanęła dość niska blondynka. To Amanda. Na rękach trzymała małego chłopca, mógł mieć może z 3 latka. Duff stał jak wryty. Jego siostra z reszta tak samo. Duff odkąd wyjechał, te 7 lat temu ni widział się z nią ani razu. W końcu chłopiec którego trzymała na rekach zaczął się niecierpliwić, więc dziewczyna odstawiła go na ziemię. 
- Cześć, Michael.- powiedziała słabo Amanda. Wyglądała , pomimo swojego młodego wieku bo była młodsza ode mnie o rok na bardzo przepracowaną, pod oczami miała ogromne sine cienie. Wychyliłam się zza Duffa i spojrzałam na dziewczynę. Ta otworzyła oczy ze zdziwienia.
- Rain ?! Boże..- szepnęła i rzuciła się na mnie. Przywarłam do niej, o mój nos obił się charakterystyczny zapach tytoniu. 
- Amanda..jak bardzo tęskniłam..- opowiedziałam z uśmiechem. Odwróciłam się w stronę Duffa. Nadal stał jak wryty.
Amanda puściła mnie i powoli podeszła do Duffa. Delikatnie chwyciła jego rękę. W końcu on przywarł do niej. stali i po prostu się przytulali. To był niesamowity widok. Byli do siebie tak podobni. Postanowiłam że nie będę im przeszkadzać, więc powiedziałam cicho że wchodzę o domu. Minęłam próg domu i weszłam do dość ciemnego hallu. Słyszałam śmiech tego małego chłopca. To jest jej syn? Weszłam do salonu. Chłopiec siedział na kanapie i oglądał bajkę. Podeszłam do niego i usiadłam obok niego na kanapie.
- Jak się nazywasz kochanie ?-spytałam go.
- Jestem, Mickey ciociu - powiedział słodko chłopiec uśmiechając się do mnie.
- Miło mi cie poznać, Mickey...- uśmiechnęłam się do niego. Wstałam i wróciłam znowu na hall akurat tam rozmawiali Duff i Amanda.
- Zmarła w pokoju ..na górze..wszystko jest tak jak było..nic nie ruszałam..- mówiła cicho opierając się o ścianę. - Pogrzeb , tu u nas w kościele wszystko już ustalone. 
- A gdzie reszta? Gdzie jest Nick, Lily..-powiedział Duff.
- Nie mam pojęcia, wyjechali rok po tobie..reszta..nawet nie wiem gdzie mieszkają.
- Zostawili cię tu samą ? A ten chłopiec? To twój syn ? 
- Tak..ja..jakby..jestem zona Ryna.. i to jest nasz syn..
- Jesteś co, kurwa? 
- Michael..
- Jestem Duff..kurwa ..- obruszył się- Wyszłaś za tego cwela ?
- A co miałam zrobić , Duff? Miałam zostać sama ? 
- Dlaczego z nim , Amanda? 
Ona popatrzyła na niego z wyrzutem. 
- Bo przy najmniej dzięki niemu mam Mickey'a. 
Wyminęła go i powiedziała do mnie.
- Chodź Rain..przedstawię ci mojego synka.
Spojrzałam na Duffa i pokręciłam z nie dowierzaniem głową. Odwróciłam się i weszłam do salonu za Amandą.

***

Mijały godziny. Co raz bardziej zbliżał się godzina pogrzebu. Duff gdzieś zniknął..nawet nie wiem gdzie poszedł. Poszłam z malutkim Mickeyem na podwórko za rączkę. Chwyciłam piłkę i zaczęliśmy sobie rzucać. W pewnym momencie piłka wpadła zza krzaki i oczywiście ja musiałam po nią iść. Schyliłam się by ominąć ostre gałęzie gdy zobaczyłam Duffa, siedzącego ta wyciętym starym pniu drzewa. Szybko chwyciłam piłkę i podałam ją chłopcu. 
- Poczekaj tu, kochanie ciocia zaraz przyjdzie..- powiedziałam do niego a on grzecznie usiadł na ławce. 
Ponownie przeszłam przez krzaki i podeszłam do Duffa. Uklękłam przez nim i chwyciłam go za dłonie.
- Duff..przestań już..nie bądź na nią zły.Ona nie miała wyjścia .. rozmawiałam z nią..jak zaszła z nim w ciąże to nie miała wyjścia..musiała z nim zostać..- powiedziałam. Duff spojrzał na mnie i powiedział.
- Kurwa..to nie miało tak być...ja po prostu..po prostu wiem że to wszystko moja wina..nie powinienem był jej zostawiać..zawsze z nią dogadywałem się najlepiej..była moją najukochańszą siostrą..a tak najnormalniej w świecie ją tu zostawiłem. 
- Zrobiłeś to co chciałeś, Duff wyjechałeś by spełniać swoje marzenia to nie jest złe. ona nie jest na ciebie zła..tylko postaraj się ją zrozumieć.- mówiłam. 
- Ale ja ją rozumiem tylko..tylko..
- Tylko co ?
- Tylko mam kurwa zjebane poczucie winy..że to wszystko kurwa przeze mnie. To przeze mnie mama umarła ..
- Nic nie jest przez ciebie i zrozum to wreszcie..kurwa..jesteś dorosły i powinieneś to wiedzieć..-nagle Mickey podszedł do nas z piłką w ręce. Spojrzał się na mnie i podał mi piłkę. 
- Ciociu..mama woła ciebie i wujka Duffa ..
Spojrzałam na chłopca a potem na Duffa  ,, on uśmiechnął się do mnie.
- Zostaw ciotkę , ja pójdę.- chwycił malucha za rączkę i poszedł w stronę domu. Wyglądali tak uroczo..dobra bo zaraz się poryczę z tej słodkości. W końcu poszłam za nimi , gdy byliśmy w salonie Amanda powiedziała:
- Musimy jechać, stąd na cmentarz jest jakieś półgodziny drogi..zostawię Mickeya u sąsiadki i będziemy ruszać, dobrze?

***

Pogrzeb mijał tak wolno i uciążliwie. Nigdy nie lubiłam pogrzebów, wszystko jest takie przytłaczające i smutne. Nawet trawa koło grobu jest smutna. Wróciliśmy do domu w takich nastrojach, jakby zaraz miał spaść jakiś meteoryt czy coś w tym stylu. Zaczął padać deszcz, niebo było zachmurzone . 
Amanda kazała nam spać w swojej sypialni. Zajebiście . Duff ma minę jakby za chwilę miał umrzeć. Boję się odezwać, bo wygląda jakby zaraz miał mi przypierdolić. Na pogrzebie doszło do dość nie miłej wymiany zdań między nim a jego starszymi braćmi. Prawie się pobili. Tak mu współczuję, nigdy nie wiedziałam że jest tak wrażliwy..bo chyba nigdy taki nie był. Było już długo po dwudziestej drugiej , a byłam tak zmęczona podróżą że poszłam na górę. Pożegnałam się z Amandą i z Ryanem , który okazał się być całkiem fajnym gościem. Tylko coś mi w nim nie pasowało..Duff już dawno poszedł spać. Weszłam cicho do pokoju i zamknęłam drzwi. Ściągnęłam buty i bluzę położyłam je na fotelu. Zostałam tylko w koszulce z Metallicą i w samych bokserkach. Ledwo stałam na nogach..przez to wszystko zupełnie zapomniałam o moich lekach ..o całej tej pieprzonej chorobie.. odsunęłam kołdrę i weszłam do łóżka. Jest tak cholernie zimno..Duff spał zwrócony w moją stronę. Przyjrzałam się jego niespokojnej twarzy. Tak mu współczuję..kurwa ja współczuje sobie..przecież go kocham..kurwa.
Wyciągnęłam rękę w jego stronę i dotknęłam opuszkami palców jego policzka. Przez moje ciało przeszedł ten sam, powtarzający się dreszcz. Przysunęłam się bliżej niego. Nasze twarze prawie się ze sobą stykały.
- Chcę żebyś wiedział..że..że jesteś dla mnie jedyny, Duff..zawsze byłeś..zawsze będę cię kochać..przepraszam za wszystko..ja po prostu..kocham cię tak mocno..-wyszeptałam. Nagle Duff otworzył zupełnie niezaspane oczy. Zasłoniłam sobie ręką usta. Ja pierdole. 
- Dlaczego to kurwa ukrywałaś?- wyszeptał. Podniosłam się na łokciu . Do oczu natychmiast napłynęły mi łzy. 
- Myślałam że..że..- zaczęłam mówić, ale Duff przerwał mi wpijając się w moje usta. Przerwał dopiero wtedy, kiedy zabrakło i jemu i mi powietrza. Zaczęliśmy się namiętnie całować, nagle po prostu nie wiedząc co robię podniosłam się i usiadłam na nim okrakiem. Chwyciłam jego twarz w dłonie cały czas całując. Duff zaczął błądzić rękami po moich plecach i delikatnie wsunął ją pod zapięcie od stanika. Zwinnie rozpiął go i rzucił na ziemię. Sciągnełam z siebie bluzkę zostając w samych bokserkach. Nasze języki stykały się ze sobą cały czas gdy, zaczęłam ściągać mu koszulkę. W pewnej chwili , opadłam na łózka poddając się mu. Zaczął całować każdy centymetr mojej już nagiej skóry, począwszy od ust do podbrzusza. Duff ponownie przywarł do moich ust i wyszeptał
- Dlaczego dopiero teraz mogę to robić zupełnie legalnie, huh?
Uśmiechnęłam się kusząco i podniosłam się na nim. Teraz to on leżał pode mną. Sciągnełam mu bokserki i wciąż się do niego uśmiechając powiedziałam
- Bo teraz już wiesz..
W tym momencie, Duff agresywnie ściągnął moje pozostałe ubrania i chwycił mnie za biodra, jęknęłam z podniecenia i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Wszedł we mnie mocno , co wywołało mój krzyk. 
- Cii..myszko..- szepnął mi do ucha Duff. Jego ruchy były szybkie i rytmiczne. Odchyliłam głowę do tyłu, bo przyjemność była tak ogromna że pozostało mi tylko jęczeć z rozkoszy. Całowałam go po szyi i w usta. Boże..kocham go..nareszcie..ile na to czekałam.. w końcu nasze oddechy stawały się co raz szybsze i cięższe. Już nie mogłam, wydałam z siebie stłumiony okrzyk , ale Duff szybko uciszył mnie pocałunkiem. Doszliśmy obydwoje w tym samym momencie. To była najcudowniejsza chwila w moim życiu. Opadliśmy na łózko. Znowu na nim usiadłam. przyjrzałam się jego twarzy, była rozpalona i uśmiechnięta. W oczach miał iskierki podniecenie, więc nie chciałam tego niszczyć. Zaczęłam całować jego umięśniony brzuch. Zjeżdżałam co raz niżej aż w końcu zatrzymałam się nad jego męskością. Po chwili Duff jęknął z rozkoszy. (ja pierdole, nie wierze że to piszę :D) Gdy skończyłam pocałowałam go w usta i opadłam na niego. Kochaliśmy się jeszcze chyba z pięć razy. Za każdym razem było tak samo zajebiście. W końcu gdy już skończyliśmy, leżeliśmy wtuleni w siebie. Duff delikatnie całował moją skroń, cały czas głaszcząc ręką moje plecy. Było mi tak dobrze. 
- Kocham cię..-szepnęłam , wtulona w jego nagi tors. Poczułam że się uśmiecha . 
- Kocham cię..- wyszeptał. Momentalnie zasnęłam, kołysana jego oddechem. 

NIE NO NIE WIERZĘ <3
WSZYSTKO JEST PRZESŁODZONE I WGL..
CHUJOWO I TYLE :(
Dobra z resztą nie ważne. Rain jest z Duffem łiiiiiiiiiiiiiiii *-*
No sorki za błędy i zapraszam do czytania :)

19 komentarzy:

  1. O KURWA, JAPIERDOLE.
    TAK MNIE ZATKAŁO ŻE NIE WIEM CO NAPISAĆ.
    CZYTAJĄC TO WSZYSTKO ŁZY LECIAŁY MI PO POLICZKACH.
    MIAŁAM TEŻ TAKIE MOMENTY W KTÓRYCH WYBUCHAŁAM ŚMIECHEM.
    NARESZCIE DOCZEKAŁAM SIĘ TEJ CUDOWNEJ CHWILI KIEDY RAIN POWIEDZIAŁA MU PRAWDĘ.
    NIE JEST W OGÓLE PRZESŁODZONE.
    W ŻYCIU LICZĄ SIĘ TAKIE SŁODKIE CHWILE A NIE CO CHWILE TYLKO SAM KWAS I KŁÓTNIE I WGL.
    NARESZCIE SĄ RAZEM.!!!!!
    PISZ SZYBKO KOLEJNY!
    *____*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak cudownie *---------*
    Wierz mi lub nie, ale nie było przesłodzone.
    Strasznie przyjemnie czyta mi się twojego bloga, obyś pisała go jeszcze dłuuugo.
    Czekam na kolejny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się cieszę że ci się podoba ! :D
      To na serio wiele znaczy :*

      Usuń
  3. To było świetnie, nie przesłodzone, wręcz idealne!
    (nie to co u mnie)
    Czytam i najpierw się wzruszam, bo pogrzeb, a potem Duff i Rain <3
    Ciekawe co ona sobie myślała, ze nie powiedziała Duffowi wcześniej
    ale nic, wyczekuję dalszego rozwoju akcji, pozdrawiam.
    grafomanka Vicky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha <3
      Kocham cie i twoje komentarze ! :*
      Cieszę się że ci się podoba :D

      Usuń
    2. O Pektyno! Ktoś mnie kocha <3
      ciesze się, że się cieszysz :D

      Usuń
  4. Oł fuck mam zaległości...

    Dlaczego jego mama umarła? Ryczeć mi się chcę, no ej! :c

    Nie wiem co mam napisać, bo Duffy cierpi, więc ja też cierpię ;(
    Ja chcę się dowiedzieć o co loto z tym Ryanem!

    Ja pierdolę jacy seksoholicy kurwa! Ale luuuubię to! :D
    I w końcu mu powiedziała, już myślałam, że nigdy tego nie zrobi :)

    I nie jest przesłodzone... Raczej osłodziłaś nam ten smutny rozdział xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się o co loto z tym Ryanem na stóweczkę w przyszłych rozdziałach. :D
      Kocham ciebie i twoje komentarze <3

      Usuń
  5. Dopiero zaczęłam czytać ale już mi się podoba!

    Zapraszam też do mnie :)
    http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej , bardzo dziękuję kochana :*
      + już czytam <3

      Usuń
  6. NO I JEST KURWA ZAJBIŚCIE!! :3
    PISZ NASTEPNY! :D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. http://gunsnroses-story.blogspot.com/2012/11/14-years-rozdzia-7.html
    Nowy rozdział ! zapraszam :)
    pisssszzz kobieto :>

    OdpowiedzUsuń